28. Wsparcie moralne

7.8K 673 122
                                    

Kiedy następnego dnia poszłam do szkoły, na korytarzach aż huczało od plotek. Jeśli miałam nadzieję, że zdarzy się coś, co odciągnie uwagę całej szkoły od bójki Lucasa z Aidenem w sobotę na szkolnej zabawie i mojego w tym udziału, to los poszedł mi na rękę zdecydowanie za bardzo. W poniedziałek w szkole równie dobrze mogłabym być niewidzialna; przypuszczałam, że nawet gdybym pojawiła się na korytarzu w stroju tancerki z karnawału w Rio, nikt nawet nie zwróciłby na mnie uwagi. Czułam się z tym świetnie, tak, jak chciałam od samego początku, gdy przybyłam do Elizabethtown; szkoda tylko, że towarzyszyły temu takie właśnie okoliczności.

Z książkami przyciśniętymi do piersi niczym tarcza ochronna, próbowałam przedostać się przez korytarz w kierunku sali biologicznej; wiedziałam, że to tam Aiden miał mieć pierwszą lekcję. Nie udało mi się go złapać przed szkołą, a poprzedniego dnia miałam zbyt wielki mętlik w głowie, by w ogóle z nim rozmawiać, i w zasadzie nadal nie wiedziałam, od czego powinnam tę rozmowę zacząć. Szkoda, że nasz pierwszy raz wypadł w ten sam dzień, w którym zginął Lucas, bo miałabym ochotę rozmawiać tylko o tym pierwszym.

Z jednej strony nie mogłam. A z drugiej... Co właściwie miałam powiedzieć Aidenowi?

Powiedz mi, tak tylko, żebym wiedziała, na czym stoję, czy to ty zabiłeś Lucasa?

Tak naprawdę nie wiedziałam nawet, czy to było morderstwo. Nasuwało się jednak samo, zarówno mnie, jak i Carrie. Ona zresztą też nie wiedziała nic więcej ponad to, że śmierć Lucasa nie była naturalna. Do diabła, nie mogła być, w końcu ten chłopak miał osiemnaście lat!

Nadal nie mieściło mi się to w głowie. Gdyby nie fakt, że wszyscy w szkole o tym mówili, uznałabym zapewne, że to jakiś idiotyczny kawał Carrie, która chciała się zemścić za tę aferę na szkolnej zabawie (nawet jeśli nie miała z nią nic wspólnego, znałam ją wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że i tak miałaby do mnie pretensje). Nie życzyłam Lucasowi dobrze, wręcz przeciwnie, zwłaszcza po jego ostatnim wyskoku miałam nadzieję, że szlag go w końcu trafi, ale przecież nie dosłownie...! Nie życzyłam mu śmierci, nikomu nie mogłabym jej życzyć. A jednak Lucas nie żył, i zginął właśnie tam, gdzie miał się spotkać z Aidenem.

Gdyby nie fakt, że Aiden tę noc spędził ze mną, na pewno zakiełkowałoby mi w duszy jakieś ziarenko podejrzenia. Czułam się wprawdzie silniejsza o tę pewność, którą wobec niego miałam, nadal jednak nie uważałam, żeby to miało tak całkiem pozbawić nas kłopotów. Ostatecznie połowa szkoły widziała, jak Lucas zapraszał Aidena na ustawkę nad Lewis Lake. Połowa szkoły zdawała sobie sprawę, co Thorne próbował mi zrobić i co przerwał mu Aiden. Wreszcie połowa szkoły wiedziała, że podobałam się Lucasowi, a także przypuszczała, że się z nim spotykałam. Nie stawiało mnie to w dobrym świetle. Nie stawiało to w dobrym świetle również Aidena, który przecież i tak nie był ulubieńcem Elizabethtown. Bałam się po prostu, że w tej sytuacji wystarczy byle iskra, by na nowo rozpalić stary konflikt. A do tego nie zamierzałam dopuścić.

To właśnie dlatego natychmiast po przybyciu do szkoły zaczęłam go szukać. Musiałam porozmawiać z Aidenem, zanim zdąży to zrobić ktoś trzeci. Nie miałam pojęcia, czy Aiden zdawał sobie sprawę z sytuacji – chociaż biorąc pod uwagę krążące po korytarzach plotki, musiałby być ślepy i głuchy, by ich nie zauważyć – i czy potrzebował mojej pomocy, ale i tak zamierzałam ją zaproponować. I jej udzielić, nawet mimo protestów.

Byłam już bardzo blisko, gdy za sobą usłyszałam znajomy, kobiecy głos. Odwróciłam się niechętnie, bo nie przewidywałam opóźnień w swojej wędrówce; ostatecznie zaraz miał zadzwonić dzwonek na pierwszą lekcję. Carrie przeciskała się w moją stronę między ludźmi, podskakując niecierpliwie przy każdym kroku. Myślałby kto, że śmierć nastolatka w naszym wieku była dla niej taką atrakcją. Czy ona w ogóle się nie przejmowała?

Czyste sumienie | Young Adult | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz