– Maddie, pozwolisz na chwilkę?
Gdy w czwartek rano, jeszcze przed pierwszą lekcją, panna Clayton zatrzymała mnie na korytarzu, byłam w nastroju, który nie zachęcałby do konwersacji ze mną, gdyby tylko był widoczny na twarzy. Pomijając wszystkie rzeczy, z których powinnam się była cieszyć – między innymi ruszenie samochodem, po raz pierwszy od trzech miesięcy! – pozostawała jedna, która irytowała mnie bardziej niż cała reszta cieszyła.
Szlaban.
Oczywiście nie ten zasądzony mi przez ojca, bo elastyczności tego nie miałam jeszcze okazji sprawdzić. Chodziło mi o karę wymyśloną dla mnie i Lucasa przez dyrektora szkoły. Od dwóch dni zostawałam po szkole na dodatkowych zajęciach, które nie dawały mi kompletnie nic, bo ich jedynym zadaniem było ukaranie uczniów, którzy pozwolili sobie na zbyt wiele, i nie dość, że się na nich śmiertelnie nudziłam, to jeszcze musiałam wytrzymywać towarzystwo Lucasa, którego coraz trudniej było mi ignorować.
Musiałam to sama przed sobą przyznać. Chciałam mu wybaczyć. Całe jego zachowanie po imprezie, włącznie z wzięciem na siebie całej winy za incydent na lekcji angielskiego, sugerowały, że było mu naprawdę przykro. I że faktycznie żałował tego, co zrobił. Nie bałam się już tak bardzo w jego obecności, bo momentami wciąż miałam wrażenie, że może wtedy w sobotę trochę przesadziłam z reakcją; poza tym, musiałam to przyznać, Lucas momentami naprawdę mnie bawił. Kiedy nie bawił się w podrywacza i aroganckiego dupka, był naprawdę zabawny. Pod tym względem Carrie na pewno miała rację.
Z drugiej jednak strony, wcale nie chciałam, żeby wszystko między nami było w porządku. Podejrzewałam, że wszystko, co obecnie robił Lucas, żeby z powrotem mnie do siebie przekonać, robił, bo miał nadzieję jednak mnie poderwać, ja natomiast z każdym dniem myślami byłam coraz dalej od niego, a coraz bliżej... Ach, nieważne. Ważne, że byłam daleka od choćby wzięcia pod uwagę wyjścia z nim na randkę, do czego najwyraźniej dążył, zmienił tylko taktykę na niego bardziej długofalową. Konieczność radzenia sobie z nim na szlabanach i całkowita nuda, która tam panowała, sprawiły, że chodziłam po szkole naprawdę rozdrażniona i nawet jak zwykle roześmiana i ożywiona Carrie nie potrafiła tego za bardzo zmienić.
– Oczywiście. – Rzuciłam pannie Clayton nieco podejrzliwe, a nieco zdziwione spojrzenie, po czym weszłam za nią do pokoju nauczycielskiego, który, o dziwo, był o tej porze pusty. W rękach dźwigałam książki na najbliższą lekcję, które natychmiast przypomniały mi o moich zobowiązaniach. – Nie mam dużo czasu. Za chwilę zaczyna się moja biologia.
– Tak, oczywiście. – Panna Clayton, o dziwo, wyglądała na nieco zakłopotaną. Usiadła przy jednym ze stolików w tym skromnie urządzonym, choć całkiem przytulnym pomieszczeniu, gdzie wszędzie walało się mnóstwo papierów i rzeczy nauczycieli, po czym wskazała mi miejsce naprzeciwko siebie. Po chwili wahania przysiadłam na samym brzeżku krzesła, a książki położyłam na blacie przed sobą. – Wiesz, zastanawiałam się, czy o tym z tobą porozmawiać, ale w końcu uznałam, że warto spróbować. Na ostatnim angielskim zauważyłam, że rysowałaś coś w zeszycie.
Cholera jasna, pomyślałam z lekką paniką. Czyżby kolejna nagana?!
– Masz bardzo dobrą rękę do rysunków – ciągnęła tymczasem panna Clayton, jakby nie zauważając mojego niepokoju. Może i rzeczywiście nie było się czego bać: z tymi zaczesanymi do góry blond włosami w lokach, łagodną twarzą i ciepłym uśmiechem, ubrana w idealnie nijaką, beżową marynarkę i spódnicę, wyglądała po prostu niegroźne. – Nie myślałaś nigdy o lekcji rysunku?
Skrzywiłam się, prychając mimowolnie. Nie chciałam potraktować jej jakoś protekcjonalnie, w końcu była moją nauczycielką, ale to wszystko, co miała do powiedzenia? Naprawdę myślała, że nigdy wcześniej nie przyszło mi to do głowy?
CZYTASZ
Czyste sumienie | Young Adult | ZAKOŃCZONE
Teen FictionMaddison Monroe myślała, że to nie może się udać. W końcu ona i małe miasteczko? Po siedemnastu latach spędzonych w niespełna dwumilionowej aglomeracji? Ojciec Maddie nie dał jej jednak wyboru. Uznając, że po tym, co przeżyła, przyda jej się zmiana...