- Nie o to mi chodziło Calum. Nie musisz iść. -brunet uśmiechnął się tylko i poszedł za nim.
Luke zszedł na dół i otworzył drzwi by wpuścić psa do domu, a gdy zobaczył go całego mokrego kulącego się przed drzwiami szybko podniósł go na ręce i przytulił do siebie. - rozpadło się, na pewno chcesz wracać? -pyta z nadzieją w głosie bo nie chciał by Cal wracał. Nagle zagrzmiało. - i jest burza.
- T..tak. -popatrzył na skomlącego psa, a następnie na swoje buty, które szybko ubrał. Podniósł się do pozycji stojącej i założył na siebie kurtkę.
- To jest Lenny mój pies, strasznie boi się burzy i naprawdę to jedyne co pomaga. -śmieje się cicho i patrzy na chłopaka przed sobą.
- Że branie go na ręce? -zaśmiał się chodź wcale nie było mu do śmiechu słysząc kolejny grzmot.
- I przytulanie. On jest naprawdę gorszy niż Lottie. Taa mnie też byś mógł przytulić, bo tak się składa, że przeraźliwie boję się burzy odkąd.. Długa historia. Podziękował i złapał za klamkę. Drzwi otworzyły się, a on skierował się w stronę wyjścia.
- Calum! -złapał go za nadgarstek i przyciągnął na drugą stronę progu. - zostajesz. -stwierdza pewny siebie.
Zlustrował go wzrokiem. Czy on właśnie kazał mi zostać? - co ty robisz?! -mimo tego, że nie chciał musiał krzyknąć bo przecież nie może pokazać swojego zadowolenia.
- Nie będziesz sam chodził w burzy. Szczególnie, że mieszkasz daleko. -mówi zakłopotany i przeczesuje włosy. Calum poczuł coś w rodzaju motylków tylko jeszcze nie wiedział czy o to mu chodzi. Cały on. - niby czemu tak ci zależy?
- Po prostu nie chcę żeby mojemu gościowi coś się stało. To chyba normalne. -wzrusza ramionami.
- Nic się nie stanie. -uwalnia swoją rękę i ponownie przekracza próg. Podskakuje niespodziewanie gdy słyszy kolejne huknięcie.
- No właśnie widzę. -krzyżuje ramiona.
- To nie tak, że boję się burzy. Poradzę sobie... -nie dokańcza bo blondyn zamyka przed nim drzwi i wciąga go bardziej do środka. - co ty właściwie robisz?
- Widzę, że się boisz, a to oznacza, że nigdzie nie idziesz. Proste? Proste. -przekręca klucz w drzwiach w razie gdyby Calum znowu postanowił wyjść. Chłopak westchnął, jednocześnie uśmiechając się w duchu. Zdjął założone wcześniej ubrania i wrócił za Lukiem do jego pokoju. Nadal patrzył na niego niezrozumiale chodź sam miał jeden domysł na ten temat.
- Więc teraz możemy pograć. -uśmiechnął się. - albo uspokoić Lenny'ego bo ten pies zaraz tu zemdleje. -zaśmiał się. Hood kiwnął głową i wysłał wiadomość do Ashtona informującą go o tym, że zostaje dłużej. Nie musiał czekać długo na jego odpowiedź. Przyjaciel mu odpisał i życzył miłej nocy na co Calum wybuchł śmiechem, a Luke posłał mu pytające spojrzenie.
- Przepraszam. -ociera symbolicznie łzy. To dziwne dla Caluma, że czuł się swobodnie w jego towarzystwie. Może dlatego, że nie było tego pieprzonego Clifforda. Śmieje się tylko i wyciera psa ręcznikiem. Przypomina sobie dzień w którym dostał Lenny'ego kiedy Mike dał mu go na szesnaste urodziny. Od tamtego czasu jest z nim zawsze.
- Nie wygląda na to, że przestanie. -stoi przed oknem wpatrując się w obraz na zewnątrz.
- Masz rację, nie wygląda. Ciesz się, że nie ma tu Lottie, która zaczęłaby biegać po całym domu i krzyczeć: 'kosmici nas zjedzą'. -mówi naśladując jej głos. -a jak się jej spytasz skąd wiesz, ona zwali wszystko na ciocie Joy. -śmieje się.
CZYTASZ
just say that you love • cake •
FanfictionCalum nie umie matematyki, za to Luke umie ją za dobrze. (Częściowo oparte o tekst piosenki "Close As Strangers") Zawiera sceny nieodpowiednie dla wszystkich. 🎖#219 🎖#199 🎖#47 🎖#45 🎖#24 🎖#22 🎖#20 🎖#15 🎖#12 🎖#2 -cake 🎖#1 -cake