> 3 <

1.2K 86 13
                                    

Czwartek był straszy. Przynajmniej dla Caluma, kiedy to miał dwie matematyki pod rząd i miał naprawdę ochotę się zabić. Po co komu dwie godziny matmy? Patrzył na zegarek tak jakby to właśnie od jego wzroku wskazówka miała przyspieszyć i sprawić, że ten koszmar się skończy. Uśmiechnął się szeroko gdy usłyszał upragniony dźwięk i już chciał opuścić tą sale i nigdy więcej jej nie zobaczyć. Przy wejściu zatrzymała go jednak nauczycielka na co Calum zareagował westchnięciem i dał znać Ashtonowi, że ma na niego zaczekać. Otworzył szeroko oczy i stał jak wryty przez krótką chwilę. To nie może być prawda, nie może. Brawo Cal zawaliłeś na całej linii. - przepraszam co? -spytał zdenerwowany czując, że jest cały czerwony i Bóg wie co jeszcze. Przeskakiwał nerwowo z nogi na nogę i robił wszystko by uniknąć jego spojrzenia.

Luke przyszedł do sali swojej mamy na przerwie, tak jak go poprosiła. Wszedł do pomieszczenia i patrząc na Caluma pomyślał, że on wcale nie wygląda na takiego co nie potrafiłby matematyki, ale cóż. Pozory mylą. Podszedł do biurka i patrzył chwilę na swoją mamę, a następnie na szatyna zdziwionym wzrokiem. - więc to ciebie będę uczyć matematyki? -uśmiechnął się mówiąc do wyraźnie zestresowanego chłopaka.

- Mama...umm, znaczy Pani Hemmings powiedziała, że powinienem pomóc z matematyką jednemu z jej uczniów, a z tego co widzę jesteś tu jedyny. - śmieje się gdy widzi, że chłopak stojący przed nim się denerwuje. Sam nie jest zbyt pewny co do tego, ale jest dobrej myśli. Przecież matematyka nie jest taka trudna trzeba ją tylko zrozumieć, a on postara się żeby Calum właśnie ją rozumiał.

Patrzy na nauczycielkę czekając na potwierdzenie tej informacji. Szczerze mówiąc wcale się nie cieszył bo nie tak wyobrażał sobie ich spotkanie, na pewno nie przy matematyce. Poza tym co? Mam tak po prostu przyjść do niego do domu? Ha, do pokoju i uczyć się matematyki? nie ma opcji.

Gdy jego mama potwierdziła to co powiedział poczuł pewną satysfakcję. To chyba normalne, że lubi się mieć rację. Zastanawiał się tylko gdzie będą uczyli się tej matematyki, ale jego mama wyprzedziła pytanie. - najlepiej by było jak uczylibyście się u nas bądź w domu państwa Hood, ponieważ w szkole nie ma wolnych sal. -powiedziała kobieta z uśmiechem na twarzy. Świetnie.  Nie dość, że będę poświęcać swój wolny czas, to będę musiał sprzątać, a co gorsza wpuszczać go do swojego pokoju. Dla Luka pokój był miejscem spokoju i nikt raczej tam nie wchodził. Nikt oprócz Michaela i jego rodziny, czyli po prostu najbliższych dla niego osób. Luke został jeszcze chwilę w sali i kłócił się z mamą kto odbiera dziś Lottie. Na szczęście Luke wygrał po czym szybko wyszedł z sali i kierował się w stronę szafki gdzie miał być Mike po czym skierowali się do klasy na kolejne nudne zajęcia.

Calum niechętnie się zgodził. Wyszedł z sali i poszedł szukać Ashtona, który miał na niego czekać i chyba tego nie zrobił.

- Ashton! -szarpnął nim lekko jak tylko go znalazł. - miałeś czekać. -patrzy na jego rozbawiony wyraz twarzy i zaczyna się zastanawiać co wtedy było takie śmieszne, jak on o mało nie dostał zawału. - co cię tak bawi Irwin? -pociągnął go za rękę w miejsce gdzie było mało ludzi i kazał mu się skupić.

-Żart -odpowiada i pociąga nosem. - a ciebie co tak złości przyjacielu? -pyta patrząc na niego z rozbawieniem. Nie wie co stało się w te kilka minut w sali matematycznej, ale wie że Calumowi się to nie spodobało.

Rozejrzał się by sprawdzić czy w pobliżu na pewno nikogo nie ma. Wytłumaczył mu całą sytuację od początku do końca i czekał na jego reakcję. - Ash no! -powiedział pół szeptem i ponownie sprawdził czy są sami.

- To jest chyba um dobrze. -podrapał się po głowie bo nie wiedział czy udziela poprawnej odpowiedzi. Denerwowało go czasami to jak jego przyjaciel tylko użalał się nad sobą i nic z tego nie robił.

just say that you love • cake •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz