- Co się stało kotku?
- Nic się nie stało. Dopiero się stanie i nikt nie wie kiedy. -przetarł oczy i popatrzył w sufit.
- Hej, słonko będzie dobrze. Już nie będzie cię nic boleć tak? -nachylił się by pocałować go w skroń, zaś Calum obrócił głowę w jego stronę.
- Ale ciebie będzie.
- Masz rację, będzie bo cię bardzo kocham, ale wiem też, że tam będzie dla ciebie lepiej. -gładził go uspokajająco po ramieniu.
- Będę na ciebie czekać. -stwierdził ledwie słyszalnie.
Przyjdę szybciej niż myślisz.
- Wiem kochanie.
- I mam nadzieję, że jak najdłużej. -wtulił w niego głowę, a opuszkami palców rysował szlaczki na jego klatce.
Można powiedzieć, że Calum myślał o tej sytuacji bardzo długo. Często w jego głowie pojawiały się historie z naprawdę rozmaitym zakończeniem, a najgorsze w tym wszystkim było to, że on nie miał nawet najmniejszego wpływu na to jak to wszystko się potoczy. Chciał znać przynajmniej zarysy tego zakończenia, aby w porę uprzedzić swoją rodzinę i Luka. Marzył o tym, żeby przed śmiercią powiedzieć im wszystko czego nie miał odwagi powiedzieć wcześniej, a teraz? A teraz leży wtulony w swojego chłopaka i czeka na koniec. Może zabrzmiało to dość brutalnie lecz taka jest prawda. On wie, że mimo zapewnień lekarzy co do planowanej daty śmierci on zbliża się jednak do tego wydarzenia bardzo dużymi krokami, a życie nie daje nawet odrobiny chwili na to by zapomnieć o chorobie.
- Czas pokaże. -odpowiedział po dłuższej chwili, a Caluma to wyrwało z zamyślenia.
- O czym ty mówisz? -zapytał zdezorientowany, delikatnie unosząc głowę.
- Mówię, że czas pokaże. -westchnął wzruszając ramionami.
- O co chodzi? Masz mi powiedzieć. -złapał jego rękę i mocno ścisnął.
- Ja bez ciebie nie dam rady Cally. - odpowiedział cicho, a w oczach bruneta momentalnie pojawiły się łzy, które już po chwili spływały po jego rozgrzanych policzkach. Przeprosił go i położył głowę na jego klatce. - tak strasznie się przepraszam.
-To nie twoja wina skarbie. -przytulił go do siebie i choć nie lubił okazywać swojej słabości zaczął cicho płakać.
- Moja, gdybym się tak nie starał nie poznałbyś mnie i wszystko byłoby w porządku. Co z Majkelem? Co z Lottie? Co z twoimi rodzicami i bratem? Chcesz ich krzywdzić? Chcesz odebrać im część życia uganiając się za moim? Nie możesz Luke. Oni ciebie potrzebują. -pocałował go krótko i nie powstrzymywał już łez.
- Akurat to, że cię poznałem to najlepszy przypadek w moim życiu. Nie chcę ich krzywdzić, przecież wiesz, że nie, ale gdy patrzę na moje życie bez ciebie...ono wydaje się po prostu cholernie niekompletne i nie wyobrażam sobie tego. Moje życie bez ciebie jest jak Pizza bez sera. A nikt przecież takiej nie chce prawda? -głos załamywał mu się coraz bardziej, z każdym wypowiedzianym słowem.
W pokoju panowała cisza. Słychać było tylko płacz tej dwójki, którą los chciał rozdzielić. To ta dwójka, która czekała na siebie dwa lata by w tak głupich okolicznościach poznać się bliżej i uzależnić od siebie nawzajem. To ta dwójka, która udawała, że się nie widzi choć każdy z nich miał swój mały wkład w ten związek od samego początku. A teraz, gdy miało być tylko lepiej los postanowił rzucić im kolejne wyzwanie, tym razem takie, którego pokonać się nie da i jedynym wyjściem jest zaakceptowanie przegranej.
- Nie trać życia przeze mnie. -szepnął i zrobił chwilę przerwy by w tym czasie otrzeć policzki Luka z łez. - pomyśl o Lottie...co powiedzą jej rodzice? Że poszedłeś tam gdzie Cal? I że już nigdy cię nie zobaczy? Słońce.. - kontynuował równie cicho,a po chwili znów poczuł silny ból w brzuchu.
CZYTASZ
just say that you love • cake •
FanfictionCalum nie umie matematyki, za to Luke umie ją za dobrze. (Częściowo oparte o tekst piosenki "Close As Strangers") Zawiera sceny nieodpowiednie dla wszystkich. 🎖#219 🎖#199 🎖#47 🎖#45 🎖#24 🎖#22 🎖#20 🎖#15 🎖#12 🎖#2 -cake 🎖#1 -cake