> 10 <

897 76 15
                                    

Luke wiedział, że Calum pisze teraz sprawdzian bo jego mama musiała zostać dłużej by on był w stanie to zrobić. Naprawdę trzymał za niego kciuki i czekał jak na szpilkach na powrót swojej mamy i na informacje, które prawdopodobnie od niej dostanie.

Calum stał przed drzwiami od sali z matematyki i przeglądał jeszcze wszystkie zadania, które zrobił razem z Lukiem. W końcu pchnął drzwi i wszedł do środka. Po napisaniu testów, które otrzymał by ostatecznie zdać rok wyszedł z sali. Jego policzki jednak nie pozostały suche. Widział jak Luke trochę dalej chodzi w tą i z powrotem. Nie chciał go spotkać bo nie wyglądał za dobrze więc stwierdził, że wyjdzie innym wyjściem.

***

Luke poszedł do szkoły i cały czas szukał wzrokiem Caluma. Jednak dzisiaj nie było mu najwyraźniej dane zobaczenie jego naprawę dobrej sylwetki i jego nieco uroczej, ale nadal pięknej twarzy. Rozumiał to, że prawdopodobnie nie przyszedł do szkoły bo napisał już sprawdzian i tak naprawdę nic go tu już nie trzymało. Późnym wieczorem, po powrocie do domu siedział smutny i słuchał muzyki. Za bardzo przyzwyczaił się do jego obecności i gdy nie było go w pobliżu czuł jakby brakowało mu jakiejś części do prawidłowego funkcjonowania.

Tymczasem Calum siedział w domu i pakował rzeczy na wyjazd, który był już za niecały tydzień. Cieszył się niezmiernie, ale dotykał go fakt, że jego plan, plan zdobycia w pewnym senie Luka dobiegł końca. Cóż, Calum nadal sądził, że nie ma u niego szans, tak więc z uśmiechem na twarzy szykował się na dość krótką odskocznie od rzeczywistości.

***

Calum zdał, chodź był święcie przekonany, że tak nie jest. Miał być na lotnisku jutro o osiemnastej, więc dom opuści najprawdopodobniej dwie godziny wcześniej. Był spakowany już od kilku dni, jednak co chwilę sprawdzał czy aby na pewno spakował wszystkie potrzebne mu rzeczy. Wieczorem poprosił Luka by jutro, przed wyjazdem się spotkali na co on oczywiście się zgodził, a sam poczuł się o wiele lepiej.

Luke ucieszył się gdy Calum zaproponował spotkanie. Nie widział go kilka dni i to nie były dobre dla niego dni. Nie wiedział co się z nim dzieje, ale wiedział, że jeszcze nigdy się tak nie czuł i wiedział też, że powodem jest nikt inny jak chłopak, którego imienia na początku nie pamiętał, a teraz myślał tylko o nim. Tak jak teraz. Myślami był już przy jutrzejszym spotkaniu.

***

"Wszystko spakowane". Powiedział sam do siebie i uśmiechnął się szeroko sprawdzając godzinę. Zostało niecałe dwadzieścia minut do tego by zjawił się tu Hemmings. Mama kilka razy była u niego upewniając się, że na pewno dobrze się czuje i, że sobie poradzi. Calum odetchnął z ulgą myśląc o nowym życiu jakie chwilowo spotka go nigdzie indziej jak w Los Angeles. Usłyszał dzwonek do drzwi, ale był tak zmyślony, że nawet nie wpadł na to by otworzyć. Zrobiła to jednak jego mama pozwalając blondynowi udać się do jego pokoju i dziękując nieprzerwanie za lekcje matematyki. Uśmiechnął się gdy zobaczył go już u siebie.

Jechał do domu Caluma i naprawdę się stresował. Nie wiedział co mówić ani co robić. Po prostu postanowił, że będzie improwizował. - cześć -uśmiechnął się zaraz po wejściu do jego pokoju.

- Chciałbym ci podziękować. -poklepał miejsce obok siebie.

- Za co? - pyta niepewnie siadając w wyznaczonym miejscu.

- Za wszystko, a szczególnie za matematykę. -nadal się uśmiechał patrząc na jego trzęsące się ręce.

- Em nie ma problemu. -przeczesał włosy i starał się uśmiechnąć.

- Co jest? -popchnął go lekko własnym ramieniem. Sam nie wie kiedy zdobył tyle odwagi, ale najwyraźniej żyje tym, że już jutro go tu nie będzie.

- Źle się ostatnio czuję. -odpowiedział opuszczając wzrok.

- Nie musiałeś przychodzić skoro źle się czujesz. -popatrzył na niego bo wiedział, że on tego nie robi i doszukiwał się czegoś co mogło by go chodź trochę zdradzić.

- Chciałem... tak myślę. -powiedział niepewnie.

- Okej. -zaśmiał się. - nie będę się wtrącać. Chciałem ci podziękować i no...pożegnać się bo w końcu jesteśmy kolegami tak?

- Jesteśmy. -patrzy na niego, ale słowo kolegami powiedziane w jego stronę nieco go zabolało. Znowu ta nieznośna cisza, ale o czym mieli rozmawiać? No właśnie. Nie było tematów odkąd nie było matematyki. Calum chyba zapomniał jakim uczuciem go darzył, albo przyzwyczaił się do jego obecności na tyle by nie dostawać ataku paniki za każdym razem gdy Luke tylko się do niego zbliżał.

- Więc jesteś gotowy podbić Los Angeles? -pyta Luke śmiejąc się, ale bez cienia wesołości. Nie ma już nawet siły udawać, że jest okay. Bo nie jest. Calum wyjeżdża na sześć tygodni i nawet nie wie o jego uczuciach do niego.

- Oj tam razu podbić naj... -zaczął jednak jego mama przerwała mu ten pewnie dość długi monolog. -muszę iść. -zabrał walizkę i zniósł ją po schodach na dół. Luke uśmiechnął się smutno i wstał za nim.

- Wiem mamo. -odpowiadał tak samo na kolejne już pytanie typu "pamiętaj aby..." bo już kończyły mu się pomysły na odpowiedzi. -po prostu znajdź te kluczyki bo musimy jechać. -przerwał jej by zajęła się czymś pożytecznym jak na przykład szukaniem kluczy do auta, które zgubiła dosłownie chwilę temu. Luke stał z boku i myślał co ma robić. Czy w ogóle ma robić cokolwiek?

Stanął przy samochodzie wcześniej pakując walizkę. -to do zobaczenia za ile? Huh sześć miesięcy. -uśmiechnął się do niego i poklepał po ramieniu patrząc jak stoi lekko oszołomiony.

- Tak, tak myślę. -powiedział po czym Calum zaczął wsiadać do samochodu. Sześć tygodni. Ta myśl zdecydowanie kierowała Lukiem kiedy pod wpływem impulsu złapał jego rękę i przyciągnął go do siebie łącząc ich usta...


✉✉✉

Hehe Polstat czy Tvn? :) Ciekawe co na to Calum :) Zaskoczeni? Mamy nadzieje, że tak, a jak nie to zostańcie jeszcze z nami to może was czymś zaskoczymy. Będzie czym :) Wydarzenia nabierają tempa.

Czy Luke dobrze zrobił?

Trochę dużo pytań i uśmieszków, ale przeżyjecie <3




just say that you love • cake •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz