Zabierzcie mnie stąd

1.2K 176 9
                                    

Byli już w drodze do domu zamieszkiwanego przez Park JiKyunga i jego syna. Yoongi nie zamierzał nigdy go poznawać, ani tym bardziej z nim mieszkać, ale jego matka była nieugięta. Przez całą drogę nie odzywali się do siebie. Kobieta nie zamierzała denerwować syna, a ten wszczynać kłótni, więc wydawało im się, że droga ciągnęła się niemiłosiernie długo. Na dodatek rozpadało się i bezpieczny dojazd graniczył z cudem, przez co nastąpiło niezamierzone opóźnienie.

Wreszcie dojechali. Oczom Yoongiego ukazał się dwupiętrowy dom większy i ładniejszy, niż się spodziewał. Znacząco wyróżniał się spośród innych budynków w okolicy. Nieduży, ale urokliwy ogródek pełen był bogatej roślinności rozsianej gdzie popadnie, gdzieniegdzie niezbyt zadbanej, co jednak ani trochę nie ujmowało jego pięknu.

Krótko po rozlegnięciu się dzwonka do drzwi, zostały one otwarte przez znanego już Yoongiemu mężczynę. Spojrzał na swoją matkę, która na powitanie została ucałowana w policzek przez swojego przyszłego męża. Miał ochotę zwymiotować na ten widok, ale powstrzymał się, żeby nie robić niepotrzebnych scen. Uśmiechnął się do niego i uścisnął mu dłoń, aby tylko nie uznał go za jakiegoś niewychowanego gówniarza, chociaż wiedział, że potem się o tym przekona.

W środku dom nie wyglądał już tak pięknie. Racja, był duży, ale nastawiony bardziej na funkcjonalność, niż wygląd. Meble nie pasowały kolorystycznie do siebie, a brak dekoracji i wszelkich bibelotów sprawiał, że wydawało się w nim pusto i bez życia.

- Jak ci się tu podoba Yoongi? – zagadnęła kobieta podchodząc do niego i obejmując.

- Tak trochę... - mruknął i wyswobodził się z objęcia rzucając matce ostre spojrzenie.

- Brakuje w tym domu kobiety, prawda? – zaśmiała się.

Yoongi stał w miejscu ze wzrokiem utkwionym w drzwiach prowadzących do salonu znajdującego się na samym końcu korytarza, zaraz obok schodów. Nie docierały do niego głosy pary kochanków, których starał się za wszelką cenę ignorować. Chciał wyrwać się z tej szarej rzeczywistości i wrócić do domu, w którym chciał mieszkać tak długo, jak tylko byłoby to możliwe.

- Yoongi?

Podskoczył przestraszony na te słowa i odwrócił się w stronę mężczyzny, spoglądając na niego pytająco. Musiał podnieść wyżej głowę, bo ten był od niego wyższy o całą głowę, co niezmiernie go denerwowało.

- Nie bój się mnie – powiedział łagodnie i kontynuuował z uśmiechem na twarzy. – To może spotkasz się z Jiminem, co? Jest na górze. Zaprowadzić cię do niego?

- Nie, dziękuję. Pójdę sam.

Po tych słowach wyminął mężczynę nawet na niego nie patrząc i wszedł po schodach prowadzących na drugie piętro, gdzie znajdował się pokój jego przyszłego ,,brata". Podszedł do pokoju, za którym dobiegały czyjeś głosy.

- To chyba tutaj - zauważył.

Wziął głęboki oddech, błagając w duchu, żeby tylko jego przyszły brat nie był jakimś idiotą, którego będzie się wstydził przez najbliższy najgorszy w jego życiu rok.

Złapał za klamkę i nacisnął ją, po czym drzwi uchyliły się. Za nimi ujrzał przestronny, duży i ładnie urządzony pokój ze ścianami w kolorze błękitu. Na ziemi siedziała gromadka nieznanych mu osób, pradopodobnie kolegów Jimina. Właśnie, nie miał pojęcia który z nich był tym właściwym.

- Kto to jest? – zapytał ktoś.

Nastała cisza. Wszyscy w pomieszczeniu wgapiali się w zaciekawieniu w nieznajomego, na co ten poczuł się jeszcze gorzej. Nie lubił przebywać w obecności obcych mu ludzi. Szczególnie tych w jego wieku.

- Yoongi? – zapytał jakiś rudowłosy chłopak siedzący naprzeciwko drzwi.

- Ty jesteś Jimin? – odpowiedział pytaniem.

- O, czyli to jednak ty –odparł z szerokim uśmiechem, na co jego oczy przybrały kształt podłużnych kresek. – Gramy w butelkę. Dołączysz się?

Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał na podłogę, na której rzeczywiście leżała butelka po cola-coli, a cała reszta siedziała w kręgu dookoła niej. Przerzucił wzrok na Jimina, który uśmiechał się głupawo w jego stronę.

- No chyba nie – pomyślał.

Zatrzasnął drzwi i odwrócił się na pięcie idąc w kierunku schodów. Za sobą usłyszał dźwięk otwierających się drzwi i czyjeś kroki. Gwałtownie przyspieszył kroku mając nadzieję na szybką ucieczkę, jednak nagle poczuł uścisk nadgarstku. Odwrócił się przez ramię, aby ujrzeć widzianą wcześniej czuprynę rudych włosów należących do już znienawidzonego przez niego chłopaka.

- Dlaczego uciekasz? Zagraj z nami – zaskomlał robiąc maślane oczka.

Wyrwał dłoń z jego uścisku i cofnął się o krok.

Teraz mógł go zobaczyć w pełnej okazałości. Zdziwił go fakt, że mimo wysokiego wzrostu jego ojca, był od niego niższy, a wiedział, że w tym aspekcie nie miał się czym chwalić. Na widok jego twarzy coś w nim drgnęło, ale tylko przez chwilę. W końcu go nienawidził bez względu na to, jak wyglądał, jak się zachowywał i kim w ogóle był. Przecież razem ze swoim ojcem zepsuli mu życie. To niewybaczalne.

- Przyszedłem cię tylko poznać, a skoro już się znamy, to idę do domu – rzucił i dopiero po chwili przemyślał to, co powiedział, na co mentalnie spoliczkował się za ten tekst.

Rudowłosy przewrócił oczami i złapał za rękę blondyna ignorując jego szamotaninę. Wszedł z nim do swojego pokoju, machając radośnie swoim przyjaciołom. Po wciągnięciu Yoongiego do środka krzyknął radośnie:

- Patrzcie, chyba mamy chętnego! 

----------------------------------------

Powoli zaczyna się dziać, he he.

Are You Mad? | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz