Wracali do domu w nadwzwyczaj pachmurnym nastroju. Głównie było to spowodane Jiminem, który zwykle roześmiany i pogodny – teraz stracił wszelkie chęci do zabaw. Przez cały czas spoglądał na Yoongiego, który nerwowo stukał palcem w zalaną setkami tysiącami kropel szybę.
Tak, od jakiegoś czasu niebieskie niebo przykryły ciemne chmury zwiastujące burzę. Z tego powodu Namjoon zarządził szybką ewakuację, na szczęście w samą porę. Krótko po wyjeździe plażę ztargał silny wiatr i deszcz zabierający wszelkie chęci do spędzania miłego czasu na świeżym, letnim powietrzu.
Ponury klimat jak najbardziej odpowiadał Yoongiemu, który w tamtym momencie przeżywał swoje wewnętrzne piekło. Nie potrafił on bowiem dojść do całej prawdy nie pytając o nią uprzednio samego Jimina. Zazwyczaj sam potrafił odkryć wszelkie sekrety własnym tokiem myślenia. Tym razem nie posiadał żadnych informacji. Kompletne zero. O swoim chłopaku nie wiedział nic. Jego szara przeszłość była mu znana tylko w paru procentach. Całe te ataki i paranoje, koszmary senne zdawały mu się nie mieć żadnego sensu. Wszystkie jego możliwe teorie ropadały się jak domek z kard.
Kim był Jimin i dlaczego zachowywał się tak, a nie inaczej?
– Yoongi, wszystko w porządku?
Liczne szepty i błagania chłopaka o powiedzenie tych magicznych słów ,,Nie, wszystko w gra" nie przynosiły żadnych efektów. W końcu rudowłosy przemógł się i zakończył ciągłe proszenie blondyna o powiedzenie mu czegokolwiek. Wiedział, że go zranił. Wprawił w zakłopotanie, sprawił zawód. Okłamał. Ale przecież inaczej nie dało się tego załatwić, prawda?
Przecież już nigdy więcej by się po tym do niego nie odezwał.
Bo mimo swojej najgorszej możliwie przeszłości da się jakoś żyć, a nawet trzeba. Co tam fakty, które można przecież zataić.
Na Jungkooka nie śmiał nawet spojrzeć. To on był powodem tej całej schadzki. I teraz zostało mu tylko błaganie go o litość, ale nawet na to nie mógł się zdobyć. Jedynie zajął miejsce obok Taehyunga, przy oknie. Jak najdalej od Jimina. Był na siebie zły, ale przecież nie mógł przeprosić. Nikt nie wybaczyłby nigdy takiej osobie.
Mimo tego co się stało, dalej był dumny jak paw. Wierzył, że Jimin kiedyś sam do niego przyjdzie i to bez jego ingerencji. Takie było już jego przeznaczenie, a przynajmniej w to właśnie wierzył.
A Yoongi tkwił w tej niewiedzy aż do powrotu, kiedy to postanowił stanąć oko w oko z tak naprawdę obcą sobie osobą i porozmawiać z nią. Tym razem szczerze.
Pomachał odjeżdżającemu z daleka samochodowi, który był okupywany przez resztę jego brygady. Akurat jego dom mieścił się najbliżej ich trasy, więc razem z Yoongim został podwieziony najszybciej. Kiedy już odjechali, nawet nie oglądając się za siebie wbiegł na do domu i w podskokach ściągnął swoje przemoczone buty, które rzucił na oślep na podłogę. Obejrzał się jeszcze raz za siebie, żeby zatrzasnąć niedomknięte drzwi frontowe i rzucił się na schody, aby tylko dotrzeć do pokoju blondyna. Miał zamiar porozmawiać z nim tak szybko, jak tylko było to możliwe. Nie mógł zostawić tej sprawy w takim stanie. Nie mógł też wyjawić mu całej prawdy, ale zawsze lepsze te pół, aniżeli całość, prawda?
Wtargnął do jego pokoju, w którym jednak nie zastał tej właściwej osoby. Przywitał go jedynie półmrok, gdyż przez zasłonięte okna nie wpadała nawet najmniejsza wiązka światła. Zrozumiał, że Yoongiego tam nie było. Gdzie więc mógł pójść?
CZYTASZ
Are You Mad? | yoonmin
Fanfiction[Porzucone] 18-letni Min Yoongi z dnia na dzień dowiaduje się o ślubie swojej matki z obcym mu mężczyzną. Okazuje się również, że ma on syna, z którym już niedługo przyjdzie mu mieszkać. Min nie potrafi zaakceptować ani Jimina, ani jego ,,nienormaln...