Rozdział 24

34 8 0
                                    

Jeszcze przed kilkoma minutami czułam niewyobrażalny strach. Bałam się, że nigdy więcej nie zobaczę Camerona żywego. Byłam pewna, że mój przyjaciel był w stanie się zabić. Gdyby nie ja i Nathan, mogłoby już go nie być.

Wiedziałam, że na tym się nie skończy. Cameron potrzebował pomocy. Nie tylko fachowej, lekarskiej pomocy, która była mu bardzo potrzebna, ale również pomocy psychicznej. Nie chciałam, aby sytuacja z dzisiaj jeszcze kiedykolwiek się powtórzyła, lecz z gorszym skutkiem. Wiedziałam też, że nie powinnam była czuć się odpowiedzialna za Camerona. Był on przecież dorosłym człowiekiem, więc nie mogłam za niego podejmować decyzji. Niestety, lata spędzone razem, zwierzanie się sobie i wiele innych czynników wpływało na sprawę trochę inaczej. Wszystko się komplikowało, a powodem kłopotów byłam ja. Moja zwiększona wrażliwość i uczuciowość czasami były zaletą, ale w większości przypadków chciałam się pozbyć tych cech.

Po odebraniu wiadomości od Blueya byłam załamana. Wiedziałam, że straciłam pracę swoich marzeń na zawsze. Gdybym teraz postarała się ją odzyskać, może bym coś wskórała. Było to jednak niemożliwe, gdyż musiałam zostać w Brighton i pomóc Cameronowi. Gdybym miała przy sobie Nathana, czułabym większe wparcie, ale chłopak wyjeżdżał jutro do Londynu, aby zacząć próby na trasę, która miała rozpocząć się już za pięć dni.

Odwróciłam się w tył i spojrzałam na rozmawiających Nathana i Camerona. Cam na początku nie darzył Nathana sympatią, ale teraz wyraźnie się to zmieniło. Z uśmiechem patrzyłam na najbliższe mi osoby, jednak wiedziałam, że muszę powrócić do rzeczywistości.

Podeszłam do chłopaków i stanęłam przed nimi.

- Coś się stało? - spytał Nathan, na co ja przecząco pokręciłam głową. Nie mogłam teraz powiedzieć mu prawdy. Nie chciałam tego.

- Wpadliśmy na pewien pomysł, Becca. - powiedział Cameron, lekko się do mnie uśmiechając. - Zgłoszę się do psychologa. Może on mi z tym wszystkim pomoże. Sam sobie nie dam rady. Myślę, że nie muszę ci się tłumaczyć. W końcu to rak i...

- Nie musisz nic mówić. - przerwałam mu, przytulając się do niego. Cieszyłam się, że najgorsze już minęło. Cały strach o Camerona poszedł w niepamięć, ale to niestety nie cofnęło choroby, jaką chłopak został obarczony.

- Bardzo cię przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Chciałem się zabić, ale już teraz wiem, że byłby to wielki błąd. Nie mógłbym być świadkiem na waszym ślubie, a to przecież już niedługo. - rzekł podekscytowany Cameron, odsuwając mnie od siebie, aby móc z uśmiechem spojrzeć mi się w oczy. - Poważnie, jestem szczęśliwy, że będziecie małżeństwem. W sumie nigdy nie byłem zwolennikiem małżeństw, ale jeśli to was uszczęśliwi, nie wahajcie się ani chwili. Życie jest za krótkie na wahania. Rób, co podpowiada ci serce.

Patrzyłam się w oczy swojego przyjaciela. Nie tylko one się śmiały. Uśmiech na twarzy White'a był dla mnie jak długo wyczekiwana nagroda. Wiedziałam, że będę musiała zapamiętać tą chwilę na dłużej, gdyż już niedługo wszystko mogło się diametralnie zmienić.

Wieczorem wróciliśmy do swoich domów. To znaczy Nathan wrócił do swojego, a ja zabrałam Camerona do siebie. Nie wyobrażałam sobie zostawić go samego. Chciałam wierzyć w jego obietnice, że już nic sobie nie zrobi, ale nie mogłam. Rozsądek podpowiadał mi, że nie mogłam mu zaufać.

Siedziałam na obrotowym krześle z kubkiem herbaty w ręku. Przypatrywałam się Cameronowi, który siedział po turecku na moim łóżku i patrzył się w ciemne okno. Na ulicy, na której mieszkaliśmy, oszczędzono lamp, więc wieczorami lepiej było chodzić z latarką.

- Jest mi strasznie przykro, Becca. - zaczął Cam, spuszczając wzrok na podłogę. - Nie powinienem był odstawiać tego całego cyrku. Przeze mnie musiałaś jechać do Londynu i z powrotem, a o Nathanie już nie wspomnę. Ja naprawdę nie chciałem tego zrobić. To chyba z nerwów. Wiesz, nie codziennie dowiadujesz się, że masz śmiertelny nowotwór.

Two for Life ➳ Nathan SykesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz