Rozdział 25

50 9 1
                                    

Poprzedniego wieczoru Cameron zasnął na kanapie w pokoju gościnnym na parterze. Miałam dla siebie cały swój pokój, co jak najbardziej mi odpowiadało. Cam chciał iść do swojego domu, ale mu na to nie pozwalałam. Jego emocje wcale nie były ustabilizowane, co mogłam potwierdzić przez atak furii chłopaka, kiedy ten dowiedział się, że nie miałam już pracy. Nie mogłam pozwolić na to, aby Cameron znów targnął się na swoje życie. Miałam dość problemów.

Mimo znalezienia Camerona, w dalszym ciągu odczuwałam wewnętrzy niepokój. Denerwowałam się tym, że mój przyjaciel nie chciał poddać się leczeniu przeciwko nowotworowi. Może zrozumiałabym go, gdyby nie była to tak poważna choroba, ale musieliśmy spojrzeć prawdzie w oczy. Nowotwór to jedna z najgroźniejszych chorób znanych ludzkości w tych czasach, a Cameron postanowił się nią nie przejmować i żyć tak, jakby wcale na nią nie cierpiał. Nie rozumiałam jego toku myślenia, ale musiałam go zrozumieć. Nie miałam wyboru. Sama nigdy nie byłabym na tyle odważna, aby zrezygnować z leczenia. Sama nie radziłabym sobie tak dobrze ze świadomością choroby jak Cameron, który mimo wszystkiego, co zrobił, znosił to całkiem nieźle.

Obawiałam się najbliższej przyszłości, ale póki co starałam się nie myśleć o najgorszym. Już za dwa dni Nathan miał przecież zacząć swoją pierwszą tak poważną trasę koncertową. Wprost nie mogłam się doczekać, aby znów zobaczyć Sykesa na scenie.

Postanowiłam dłużej nie leżeć w łóżku i zejść na dół. Miałam nadzieję, że zastanę Camerona w dobrym humorze. Ostatnie czego było mi trzeba to pocieszać człowieka, który niedługo umrze i to przez samego siebie. Obiecałam sobie jednak, że nie będę przekonywać go do zmiany decyzji. Ugryzę się w język, kiedy będzie to potrzebne.

Zeszłam na dół po schodach i zobaczyłam Camerona leżącego na kanapie i wpatrującego się nieprzerwanie w sufit. Podeszłam do niego, a kiedy tylko chłopak zobaczył, że się do niego zbliżam, podniósł się do pozycji siedzącej i lekko się uśmiechnął.

- Hej. - powiedział, ziewając.

- Jak się czujesz? - spytałam, siadając na fotelu usadowionym obok kanapy.

- Może być. Nie najlepiej, nie najgorzej. Może być. - powtórzył, przecierając oczy dłońmi. Chłopak wyglądał na zmęczonego, ale mimo to, uśmiechnął się do mnie. Byłam prawie pewna, że miał za sobą niprzespaną noc ze względu na wczorajsze wydarzenia, ale nie doptywałam go o to. Widziałam, że mój przyjaciel miał dość.

- Zrobię śniadanie. - oznajmiłam, na co Cam skinął głową. Kiedy wyszłam z salonu, chłopak położył się na kanapie. Chciałam, aby odpoczął.

Kiedy tylko zrobiłam śniadanie, zadzwonił telefon. Myślałam, że był to Nathan, ale ku mojemu zdziwieniu dzwoniła moja mama.

- Becca, mam do ciebie ogromną prośbę. - zaczęła mówić moja mama, a ja już zastanawiałam się, co takiego miała na myśli. - Rozmawiałam dzisiaj przed wyjściem do pracy z Cameronem i powiedział mi, że nie chce poddać się leczeniu. Musisz mu powiedzieć, że źle robi. Pomóż mu, Becca. Wiesz, że on ma tylko ciebie. W tobie moja nadzieja, kochanie. Musisz go do tego przekonać.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza, a ja również nic nie mówiłam. Nie chciałam nic mówić. Nie chciałam martwić mamy swoją decyzją. Musiałam jej jednak o wszystkim powiedzieć.

- Przepraszam, ale nie mogę nic zrobić. - odparłam na jednym wdechu. - Cameron jest dorosły, a ja nie mogę nic poradzić na jego decyzje. Przepraszam, mamo. - powiedziałam, po czym rozłączyłam się. Miałam nadzieję, że Cameron nie słyszał tej rozmowy.

Zawołałam chłopaka na śniadanie, jednak nie przychodził. Zaczęłam się martwić, więc poszłam do salonu sprawdzić, czy dzieje się z nim coś niedobrego. Na szczęście, Cameron spał, a ja z uśmiechem usiadłam na fotelu i odetchnęłam. Dobrze się czułam wiedząc, że nic mu nie grozi i już jest bezpieczny.

Two for Life ➳ Nathan SykesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz