Rozdział 26

54 8 0
                                    

Patrzyłam się z uśmiechem na Camerona. Nie miałam serca, aby przerwać mu rozmowę z dziewczyną, do której się uśmiechał. Widocznie mu się podobała. Mogła to być jego koleżanka ze szkoły lub dawna znajoma. Mogła to też być zupełnie nowo poznana osoba, która naprawdę wpadła Cameronowi w oko.

Nie mogłam oderwać wzroku od mojego przyjaciela. Był uśmiechnięty i naprawdę szczęśliwy. Dawno nie widziałam go w takim stanie, a w tej chwili radość była mu bardzo potrzebna. Po chwili spotkałam się wzrokiem z Cameronem. Chłopak skinął głową, co odebrałam za znak, że mogę sobie pójść i zostawić go z piękną dziewczyną. Nie wahałam się ani chwili. Uśmiechnęłam się tylko do chłopaka i podniosłam kciuk w górę, po czym odwróciłam się i zaczęłam iść przed siebie.

Trzymałam w dłoni telefon i wybrałam numer do Nathana. Chciałam powiadomić go o tym, że jutro z Cameronem zamierzamy przyjechać na jego pierwszy koncert z nowej trasy. Nie mogłam się już doczekać tego wydarzenia, jako że miał to być pierwszy tak duży solowy koncert Sykesa. Kliknęłam jego zdjęcie na telefonie, po czym przyłożyłam telefon do ucha. Zamiast usłyszenia po drugiej stronie słuchawki jego głosu, usłyszałam paniczny krzyk. Nie dochodził on jednak z głośnika mojego telefonu, ale zza moich pleców. Gwałtownie się odwróciłam i pierwszym, co ujrzałam, był Cameron leżący bezwładnie na chodniku. Dziewczyna, z którą przed chwilą jeszcze rozmawiał mój przyjaciel, krzyczała, a po chwili ukucnęła przy nim i zaczęła potrząsać jego ramionami. Upuściłam telefon na ziemię mimo, że słyszałam w nim głos Nathana, który mówił : "Becca, co jest? Jesteś tam? Co się dzieje? Becca!"

Podbiegłam szybko do Camerona i nieudolnie próbującej go ratować dziewczyny, po czym poprosiłam, a raczej rozkazałam jej, aby jak najszybciej zadzwoniła po karetkę pogotowia jako że ja przed chwilą upuściłam swój telefon i kto wie, czy już został ukradziony czy też stać miało się to dopiero za chwilę. W tej chwili nie obchodził mnie jednak ani trochę mój telefon, lecz Cameron, który nie oddychał. W tej chwili dopiero zaczęłam żałować, że nie nakazałam mu iść do lekarza tylko słuchałam jego wywodów o tym, że skoro niedługo ma umrzeć, chce pożyć tak, jak zawsze tego chciał. Przepraszam, Cameron. Jeżeli się obudzisz, już nigdy nie posłucham cię w kwestii twojego zdrowia.

****

Siedziałam na szpitalnym korytarzu, podtrzymując dłońmi swoją głowę. Czekałam na jakiekolwiek wieści dotyczące Camerona. Czułam się winna, że zostawiłam go bez opieki na tych kilka sekund. Nie miałam pojęcia, dlaczego chłopak stracił przytomność, choć w tej chwili świadomość tego nie była mi potrzebna. Najważniejsze było to dla mnie to, aby Cam jak najszybciej się ocknął.

Podnosiłam głowę, kiedy tylko jakiś lekarz lub pielęgniarka przechodziła obok mnie. Niestety, czekałam tutaj od około dwudziestu minut i w dalszym ciągu nic się nie dowiedziałam. Moje nerwy były nadszarpnięte. Cameron dopiero co chciał się zabić, a ja będąc ślepa, pozwoliłam zostawić go samego z dziewczyną na kilka sekund. Może wczoraj oprócz tych nieprzyjemnych zdarzeń zdarzyło się coś jeszcze?

Czas, który przesiedziałam na korytarzu niezmiernie się dłużył, ale w końcu z sali obok wyszedł lekarz, który podszedł właśnie do mnie, a nie do kilku innych zamartwiających się osób, również siedzących na tym korytarzu.

- Cameron się ocknął. Wszystko jest dobrze, ale powinna pani go przekonać, aby został w szpitalu i poddał się leczeniu. Pan White nie chce ze mną o tym rozmawiać. Twierdzi, że nic nie jest w stanie go tu zatrzymać. Pani, jako jego dziewczyna, powinna przekonać go do leczenia. Wiem, że to trudna choroba, ale jeśli odpowiednio wcześnie zacznie się działać, szanse na przeżycie są znacznie większe.

Wyłapałam najważniejsze informacje z tego, co powiedział lekarz. Najbardziej zdziwiło mnie to, że nazwał mnie dziewczyną Camerona. Nie wiedziałam, czy naprawdę tak myślał czy Cameron naopowiadał mu coś stworzonego przez siebie.

Two for Life ➳ Nathan SykesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz