Rozdział 11

74 9 1
                                    

Stałam przed lustrem w pokoju, który wynajął nam Nathan na czas pobytu w Nowym Jorku. Przeglądałam się i wręcz nie dowierzałam, że mogę tak dobrze wyglądać.

Nathan już wcześniej o wszystko zadbał. Przed osiemnastą w naszym pokoju pojawiły się stylistka i makijażystka, o których Nath wcześniej mi nie wspomniał. Byłam zdziwiona obecnością takich osób w tym miejscu, ale skoro chłopak dbał tak bardzo o to, jak będę dziś wyglądać, wieczór musiał być dla Nathana czymś ważnym.

- Jesteś pewien, że mogę tak wyjść do ludzi? - spytałam bruneta, na co ten się cicho zaśmiał.

- Kochanie, wyglądasz wspaniale. Zawsze wyglądasz idealnie, ale dzisiaj przerosłaś samą siebie. - odrzekł, stając obok mnie i przeglądając się w lustrze. Chłopak po krótkiej chwili patrzenia na siebie samego, zrezygnował z tej czynności i spojrzał mi się w oczy. Oczywiście w odbiciu lustrzanym, nie tak naprawdę.

- Nie mogę się doczekać wieczoru. Zabieram się w bardzo fajne miejsce i poznasz dużo ciekawych ludzi, których ja nie do końca znam, ale tak jakby wprosiłem się na tę imprezę.

- Proszę, proszę. Wygadałeś się, panie Sykes. Zabierasz mnie na imprezę. - powiedziałam, uśmiechając się do niego.

- Nie na byle jaką imprezę, panno Becco. Poza tym, już niedługo pani się o wszystkim przekona, więc nie zabieram pani czasu, bo musimy już iść.

Spojrzałam się na zegar wiszący na ścianie. Był srebrny i byłam pewna, że nie była to tylko tania chińska farba, ale najprawdziwsze srebro. Znajdowaliśmy się w końcu w Hotelu Plaza, a to miejsce mówiło samo za siebie. Ten hotel zawsze kojarzył mi się z wielkim bogactwem i tym, że pokoje wynajmują tu sami nowojorscy biznesmeni lub słynne gwiazdy, a teraz byłam tutaj ja. No tak, Nathan był gwiazdą, ale i tak czułam się tu tak zwyczajnie. Jak za starych, dobrych czasów w Brighton, kiedy to się poznaliśmy i kiedy Nathan mi wyznał, że jego największym marzeniem jest pojechać właśnie do Nowego Jorku. Wtedy było to dla nas niemożliwe, a dziś? Dziś idę na imprezę w Nowym Jorku z Nathanem Sykesem, obecnie wielką gwiazdą, i cieszę się życiem jak tylko mogę. To jest piękne i nikt mi tego nie odbierze.

Kiedy wyszliśmy z hotelu, spodziewałam się zobaczyć przed sobą czarną luksusową limuzynę, ale zamiast tego ujrzałam zwykłą, żółtą nowojorską taksówkę. Nathan nie żył w luksusie i to mi się podobało, jednak to, że mieliśmy na tą jakże luksusową imprezę taksówką, budziło moje podejrzenia. Nie miałam pojęcia, jakiego charakteru ma być ta tajemnicza impreza, ale teraz zrobiła się jeszcze bardziej tajemnicza.

Wsiedliśmy do taksówki. Podczas drogi w te tajemnicze miejsce nie odezwałam się do Nathana ani słowem. Nie miałam takiej potrzeby, a poza tym - on chyba również jej nie miał, skoro nic nie mówił. Sykes jednak przez cały ten czas trzymał mnie za rękę i uśmiechał się. Nie do mnie, ale po prostu się uśmiechał. Nieprzerwanie, przez ten cały czas podróży się uśmiechał.

Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Tak przynajmniej myślałam, kiedy taksówka się zatrzymała, ale jak się później okazało, nie miałam racji.

- Gdzie jesteśmy? - spytałam Nathana. Miejsce, w którym się znajdowaliśmy, nie przypominało ani trochę typowej nowojorskiej imprezy. Staliśmy bowiem na ulicy, która nie była w ogóle oświetlona, a przy niej znajdowały się tylko domy z cegły, a nie miejsca na imprezy.

- Żeby było ciekawiej, pomyślałem, że lepiej będzie kawałek się przejść, a nie podjechać tak oficjalnie pod drzwi z czerwonym dywanem przed wejściem. Pomyśl tylko, wszyscy tak właśnie tam się pojawią. Przyjadą luksusowymi limuzynami z przyciemnianymi szybami, a my będziemy inni i dotrzemy tam pieszo. To będzie dopiero atrakcja, nie uważasz?

Two for Life ➳ Nathan SykesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz