Rozdział 12

133 16 2
                                    

   Ogromne pomieszczenie robiło wrażenie. Ściany były wysokie, podłoga wykonana z najlepszych parkietów. Ale jedna rzecz mnie zdziwiła. Pośrodku pokoju stał niewielki biały stolik, na którym leżały klucze.

- Co to jest, Ryan? - zapytałam wchodząc wgłąb pomieszczenia.
- Klucze, jak widzisz. - odpowiedział i podszedł bliżej mnie.
- Do czego?
- Do mojego domu. - odrzekł zdecydowanie, podniósł je ze stolika i podał mi. - Chciałem, żebyś ze mną zamieszkała. - powiedział i uśmiechnął się podnosząc przy tym jedną brew.
- Naprawdę? Żartujesz... - nie mogłam w to uwierzyć. Wszystko zaczynało dziać się bardzo szybko.
- Nie żartuję. Jeżeli nie będziesz chciała to...
- Będę! Będę chciała... - odpowiedziałam, odebrałam klucze z jego dłoni i przytuliłam go. Miałam wrażenie, że wreszcie nasze życie się ułoży, i moje, i jego. Może i był bogatym biznesmanem z milionami na koncie, ale wiedziałam, że w środku czegoś mu brakowało. Miałam głęboką nadzieję, że mnie...

- Dlaczego mi to proponujesz? - zapytałam w końcu.
- Szczerze?
- Szczerze... - powiedziałam, a Ryan lekko się zawahał.
- Bo cię kocham... Wiesz, że nie umiem być aż taki romantyczny. - odpowiedział, uniósł kąciki ust i pocałował mnie wciąż się uśmiechając.

- To ci się udało... - rzekłam. - Kiedy mam się wprowadzić? - zapytałam bawiąc się kluczami w jednej dłoni.
- Kiedy tylko zechcesz, masz wolną rękę.
- Dobra, spodziewaj się mnie w nocy o północy! - zaśmiałam się i zaczęłam iść w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - Ryan lekko się zdziwił.
- Do starego mieszkania! Muszę chyba zabrać ze sobą moje rzeczy, prawda?
- Oj prawda, prawda! - odpowiedział i odprowadził mnie wzrokiem.

     Wiedziałam, że to musi się dobrze skończyć. Wszystko szło idealnie, przerażająco genialnie! Nie mogłam się nadziwić, że moje życie tak bardzo się zmieniło...
     Kiedy wyszłam z firmy zabierając swoją torebkę spotkałam Kevina, mojego starego, dobrego przyjaciela z liceum. Tylko on choć trochę mnie rozumiał. Zawsze pomagał, pocieszał...W ogóle się nie zmienił. Wciąż miał bujne blond włosy i zielone świecące oczy, które widać było na kilometr.

- Kevin! - zawołałam. Zauważyłam, że zmieszał się, chyba mnie nie poznał.
- My się... Kylie! - odkrzyczał i przytuliliśmy się na powitanie.
- Jak ja cię dawno nie widziałam!
- Ja ciebie też... W ogóle się nie zmieniłaś! Pracujesz tutaj? - zapytał zmieniając temat i wskazując na siedzibę "Calfirm".
- Taaak, jestem asystentką szefa.
- Nieźle! Jakiś tragiczny cham? - zaśmiał się i włożył ręce do kieszeni. Musiałam powiedzieć mu prawdę, nie mogłam zrobić niczego innego.
- Tak naprawdę to to mój... Chłopak. - trochę się zawstydziłam ale w końcu to powiedziałam. Nie wiedziałam jakiej reakcji się spodziewać.
- Przepraszam... Nie chciałem cię... - zaczął skruszony.
- Oj przestań! Żartowałeś! - poklepałam go po ramieniu.
- Pewnie... - zauważyłam, że jego głos posmutniał. Nie chciałam wnikać w szczegóły. Po prostu podałam Kevinowi mój nowy numer telefonu i poszłam w stronę mojego mieszkania.
   
     Byłam zadowolona, że spotkałam kogoś ze szkoły. Zawsze było to fajne uczucie. Mogłam stwierdzić jak ludzie się zmienili, albo sprawdzić czy mnie pamiętają.
     Wróciłam do "starego" już mieszkania. Tak naprawdę to nie mogłam sobie wyobrazić jak to wszystko będzie wyglądać. Ja i Ryan, w jednym domu, sielankowe życie... Nie, w moim przypadku raczej nie. Pewnie zaraz coś zepsuje, albo wszystko zrobię źle. To w końcu jestem ja, Kylie.
      Dostałam SMSa z podanym adresem mojego nowego domu. "Royal Street, Waszyngton, numer domu 58". Była to jedna z najbogatszych ulic, zrobiło to na mnie diametralne wrażenie... A do tego Ryan. Eh, zakochać się to nie taka prosta rzecz. Wciąż i wciąż o nim myślałam, o tym jak wspaniale całuje, przytula. O tym jak pierwszy raz usłyszałam jego głos i już wiedziałam, że jest niesamowity.
       Spakowałam większość ubrań do walizki, zabrałam też jakieś kosmetyki i inne niezbędne rzeczy. Zamknęłam mieszkanie i wyszłam przed blok. Przy chodniku stał już Steve. Czego innego mogłam się spodziewać... Ryan naprawdę o mnie dbał, szofer, dom. Inne mogły tylko pomarzyć, a ja miałam podane to na tacy. Wsiadłam do samochodu przywitałam się i jechaliśmy w ciszy. Oglądałam przez okno wysokie wieżowce i ludzi wciąż przemieszczających się. Słońce zaczynało zachodzić.
       Podczas jazdy otrzymałam kolejnego SMSa. Tym razem nie był od Ryana. Numer nieznany. Jego treść dosyć mnie zaskoczyła.

" Och, Kylie...
Jesteś świetna, marzyłem o tobie.    Nie pozwolę na to, żeby posiadał cię ktoś inny, NIE POZWOLĘ. Wiedz, że jesteś już MOJA."

    Na początku myślałam, że to Ryan robi sobie żarty. Ale nie, to nie był on. Mówił mi, że będzie mieć jakieś spotkanie biznesowe w tym czasie. Zaczynało być znowu niepokojąco, ale kiedy już dojechaliśmy zapomniałam o tym.
     Podziękowałam szoferowi, wysiadłam z samochodu z walizkami, wyjęłam klucze i otworzyłam piękną, nowoczesną willę. Okolica była dosyć spokojna, nie było tam wiele domów. Wszystkie były jednak niesamowicie bogate, z resztą tak samo jak mój i Ryana.
     Wnętrze było olśniewające, wręcz nie do opisania. Wszystko idealnie dopasowane i solidnie wykonane. Pomieszczenia były ogromnie przestrzenne, znajdowało się w nich wiele bogatych przedmiotów. Wielki telewizor plazmowy w salonie i skórzane kanapy oraz fotele pośrodku pokoju. Kuchnia była wyposażona we wszystko co możliwe. Ekspres do kawy, średniej wielkości fontanna z czekoladą, mikrofalówka, lodówka z podajnikiem lodu. O wszystkim tym mogłam kiedyś tylko pomarzyć, a teraz dostałam to od tak. Byłam szczęśliwa jak nigdy. Nie wyobrażałam sobie że mogę to wszystko stracić i nie chciałam sobie wyobrażać...
    Na stole w kuchni leżała karteczka, na której napisane było gdzie znajduje się sypialnia. Weszłam po schodach na górę niosąc za sobą walizki. Skręciłam przestrzennym korytarzem w prawo i weszłam przez drzwi po lewej. Pokój był w odcieniach ciepłego brązu. Ogromne łóżko znajdowało się przy oknach z widokiem na las, które były przysłonięte delikatnymi firankami. Muszę przyznać, że sypialnia była bardzo romantyczna...
     Zaczęłam się rozpakowywać. Kiedy otworzyłam szafę zorientowałam się, że są tam też ubrania Ryana. Nie byłam pewna dlaczego, ale po prostu wpakowałam tam też swoje rzeczy. Usiadłam na łóżku westchnęłam melancholijnie i spojrzałam ponownie na podejrzanego SMSa. Przeczytałam go jeszcze kilka razy i odłożyłam telefon. Uznałam, że to głupie żarty małolatów.
     Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, byłam zmęczona całym dniem więc poszłam wziąć prysznic w luksusowej łazience na pierwszym piętrze. Naprawdę podobało mi się takie życie. A kiedy pomyślałam, że może być tak już do końca, przyjemne ciarki przechodziły po moich plecach.
      Po prysznicu przebrałam się w sukienkę do spania i położyłam w ogromnym łóżku zapalając jeszcze lapmkę przy nim. Splotłam ręce na brzuchu i znów wróciły czarne myśli. Co jeśli wszystko się zepsuje? Co jeśli moje życie zamieni się w kompletną ruinę? A może lepiej było pracować w piekarni i jeść sernik numer cztery? Postanowiłam o tym zapomnieć. Po prostu zasnęłam zapominając o zgaszeniu lampki. Śniło mi się że Ryan siada obok mnie i gładzi mnie po włosach. Chciałam, aby była to rzeczywistość, było to niesamowite.
      Obudziłam się. Otworzyłam oczy i ujrzałam szafę stojącą obok łóżka. Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam Ryana. Tak, Ryana. Słodko spał sobie, nie mając na sobie koszulki. Chyba jednak moje życie było jednym wielkim snem. A to, że pogładził mnie po włosach nie było tylko wyobraźnią.
      Pogładziłam go po policzku i wstałam ubierając białe puchate kapcie. Spojrzałam na zegar, była godzina dziewiąta piętnaście. Poszłam do kuchni i zaczęłam gotować. Puściłam muzykę z mojego telefonu i poszperałam trochę w lodówce. Zdecydowałam, że zrobię jajecznicę z pieczarkami. Proste, szybkie i smaczne. Musiałam się nastawić na gotowanie dla dwojga, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Wszędzie gdzie był Ryan pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. Nawet kiedy jadł jajecznicę.
     Kiedy już wszystko przygotowałam poszłam obudzić śpiącego królewicza.

- Dzień dobry! - stanęłam nad nim splatając ręce i usmiechając się.
- Dzień dobry! - odpowiedział ziewając. - Gotowałaś, czuje to. - rzeknął i przetarł oczy.
- Nie wiedziałam, że tu śpisz. - lekko uniosłam kąciki ust.
- A to źle? - zapytał cwaniacko.
- Tego nie powiedziałam. - przeczesałam wesoło jego włosy. - A teraz chodź jeść, bo wystygnie. - wyszłam z sypialni.

     Zaraz po mnie do kuchni wszedł Ryan. Miał na sobie tylko czarne spodnie. Kurczę, podobało mi się to. Był umięśniony, przystojny, inteligentny, a do tego zabawny. Wybrał mnie. Chyba ma trochę nierówno pod sufitem.
     Zaczęliśmy jeść nic nie mówiąc. Kiedy skończyliśmy włożyłam talerze do zmywarki i sprawdziłam mój telefon, który zawibrował. Kolejny SMS. Znów był podejrzany i naprawdę nie wiedziałam już co myśleć.

" Coś czeka na ciebie przed drzwiami. Royal Street 58. Nie możesz odmówić, bo inaczej... Nie będzie dobrze..."

----------------------------
Komentujcie, obserwujcie, oceniajcie! 😊😊😍😍
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał 💪
Enjoy ✌💝✌

InnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz