Była sobota. Miałam za sobą naprawdę dobry tydzień, a dzisiaj umówiłam się z Fanny. Obiecała mi pokazać miasto.
Byłam zachwycona. Paryż jest jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Nic dziwnego, że tyle zakochanych par tutaj przyjeżdża. Miasto ma w sobie to coś. Miłość unosi się w powietrzu. Miło się patrzy na tych wszystkich przytulających i całujących się ludzi. Mimo że czułam lekką zazdrość, byłam szczęśliwa razem z nimi. Poznam jakiegoś przystojnego Francuza i kiedyś do nich dołączę.
Polubiłam Fanny. Była bardzo miła i myślę, że to będzie dobra przyjaźń.
Na koniec dnia wylądowałyśmy w kawiarni. Było tutaj bardzo przytulnie. Ściany były w błękicie, a stoliki i krzesła białe. Cały wystrój sprawiał, że czułam się tutaj jak w niebie. Tym bardziej, kiedy rzeźby wesołych aniołków ciągle na mnie spoglądały.
Zamówiłyśmy sobie kawę i ciasto. Chyba będę tutaj stałym gościem, bo naprawdę bardzo mi wszystko smakowało.
Ten czas spędziłyśmy na poznawianiu. Fanny opowiadała mi o sobie, a ja również mówiłam jej anegdotki z mojego życia. Dawno tyle się nie śmiałam.
- Naprawdę weszłaś do śmietnika? - zapytałam, wycierając łzę, która spłynęła mi po policzku przez intensywny śmiech.
- Naprawdę! Facet w ostatniej chwili się zorientował, inaczej wylądowałabym na wysypisku.
- Byłaś szalona. - Zaśmiałam się, po czym wepchnęłam kolejny kawałek ciasta do ust.
- Nadal jestem.
- O nie, nie wejdę z tobą do śmietnika.
- Spokojnie. - Uniosła dłonie w geście obronnym, śmiejąc się cicho. - Nie miałam tego na myśli.
Fanny dopiła swoją kawę, po czym wstała od stolika i zaczęła odchodzić.
- Fanny? - zawołałam za nią, marszcząc brwi w zdziwieniu. Nic nie odpowiedziała. Podążałam za nią wzrokiem, kiedy się zatrzymała i usiadła przy pianinie. Duży i piękny stał w rogu kawiarni, obok były jeszcze inne instrumenty, między innymi gitara. Pewnie niekiedy grali tutaj na żywo.
Szatynka spojrzała na mnie znad białego cuda i się uśmiechnęła. Spojrzała na klawisze i zaczęła grać. Wychodziło jej to naprawdę dobrze, byłam pod wrażeniem. Kiedy do melodii dodała śpiew, myślałam, że się rozpłynę. Miała głos anioła. Zamknęłam oczy i słuchałam, zatracając się w muzyce.
Podziękowała i wstała od pianina. Ludzie bili jej brawo, ja również.
- Wow - powiedziałam, kiedy do mnie wróciła. - Co ty robisz w gazecie? Powinnaś dawać koncerty!
Fanny się zaśmiała, ale ja mówiłam całkowicie poważnie. Kupiłabym wszystkie jej płyty i nie opuściła żadnego koncertu.
- Czyli było dobrze? - zapytała, uśmiechając się delikatnie.
- Byłaś cudowna - odpowiedziałam, również unosząc kąciki ust w górę.
***
Fanny odprowadziła mnie pod mój blok. Na dworze było już ciemno. Miasto świeciło wieloma lampkami, było o wiele piękniej niż jak za dnia, a nie wiedziałam, że tak się da.
- Może wejdziesz na górę? - zapytałam, otwierając drzwi do klatki i zerknęłam na moją towarzyszkę. - Mogłybyśmy zakończyć dzień jakimś filmem czy coś.
- Nie chcę się narzucać - odpowiedziała trochę speszona, patrząc na swoje buty.
- Nie narzucasz, to ja przecież cię zapraszam.
- W porządku. - Uśmiechnęła się, co odwzajemniłam i ruszyłyśmy do mojego mieszkania.
***
Rano obudziłam się wtulona w ciało Fanny. Wyswobodziłam się z jej uścisku i poszłam do łazienki.
Do późna oglądałyśmy komedie romantyczne i piłyśmy wino. Zaproponowałam jej, żeby została na noc. Nie chciałam, żeby sama w środku nocy wracała do siebie. Chciała spać na kanapie, ale nie pozwoliłam jej. Położyłyśmy się w moim wielkim łóżku, gdzie na spokojnie zmieściłaby się jeszcze jedna osoba.
Udałam się do kuchni, żeby zrobić nam śniadanie. Otworzyłam lodówkę i uśmiech zszedł mi z twarzy. Była pusta. Zapomniałam zrobić zakupów, cholera.
- Dzień dobry. - Weszła do pomieszczenia zaspana, ale uśmiechnięta szatynka. Odwzajemniłam to. Ona tak dużo się uśmiechała, ale to dobrze, do twarzy jej było z wesołym grymasem.
- Witam panią - odpowiedziałam uroczyście, na co zachichotała. - Niestety, mam pustki w lodówce. Co powiesz na płatki z mlekiem?
- Brzmi pysznie.
Wyciągnęłam dwie miski, płatki i mleko. Spożyłyśmy najważniejszy posiłek dnia, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Było bardzo miło. Uwielbiam towarzystwo Fanny i mimo że nie znałyśmy się długo, byłyśmy bardzo blisko, a ja miałam wrażenie, jakbyśmy przyjaźniły się od lat.
***
- To ja już będę lecieć - oznajmiła szatynka, zaczynając się ubierać. Pokiwałam głową. Stałam oparta o ścianę w przedpokoju i zastanawiałam się, jak spędzę resztę dnia. - To cześć.
- Pa, miłego dnia.
- Nawzajem - odpowiedziała mi, po czym pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Szybko się zebrałam i również opuściłam mieszkanie, żeby uzupełnić pustki w lodówce.
Trochę z życia Corinny, ale wraz z Justinem akcja się rozkręci. Już niedługo!

CZYTASZ
C&J: Run away [ZAKOŃCZONE] 2/3
FanfictionPo latach ich drogi znowu się krzyżują. Wiele uległo zmianie od tego czasu. Czy stara miłość nie rdzewieje? Łatwo jest wpakować się w kłopoty, trudniej od nich uciec. Druga część opowiadania 'Help me, please'.