Rozdział 4

1.1K 74 5
                                    

Była sobota. Miałam za sobą naprawdę dobry tydzień, a dzisiaj umówiłam się z Fanny. Obiecała mi pokazać miasto.

Byłam zachwycona. Paryż jest jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Nic dziwnego, że tyle zakochanych par tutaj przyjeżdża. Miasto ma w sobie to coś. Miłość unosi się w powietrzu. Miło się patrzy na tych wszystkich przytulających i całujących się ludzi. Mimo że czułam lekką zazdrość, byłam szczęśliwa razem z nimi. Poznam jakiegoś przystojnego Francuza i kiedyś do nich dołączę.

Polubiłam Fanny. Była bardzo miła i myślę, że to będzie dobra przyjaźń.

Na koniec dnia wylądowałyśmy w kawiarni. Było tutaj bardzo przytulnie. Ściany były w błękicie, a stoliki i krzesła białe. Cały wystrój sprawiał, że czułam się tutaj jak w niebie. Tym bardziej, kiedy rzeźby wesołych aniołków ciągle na mnie spoglądały.

Zamówiłyśmy sobie kawę i ciasto. Chyba będę tutaj stałym gościem, bo naprawdę bardzo mi wszystko smakowało.

Ten czas spędziłyśmy na poznawianiu. Fanny opowiadała mi o sobie, a ja również mówiłam jej anegdotki z mojego życia. Dawno tyle się nie śmiałam.

- Naprawdę weszłaś do śmietnika? - zapytałam, wycierając łzę, która spłynęła mi po policzku przez intensywny śmiech.

- Naprawdę! Facet w ostatniej chwili się zorientował, inaczej wylądowałabym na wysypisku.

- Byłaś szalona. - Zaśmiałam się, po czym wepchnęłam kolejny kawałek ciasta do ust.

- Nadal jestem.

- O nie, nie wejdę z tobą do śmietnika.

- Spokojnie. - Uniosła dłonie w geście obronnym, śmiejąc się cicho. - Nie miałam tego na myśli.

Fanny dopiła swoją kawę, po czym wstała od stolika i zaczęła odchodzić.

- Fanny? - zawołałam za nią, marszcząc brwi w zdziwieniu. Nic nie odpowiedziała. Podążałam za nią wzrokiem, kiedy się zatrzymała i usiadła przy pianinie. Duży i piękny stał w rogu kawiarni, obok były jeszcze inne instrumenty, między innymi gitara. Pewnie niekiedy grali tutaj na żywo.

Szatynka spojrzała na mnie znad białego cuda i się uśmiechnęła. Spojrzała na klawisze i zaczęła grać. Wychodziło jej to naprawdę dobrze, byłam pod wrażeniem. Kiedy do melodii dodała śpiew, myślałam, że się rozpłynę. Miała głos anioła. Zamknęłam oczy i słuchałam, zatracając się w muzyce.

Podziękowała i wstała od pianina. Ludzie bili jej brawo, ja również.

- Wow - powiedziałam, kiedy do mnie wróciła. - Co ty robisz w gazecie? Powinnaś dawać koncerty!

Fanny się zaśmiała, ale ja mówiłam całkowicie poważnie. Kupiłabym wszystkie jej płyty i nie opuściła żadnego koncertu.

- Czyli było dobrze? - zapytała, uśmiechając się delikatnie.

- Byłaś cudowna - odpowiedziałam, również unosząc kąciki ust w górę.

***

Fanny odprowadziła mnie pod mój blok. Na dworze było już ciemno. Miasto świeciło wieloma lampkami, było o wiele piękniej niż jak za dnia, a nie wiedziałam, że tak się da.

- Może wejdziesz na górę? - zapytałam, otwierając drzwi do klatki i zerknęłam na moją towarzyszkę. - Mogłybyśmy zakończyć dzień jakimś filmem czy coś.

- Nie chcę się narzucać - odpowiedziała trochę speszona, patrząc na swoje buty.

- Nie narzucasz, to ja przecież cię zapraszam.

- W porządku. - Uśmiechnęła się, co odwzajemniłam i ruszyłyśmy do mojego mieszkania.

***

Rano obudziłam się wtulona w ciało Fanny. Wyswobodziłam się z jej uścisku i poszłam do łazienki.

Do późna oglądałyśmy komedie romantyczne i piłyśmy wino. Zaproponowałam jej, żeby została na noc. Nie chciałam, żeby sama w środku nocy wracała do siebie. Chciała spać na kanapie, ale nie pozwoliłam jej. Położyłyśmy się w moim wielkim łóżku, gdzie na spokojnie zmieściłaby się jeszcze jedna osoba.

Udałam się do kuchni, żeby zrobić nam śniadanie. Otworzyłam lodówkę i uśmiech zszedł mi z twarzy. Była pusta. Zapomniałam zrobić zakupów, cholera. 

- Dzień dobry. - Weszła do pomieszczenia zaspana, ale uśmiechnięta szatynka. Odwzajemniłam to. Ona tak dużo się uśmiechała, ale to dobrze, do twarzy jej było z wesołym grymasem. 

- Witam panią - odpowiedziałam uroczyście, na co zachichotała. - Niestety, mam pustki w lodówce. Co powiesz na płatki z mlekiem?

- Brzmi pysznie.

Wyciągnęłam dwie miski, płatki i mleko. Spożyłyśmy najważniejszy posiłek dnia, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Było bardzo miło. Uwielbiam towarzystwo Fanny i mimo że nie znałyśmy się długo, byłyśmy bardzo blisko, a ja miałam wrażenie, jakbyśmy przyjaźniły się od lat.

***

- To ja już będę lecieć - oznajmiła szatynka, zaczynając się ubierać. Pokiwałam głową. Stałam oparta o ścianę w przedpokoju i zastanawiałam się, jak spędzę resztę dnia. - To cześć.

- Pa, miłego dnia.

- Nawzajem - odpowiedziała mi, po czym pocałowała mnie w policzek i wyszła.

Szybko się zebrałam i również opuściłam mieszkanie, żeby uzupełnić pustki w lodówce.

Trochę z życia Corinny, ale wraz z Justinem akcja się rozkręci. Już niedługo!

C&J: Run away [ZAKOŃCZONE] 2/3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz