Rozdział 2

1.2K 90 9
                                    

Odkluczyłam drzwi i weszłam do swojego nowego mieszkania.

- O cholera - wymsknęło mi się, kiedy moje oczy ujrzały wnętrze. Wszystko było urządzone w nowoczesnym stylu. Stałam właśnie w salonie połączonym z kuchnią. Ściany były białe, podłoga również. Ciemne meble kontrastowały z jasnym wnętrzem. Na ścianie wisiał telewizor, a po drugiej stronie pokoju, obok fotela był kominek. To zachwyciło mnie chyba najbardziej. Przed oczami miałam już wszystkie wieczory spędzone z książką i gorącą herbatą przy palącym się ogniu. Wczytana w historię Clary i Jace'a, słyszę tylko charakterystyczne skrzeczenie spalanego drewna, który relaksuje i odpręża mój umysł do końca możliwości.

Powiesiłam kurtkę na haczyku i poszłam zobaczyć resztę. Sypialnia była w kolorze jasnego błękitu. Na środku stało duże, białe łóżko. Od razu na nie wskoczyłam, zachwycając się, jakie było wygodne.

W końcu się podniosłam i wyszłam na balkon. Był całkiem spory. Stałam tam huśtawka dwuosobowa i niewielka kanapa, a przed nią stolik. Kolejne idealne miejsce, tym razem do spędzania ciepłych dni.

Wróciłam do sypialni. Otworzyłam drzwi, które, jak się okazało, chowały za sobą garderobę. Była duża i miała wiele półek, i wieszaków na ubrania, co mnie bardzo ucieszyło. Nie będę miała problemu ze zmieszczeniem wszystkich ubrań.

Ostatnim punktem mojej małej wycieczki była łazienka, którą również od razu pokochałam. Kafelki były w odcieniach szarości i bieli. Miałam wielkie lustro, prysznic oraz wannę. Na niej stało kilka świeczek. Właściciel pomyślał o wszystkim. Od razu puściłam wodę i wlałam mój ulubiony płyn czekolady. Zapaliłam świeczki, a światło wyłączyłam. Weszłam do gorącej wody, sama nie wierząc w moje szczęście.

Za mieszkanie nie płaciłam, dostałam je od gazety. Na tyle prac, to moja wygrała konkurs i zostałam przyjęta na pół etatu. Muszę dać z siebie wszystko, bo gdy będę wystarczająco dobra, przyjmą mnie na pełne stanowisko.

Kocham Paryż, a jestem tutaj zaledwie od godziny.

Życie jest warte życia.  


***

Usiadłam w fotelu, podwijając pod siebie nogi. Do ręki wzięłam telefon i wykręciłam numer brata. Nie byłam pewna, która jest teraz godzina w Vancouver, ale miałam nadzieję, że go nie obudzę. Odebrał po kilku sygnałach.

- Hej, Cori! - powiedział dosyć głośno, przez co musiałam odsunąć słuchawkę od ucha. Zaśmiałam się cicho.

- Hej, Tyler.

- I jak minęła podróż? Mieszkanie w porządku? Jak Paryż? Dałaś radę z walizkami? Rozpakowałaś się już? Niczego nie zapomniałaś? A może czegoś potrzebujesz? 

- Zwolnij, Ty - zaśmiałam się na jego bombardowanie mnie pytaniami. - Wszystko okej, a mieszkanie cudo. Musisz mnie odwiedzić, tobie też się spodoba. Czuję, że znalazłam swoje miejsce na Ziemi.

- Cieszę się. Przylecę najszybciej będę mógł. Już za tobą tęsknię!

- Daj spokój.

- Poważnie! Nie mam kim się opiekować.

- Kup psa.

- Tak zrobię i nazwę go Cori, żeby czuć, jakbyś tu była.

- Awww, jakie to słodkie - zagruchałam rozbawiona. - Idę już spać, jestem zmęczona po podróży. Kocham cię, Ty.

- Wypocznij, ja ciebie też.

Rozłączyłam się, po czym udałam się do sypialni i ułożyłam się wygodnie w łóżku. Byłam zmęczona, ale podekscytowana jutrzejszym dniem. Szybko zasnęłam, nie mogąc się doczekać, co mi wschód słońca przyniesie. 




---

Wiem, że chwilowo nie jest za ciekawie, ale poczekajcie, aż akcja się rozwinie. Justin pojawi się za kilka rozdziałów (dokładnie w 6-tym - tyle Wam zdradzę), ale obiecuję, że będzie to warte czekania!;>

C&J: Run away [ZAKOŃCZONE] 2/3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz