Rozdział 5

1K 80 8
                                    

- Lunch? - zapytała Fanny, przerywając mi pisanie.

- Chwila, mam wenę i muszę dokończyć - odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od monitora. Moje palce szybko błądziły po klawiaturze. Miałam już prawie skończony mój kolejny artykuł. Nadałam mu tytuł ,,Płynna śmierć - wina człowieka". Dostałam zadanie, żeby przebadać sprawę, popytać ludzi, co do zanieczyszczenia rzeczki. Ryby wymarły, a zwierzęta, które przychodziły ugasić pragnienie, również zdychały. Obrońcy zwierząt i przyrody szaleli. Rozumiałam ich, to było nie do pomyślenia. Zajęłam się tym i już wszystko wiem. To pobliska fabryka. Uznała, że ten sposób pozbywania się ścieków będzie tańszy. Co mogę powiedzieć? Zniszczymy ich. 

I kropka, gotowe.

- Co dzisiaj jemy? - zapytałam uśmiechnięta przyjaciółkę. 

- Włoszczyzna?

Pokiwałam głową i opuściłyśmy biuro. Wspólny lunch był naszą codzienną tradycją. Pracowałam tutaj już od miesiąca. Jeszcze pięć, skończę okres próbny i może przyjmą mnie na pełen etat. Mam nadzieję, bo już zdążyłam się zżyć z Paryżem. Nie chcę wracać do Kanady, tutaj jest zbyt dobrze.


***


- Ten kelner cię obczaja - szepnęła do mnie Fanny. Wciągnęłam makaron do buzi i zerknęłam na mężczyznę. Faktycznie mnie obserwował.

- Całkiem przystojny - stwierdziłam, uśmiechając się delikatnie.

- Szału nie ma, dupy nie urywa - oznajmiła, wzruszając ramionami. Zaczęłam się mocno śmiać. - No co?

- Nic, po prostu cię uwielbiam.


***


Kelner przyniósł nam rachunek. Dzisiaj była moja kolej stawiania, więc wzięłam książeczkę i ją otworzyłam. W środku oprócz paragonu była jeszcze karteczka z numerem telefonu i dopiskiem ,,Zadzwoń :)". Odszukałam mężczyznę wzrokiem. Kiedy nasze spojrzenia się zetknęły, uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Pokazałam mu, że chowam kartkę do torebki, przez co jego uśmiech się poszerzył.

- Co to było? - zapytała ciekawa Fanny.

- Numer od tego kelnera.

- Umówisz się z nim?

- Myślę, że tak.

- Ja na twoim miejscu bym tego nie robiła - stwierdziła, a ja zmarszczyłam brwi.

- Dlaczego?

- Chodźmy już - powiedziała, po czym wstała od stołu. Poszłam w jej ślady i opuściłyśmy restaurację.

W drodze powrotnej do pracy nie rozmawiałyśmy. Fanny się nie odzywała, a ja cały czas zastanawiałam się, o co jej chodziło. Nie pytałam, bo wiedziałam, że i tak mi nie odpowie. 


***


Był już wieczór i niedługo już kończyłyśmy na dzisiaj. Miałam dość wciąż trwającej ciszy między nami. Przemyślałam sprawę i w końcu się do niej odezwałam:

- To był twój były? W porządku, nie umówię się z nim. Nasza przyjaźń jest dla mnie ważniejsza i nie chcę tego popsuć.

- Nie byłam z nim - odpowiedziała, a ja znowu niczego nie rozumiałam. Myślałam, że dlatego tak się zachowywała. 

- To o co chodzi?

- O nic. Zapomnijmy o tym, dobrze? Nie było tamtej ani tej rozmowy. Droga wolna, zadzwoń do niego.

- Ale...

- Corinna, proszę.

- Okej - westchnęłam, po czym podniosłam się z krzesła i szybko znalazłam się przy niej, żeby ją przytulić. Ona się we mnie wtuliła, a mi ulżyło, że między nami wszystko w porządku. Nie chciała o tym gadać, to okej. Może kiedyś mi powie, kiedy będzie gotowa.


***


Wróciłam do domu. Zaparzyłam sobie gorącej herbatki i rozsiadłam się wygodnie w fotelu z telefonem w ręce. Wyciągnęłam z torebki karteczkę od kelnera i wykręciłam jego numer. Byłam trochę zdenerwowana, ale tylko troszkę. Odebrał po kilku sygnałach.

- Halo?

- Cześć, to ja, em, brunetka z restauracji, dałeś mi swój numer i...

- Cieszę się, że dzwonisz - powiedział, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. 

- Ja też się cieszę.

- Kawa?

- Jutro?

- Okej, do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

I się rozłączyłam. Szczerze, nie mogłam się doczekać. Dawno nie bawiłam się w żadne randkowanie. Paryż to magiczne miejsce i wiedziałam, że będzie idealnie.

Dokończyłam pić herbatę i poszłam wziąć odprężającą kąpiel.


__

I w następnym będzie już Justin. Przepraszam, że tyle przetrzymuję, ale myślę, że będzie warto. Do środy:)

C&J: Run away [ZAKOŃCZONE] 2/3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz