Przeszedłem przez odprawę. Coraz bliżej do celu. Powinienem się cieszyć, ale moje myśli błądziły wciąż wokół Corinny. Powinienem ją nienawidzić, ale jak raz się kogoś pokocha, nigdy się nie przestaje.
Serce człowieka jest dziwnym narządem, całkowicie niezależnym od nas. Bije, jak chce, nie możemy mu nakazać przyśpieszyć czy zwolnić. Lecz, kiedy oddasz je w czyjeś ręce, ta osoba przejmuje nad nim całkowitą kontrolę. Może je wyleczyć ze wszystkich dotychczasowych ran, bądź zadać nowe, głębsze. Może manipulować jego biciem, za każdym razem, kiedy jest blisko, potrafi łączyć je z biciem swojego. Daje cząstkę siebie, która trafia na samo dno serca i pomimo lat, wielu wydarzeń, ten kawałek nigdy nie opuści tego miejsca. Zawsze w nim będzie, przypominając, jak wiele znaczyła i znaczyć będzie.
Zaczęli już wpuszczać na pokład, ale zanim tam się dostałem, zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz - to Corinna. Zmarszczyłem brwi w zdziwieniu, ale szybko kliknąłem w zieloną słuchawkę, przystawiając urządzenie do ucha.
- Halo?
- Tutaj Fanny, przyjaciółka Corinny - mówiła szybko, głos jej drżał. - Zabrali ją!
Wiedziałem, że tak będzie, ale jednak dziwne uczucie przeszyło całe moje ciało. Szloch dziewczyny wcale mi nie pomagał.
- Kiedy? - zapytałem, starając się panować nad głosem. W mojej głowie latało pełno myśli i wyobrażeń, co mogą jej właśnie robić.
- Przed chwilą. Musisz coś zrobić, błagam.
Robiłem. Do tego właśnie nie chciałem dopuścić, ale mnie nie słuchała. W mojej głowie zapaliła się żarówka. Dlaczego jej od razu nie zabili? Zawsze z miejsca pozbywają się problemu, a w jej przypadku jest inaczej. Wiedzą, że po nią przyjdę i chcą dopełnić obietnicy.
Dwie głowy za jeden błąd. Jej błąd.
- Justin? Jesteś tam?
Stewardessa ponagliła mnie, żebym wsiadł do samolotu. Nie miałem pojęcia, co robić. Corinna miała rację, nie mogłem stać się superbohaterem, czyniąc tyle zła.
Ale czy można nim zostać, schodząc na dobrą drogę? Zaczynając robić dobre rzeczy?
Pieprzyć to.
- Zaraz będę - odpowiedziałem i się rozłączyłem. Zostawiając cały bagaż, ruszyłem biegiem w kierunku wyjścia z lotniska.
***
Wszedłem do kawiarni. Wszyscy byli tam zebrani, dokładnie tak, jak myślałem. Zauważyłem Corinnę. Siedziała przywiązana do krzesła i ledwo na mnie patrzyła smutnym wzrokiem. Była cała poobijana, a krew jeszcze jej spływała z kącika ust. Momentalnie poczułem ścisk żołądka, myślałem, że zaraz zwymiotuję. Nigdy nie powinienem do tego dopuścić. Nigdy.
- Spodziewałem się ciebie - odezwał się Viper. Przeniosłem na niego wzrok. Na jego twarzy widniało zadowolenie i ten wielki, obrzydliwy uśmiech zwycięzcy. Ale kto powiedział, że gra skończona?
- Dlatego tutaj jestem - odpowiedziałem. Brzmiałem odważnie, choć w środku męczyła mnie jedna wielka niepewność. Co jeśli się nie uda?
- Przyjście samemu nie było dobrym pomysłem. - Przerwał, żeby potem dodać z jeszcze większym uśmiechem. - Och, zapomniałem. Nie masz nikogo oprócz nas. Teraz zostałeś z niczym. To nie potrwa długo, skarbeńku.
- Nie możesz być taki pewien tych wszystkich słów, skarbeńku. - Spojrzałem na niego z wyższością, unosząc prawą brew. Viper spojrzał na mnie w niezrozumieniu i wtedy to się stało.
Jechałem w kierunku kawiarni. Przed wszystkim musiałem wykonać tylko jeden telefon. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Justin? Długo się nie odzywałeś, chłopie! Co u ciebie?
- Cześć, Simon - przywitałem się z moim starym przyjacielem. - Potrzebuję pomocy.
- Zamieniam się w słuch.
Zgasły wszystkie światła, rolety antywłamaniowe przysłoniły okna. Nie było nic widać, jedynie donośny szum poruszających się w zdezorientowaniu ludzi.
Zanim zdążyli się zorientować i zapalić flashe w telefonach, kilku mężczyzn weszło do środka, unieszkodliwiając moich przeciwników. Ja sam w sekundę znalazłem się przy Corinnie. Wymierzyłem silny cios osobie, która ją pilnowała, po czym szybko rozwiązałem węzły i biorąc brunetkę na ręce, ruszyłem w kierunku wyjścia. Niestety, Viper stanął nam na drodze. Wymierzył pistoletem w naszym kierunku. Kurwa.
- Możecie się pożegnać - oznajmił, przeładowując broń.
Padł strzał, ale nie trafił w nas, tylko gdzieś w ścianę. W ostatniej chwili Simon uderzył go, powalając na ziemię.
- Szybko - odezwał się i wszyscy pobiegliśmy do jego samochodu. Razem z Corinną umieściłem się na tylnych siedzeniach i ruszyliśmy z piskiem opon.
- Wszystko załatwione? - zapytałem.
- Tak. Kieszeń za siedzeniem - odpowiedział mój przyjaciel, nie spuszczając oczu z drogi. Jechał z dużą prędkością. Czas nas gonił. Z miejsca wyciągnąłem to, czego potrzebowałem. Dwa bilety do Australii w jedną stronę.
- Dzięki, stary.
- Zawsze do usług.
Corinna straciła przytomność, była wyczerpana. Obiecuję się nią zająć, kiedy dotrzemy na miejsce. Tam będzie cała bezpieczna i zdrowa. Głaskałem ją po policzku całą drogę, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc.
***
Pożegnałem się z Simonem, dziękując mu kilkakrotnie. Nigdy mu się za to nie odpłacę. Bez niego oboje bylibyśmy martwi. On tutaj jest bohaterem, nie ja, jak tego pragnąłem.
Kiedy przechodziłem przez odprawę, Corinna się obudziła. Niosłem ją na rękach, a ta zdezorientowana rozglądała się po pomieszczeniu, na ile tylko oczy jej pozwoliły. Spojrzała na mnie, zanim je zamknęła.
- Justin - wyszeptała.
- Shhh, wszystko dobrze, kochanie.
- Co robimy? - Słyszałem, że wypowiadanie słów sprawiało jej wielką trudność. Byłem zły na siebie, że do tego dopuściłem. Powinienem walczyć do końca i nigdy nie odpuszczać. Jestem zwyczajnym tchórzem i nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Uciekamy - odpowiedziałem, całując ją delikatnie w czoło.
- I wanna run away - powiedziała, wykrzywiając usta w lekkim uśmiechu.
- Anywhere out this place - dokończyłem i wsiedliśmy do samolotu.
Śpiewałem Corinnie tekst naszej piosenki, dopóki nie zasnęła. Czekała nas długa podróż, ale czułem się spokojny. Zaczniemy nowe życie, które nie miałem pojęcia, jak będzie wyglądało. Czy pozwoli mi wciąż być częścią jej świata?

CZYTASZ
C&J: Run away [ZAKOŃCZONE] 2/3
أدب الهواةPo latach ich drogi znowu się krzyżują. Wiele uległo zmianie od tego czasu. Czy stara miłość nie rdzewieje? Łatwo jest wpakować się w kłopoty, trudniej od nich uciec. Druga część opowiadania 'Help me, please'.