Siedziałam w fotelu, pijąc kakao i czytając książkę, kiedy usłyszałam pukanie. Niechętnie, ale zwlokłam się z siedzenia, żeby zobaczyć, kto postanowił mnie odwiedzić. Kiedy otworzyłam drzwi, zamarłam, widząc osobę przede mną.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam. Nie odpowiedział. Zwyczajnie wyminął mnie w drzwiach, wpraszając się do środka. - Skąd wiesz, że tu mieszkam?
- Łatwo jest zdobyć różne informacje - odpowiedział, wzruszając ramionami, po czym usiadł na kanapie. - Musimy pogadać.
Zamknęłam drzwi, a po chwili stałam przed nim z założonymi rękami na klatce piersiowej. Przyglądałam mu się z uniesioną prawą brwią.
- Teraz chcesz rozmawiać? - zakpiłam.
- Może trochę wdzięczności? Mogłem spokojnie cię wydać - warknął Justin, a mi się zrobiło głupio. Miał rację.
- Dzięki... - westchnęłam cicho, drapiąc się nerwowo po karku. - To o co chodzi?
- Nie chcę cię już więcej widzieć w tamtej kawiarni.
- Nie możesz zabronić mi tam przychodzić - prychnęłam. Na moje słowa Justin zacisnął dłonie w pięści. Nie znosił odmowy, jak zawsze.
- Stąpasz po cienkim lodzie, Corinna - oznajmił i podniósł się z kanapy, żeby spojrzeć mi prosto w oczy. Mówił coś do mnie, ale nie słuchałam go. Myślałam tylko o tym, jak bardzo zmienił się przez ten czas, jak zupełnie inne jest jego spojrzenie. To już nie ten sam chłopiec, którego karmiłam frytkami w samochodzie. - Możesz słuchać, co do ciebie mówię?
- Wybacz.
- Cokolwiek. Twoje życie to nie mój interes, ale pamiętaj, że ostrzegałem.
Po tych słowach wyszedł z mojego mieszkania. Chwilę myślałam nad tym, co powiedział, ale nie miałam zamiaru dać się wystraszyć. Miałam plan i zamierzałam się go trzymać.
***
- Widzę, że wena ci dopisuje - zagadała do mnie Fanny. Zerknęłam na nią zza komputera.
- Piszę ważny dla mnie artykuł.
- O czym?
- Zobaczysz, jak skończę - odpowiedziałam i wróciłam do pracy. Więcej nie rozmawiałyśmy. Musiałam się dobrze skupić. To musiało być idealne, dobrze dopracowane. To miało być wielkie.
***
Tak, jak się spodziewałam, artykuł wyszedł mi bardzo dobrze. Szef był pod wrażeniem. MÓJ artykuł z MOIM nazwiskiem będzie na pierwszej stronie. Nie mogę się doczekać jutra, kiedy gazeta obiegnie Paryż.
Poszłam z Fanny świętować mój mały sukces. Szatynka chciała wejść do naszej ulubionej kawiarni, ale widząc przez okno głowę Justina, odmówiłam. Miałam dobry humor i nie chciałam ryzykować, że chłopak w jakikolwiek sposób mi go zepsuje.
- Przecież wiesz, że nigdzie indziej nie zjemy tak dobrego ciasta. No chodź - powiedziała, ciągnąc mnie do środka pomimo moich protestów.
W planach miałam ukrywać się przed Justinem, ale to, co usłyszałam, sprawiło, że stanęłam jak wryta. Dzisiaj grał na pianinie, a jego głos tak idealnie komponował się z tym instrumentem, że miałam ochotę się rozpłynąć. Zamknęłam oczy, a muzyka pochłaniała mój umysł coraz bardziej. Przy wysokich notach dostałam dreszczy. Czy mówiłam już, że ma głos anioła?
Wzrokiem odszukałam Fanny i szybko do niej poszłam, zanim Bieber mógłby mnie zauważyć. Na stoliku leżały już dwa kawałki czekoladowego ciasta z bitą śmietaną.
***
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
- Co? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Ten artykuł.
- Dlaczego miałby być zły? Będzie na pierwszej stronie, Fanny, to najlepsza rzecz dla mojej kariery!
- Nie sądzę, że ludzie, o których pisałaś, będą zadowoleni - westchnęła, bawiąc się kawałkiem ciasta.
- Trzeba ostrzec innych. Czuję, że to mój obowiązek.
- Dlaczego akurat twój? - Założyła ręce na klatce piersiowej, piorunując mnie wzrokiem. - Lepiej nie mieszać się w takie sprawy.
- Ludzie umierają! Nie tylko przez ćpanie, ale oni sami się ich pozbywają. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym nic z tym nie zrobiła.
- Nie baw się w superbohatera, Corinna.
- Przyszłaś tutaj ze mną świętować czy nie? - powiedziałam poirytowana, po czym wstałam od stolika.
- Ja się tylko martwię - westchnęła.
- To przestań.
Wzięłam swoje rzeczy i udałam się do wyjścia. Rzuciłam ostatnie spojrzenie Justinowi, który w końcu mnie zauważył i patrzył się z chęcią mordu w oczach.
CZYTASZ
C&J: Run away [ZAKOŃCZONE] 2/3
FanfictionPo latach ich drogi znowu się krzyżują. Wiele uległo zmianie od tego czasu. Czy stara miłość nie rdzewieje? Łatwo jest wpakować się w kłopoty, trudniej od nich uciec. Druga część opowiadania 'Help me, please'.