Spokój

1.9K 91 14
                                    

Obudziłem się zupełnie zziębnięty i słaby. Bolał mnie każdy ruch, nawet najmniejszy. Rozjerzałem się. Nie leżałem już w wodzie. Teraz spałem w hamaku na miękkim kocu w pokoju. Było mi jeszcze strasznie zimno, więc pewnie niedawno mnie tu sprowadzono. Znów poczułem znajome tarcie obroży na szyi i podobne na kostce. Dobra, sprawdzamy stan ciała... Na głowie miałem bandaż, byłem ubrany w duże szare dresy i przykryto mnie kocem. Zaśmiałem się, czyżby znów miał przebłysk dobroci? A może to tylko sen i zaraz się obudzę w tym ciemnym mokrym lochu? Uszczypnąłem się, bolało. Czyli to nie sen. Rozjerzałem się po jasnym, skromnie urządzonym pokoju i usłyszałem otwieranie drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę przestraszony. Wszedł do pomieszczenia z tacą z sucharami, szklanką wody i dodatkowym kocem.
-Już się obudziłeś maluchu? Zaczynałem się martwić, że będę jednak musiał wezwać lekarza. Ale skoro już nie śpisz.-Co kurwa? On się martwił? O mnie? Miałem ochotę się śmiać, ale wolałem siedzieć cicho. Obserwowałem go przerażony. Położył mi na nogi drugi koc i podał drugą dodatkową poduszkę
pod głowę. Następnie wręczył mi do ręki sucharki-Z chęcią nakarmiłbym Cię czymś innym ale chyba ostatnio masz jakieś problemy, prawda? Nie chcę, żebyś znów zarzygał podłogę, więc jesz dziś tylko to.-Aha, co tu się dzieje? Kiedy jego ręką wystartowała w moją stronę odepchnąłem ją pewnie. To go wyraźnie wkurzyło, ale proszę państwa, uwaga... Opanował się!-Gdybyś nie był taki słaby ukarałbym się za twoje wychowanie-mruknął niezadowlony i wyszedł. Co się właśnie stało? Przykryłem się kocem i zacząłem chrupać to co przyniósł. Nie słyszałem, żeby ktoś chodził pod drzwiami.. Może to moja okazja? Kiedy tylko się ruszyłem usłyszałem dzwoneczki a ten od razu wpadł do pokoju drugimi drzwiami.-Wybierasz się gdzieś?-zapytał.
-Nie, nie. Chciałem zmienić tylko pozycję żeby jeszcze się przespać...!-odezwałem się szybko i padłem płasko na posłaniu. Zakryłem się po czubek głowy spanikowany. Zbliżył się do mnie i pogłaskał po głowie zdejmując mi koc. Nie ruszyłem się.
-Skoro chcesz spać to może poczytam Ci bajkę?-zapytał i podszedł do komody. Otworzył jedną szafkę i zaczął ją przeglądać.-Na co masz ochotę? Może śpiąca królewna albo Kopciuszek? A może wolisz bajki dla straszaków?-zapytał. Co kurwa? Skąd on ma te bajki? Pewnie ze sklepu, ale po co mu one? Leżałem osłupiały na tym hamaku.-No, jaką bajkę?-Powtórzył pytanie.
-Ale nie musisz mi czytać...
-Ale chcę. Wybieraj, bo sam coś znajdę.
-Może... Może o Koniku Garbusku?-poprosiłem. Wyciągnął opasły tom baśni i bajek i znalazł wybrany przeze mnie tytuł. Usiadł na stołku, położył książkę na kolanach i zaczął czytać. Po chwili poczułem też kołysanie. To było dziwne, strasznie dziwne, ale też strasznie przyjemne.. Poczułem takie ciepło w sercu, jakby ledwo tlący się ogień rozpalił się na nowo.
W głowie rozbłysło wyblakłe wspomnienie kominka, kobiecego głosu i matczynych ramion. Z tym uczuciem ciepła zasnąłem po chwili.

Obudziłem się w dobrym humorze, wypoczęty. Przyciągnąłem się na swoim bujanym posłaniu i rozejrzałem. Zobaczyłem go w fotelu, spał. Poruszyłem się przez co dzwonki się odezwały. Obudził się i spojrzał na mnie. Na 100 procent był niewyspany.
-Dzień dobry-odezwałem się cicho.
-Dzień dobry króliczku-Odparł i potarł kark.-Wyspałeś się?
-Tak, dziękuję a.. Ty?-zapytałem. Nie odpowiedział mi na to pytanie.
-Jak się czujesz? Zjesz dziś coś dobrego?-Wstał, a wtedy wszystkie kości wskoczyły mu na miejsce.-Zaraz przyniosę Ci śniadanie. Myślę, że je polubisz.-Faktycznie wyszedł. Ja w tym czasie zacząłem szarpać się z dzwonkami. Udało mi się je odczepić od skórzanej pętli na kostce.

Wrócił z talerzem kanapek z kremem czekoladowym i bananem. Byłem tak głodny, a to było takie dobre... Zacząłem jeść jedna po drugiej. Mój apetyt chyba go ucieszył. Kiedy się najadłem spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Ubrudziłeś się króliczku.-Próbowałem się wytrzeć, ale powstrzymał mnie łapiąc lekko za rękę. Pocałował mój policzek i lekko go poślinił-Mój czekoladowy zajączek-uśmiechnął się do mnie i pocałował mój nos. Że co? Ta delikatna pieszczota zupełnie mnie zamurowała.-Jak za niedługo wyzdrowiejesz to znowu się pobawimy. Znajdę Ci nawet odpowiedni strój dla twojej ksywki maluchu.-Zadzwonił mu telefon, więc wyszedł zostawiając za sobą otwarte drzwi. Nie miałem już dzwonków, czułem się w miarę dobrze i zapowiedź "zabawy" mnie nie ucieszyła...

Zerwałem się z miejsca i szybko wybiegłem z pokoju tuż obok niego. Biegałem po wolność, a co potem się stanie jest nieważne. Nie słyszałem żeby mnie gonił, dziwne.. Biegałem na parter a potem hallem prosto do drzwi. Były zamknięte. O cholera...
-Wybierasz się gdzieś?-odwróciłem się do niego z dziko bijącym sercem.

Mam przesrane.
---------
Dzień Dobry Wieczór Państwu. Witam kochane ludziki. Witam "starych" czytelników i tych "nowych". Jest was tyle, tak się cieszę, że moje wypociny się podobają ^^ Jak zwykle proszę tylko o komentarze i opinie. No i o imię dla człowieka, któremu niektórzy już grożą. Za wszystkie gwiazdki, komentarze i słowa wsparcia dziękuję. Do zobaczenia w następnym rozdziale ^^ PaPa

BurdelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz