Goście

1.3K 63 16
                                    

Obudziłem się z bólem. Bolały mnie całe plecy. Jęknąłem cicho i usiadłem powoli. Zesztywniałem słysząc szelest ubrania i odgłosy kanapy. Spojrzałem w jego stronę. Spał, z dala ode mnie. Obejrzałem szybko czy przypadkiem nic mi nie zrobiłem jak spałem. Na szczęście wszystko miałem na swoim miejscu i nic mi nie było. Odetchnąłem. Nawet nie byłem przykuty. Więc jak zareagował na mój ruch? Wstałem i po prostu zacząłem go kopać... Ale on potem mnie przytulił kiedy upadłem. Nie krzyczał, nie groził karą. Może znowu będzie chwila dobroci, a potem wyląduję na cmentarzu? Zadrżałem aż i skuliłem się. Ponownie usłyszałem ruch z jego strony. Skierowałem wzrok na niego. Patrzył na mnie lekko uśmiechnięty.
-Wyspałeś się Zajączku?-Skinąłem głową tylko powoli.-Boli Cię myszko?-znowu poruszyłem głową.-Już podam Ci leki.-Wstał i podszedł do torby. Wyciągnął z niej szeleszczące opakowanie i podał mi jedną tabletkę.-Podobno to silne leki, więc mam nadzieję, że szybko Ci ulży. Masz dziś też przejechać na kaszkach i sucharkach. Kupiłem więc kilka takich dla dzieci. Truskawka może być? Zjesz?-Patrzyłem na niego struchlały. Skinąłem znowu głową tylko powoli.-To czekaj ma mnie, a ja pójdę zrobić Ci śniadanko i sobie kawy.-Pochylił się nade mną. Chyba chciał mnie pocałować, ale szybko uchyliłem głowę opadając do tyłu. Jęknąłem głośno wtedy i zacisnąłem powieki.-Myszko...-Westchnął i wyszedł. Z trudem znowu usiadłem i rozejrzałem się. Powoli wstałem z łóżka i poszedłem do toalety. Nie miałem siły stać, więc usiadłem na porcelanie. Rozglądałem się po całym pomieszczeniu. Nie wiem czego szukałem, to było najzwyklejsze pomieszczenie. Siedziałem tak dłuższą chwilę, a potem usłyszałem jak mnie woła. Wahałem się długo, ale zanim zdążyłem się odezwać usłyszałem pukanie do drzwi. Pisnąłem wystraszony.
-Myszko? To ja. W porządku, potrzebujesz pomocy?-Nie potrafiłem wydać z siebie głosu. Zapomniałem się zamknąć, wszedł za moment nie słysząc odpowiedzi.-Oj, przepraszam. Bałem się, że coś Ci się stało. Przepraszam.-Wycofał się powoli.
-...stój!-Wychrypiałem. Zobaczyłem jak sztywnieje, a potem wchodzi do środka.
-Tak?
-ja... nie umiem wstać...-Zobaczyłem na jego ustach uśmiech. Śmieje się z mojej bezsilności.
-Oj maluchu. Jesteś jeszcze zmęczony. Nie ma problemu, pomogę Ci. A co powiesz na kąpiel? Chcę żebyś ładnie wyglądał kiedy przyjdą do nas goście.
-..goście?
-Tak, mój znajomy ze swoim... hm, przyjscielem.-Spojrzałem na niego zdziwiony. Za chwilę poczułem jak mnie podnosi z toalety i stawia na kaflach. Uniósł mnie żeby spodnie opadły całkiem na ziemię i za chwilę zdjął ze mnie koszulkę i narzucił na plecy ręcznik żebym nie zmarzł. Zaraz zaczaczął napełniać wannę ciepłą wodą. Obserwowałem jego poczynania stojąc niedaleko.
-Po co przyjadą...?-Zapytałem cicho. Chcą urządzić orgię? Będę ich wspólną zabawką. Na tę myśl zacisnąłem powieki i wzdrygnąłem się mocno. Za chwilę poczułem jego silne ramiona wokół swoich.
-Cóż, Logan zasugerował żeby ich zaprosić. Wspominiał coś o towarzystwie i takie tam. Pomyślałem, że to dobry pomysł. Poznasz nowych ludzi, to zawsze rozwija, prawda? No, a mi zależy na Twoim rozwoju.-Takie słowa... Prawda czy nic niewarte kłamstwo? Za chwilę znalazłem się w ciepłej wodzie. Mimo, że nie było jej zbyt wiele, to odprężyłem się. Zmęczenie, które do tej pory mnie przytłaczało odeszło w niepamięć. Odetchnąłem i nawet się lekko uśmiechnąłem.-Ale Ty jesteś śliczny kiedy się uśmiechasz.-Zamruczał mi do ucha, nachylając się w moją stronę. Musnął mój policzek swoimi ustami i zaczął myć moje ciało. Bez gąbki albo myjki, swoją ręką... Drżałem albo sztywniałem za każdym razem kiedy tylko jego dłoń zbliżała się do mojego brzucha, albo niżej. Tak samo, gdy trzymał ją na moim udzie i chciał umyć wewnętrzną część. Robił do bardzo delikatnie, był czuły. Unikał tamtych okolic widząc moje zdenerwowanie. Pozwolił mi się samemu obmyć w tamtych miejscach. Mimo to patrzył, wpatrywał się we mnie jak sroka w gnat kiedy to robiłem.

Kiedy skończyłem wyciągnął mnie z wody i zaczął szybko, ale dokładnie wycierać, uważając na plecy. Niestety tu nie pozwolił mi na samodzielność więc kiedy tylko poczułem rękę na podbrzuszu pisnąłem głośno  i cofnąłem się o krok kuląc się.
-Oj, przepraszam...-Oddech mi przyspieszył, a z oczu pociekły mi zły.-Aleks... już, nie będę, obiecuję. Przepraszam Cię za to, wybacz mi.-Objął mnie mocno. Jęknąłem głośno wtedy i dźgnąłem go pod żebra.
-Nie dotykaj mnie!
-Myszko.. Tylko zmienię opatrunek i Cię ubiorę. Obiecuję, nie dotknę  Ci w taki sposób jaki niechcesz.
-...nnie dotykaj mnie...-Zakryłem oczy dłońmi. Ramiona zaczęły mi drżeć. Co się ze mną dzieje?! Wczoraj potrafiłem mu przyłóżyć, a dzisiaj czuję się taki bezsilny, taki słaby. Dlaczego ona musiała umrzeć, czemu mnie oddała?! Dlaczego zniszczyła mi życie...? Nie kochała mnie? Przecież byłem zawsze grzeczny, chwaliła się mną. To co się stało, że tak skończyłem? Że siedzę tu teraz słaby, płacząc jak dziecko na oczach mężczyzny, który mnie zgwałcił niejednokrotnie, doprowadził do momentu, gdzie wylądowałem w szpitalu i...karmił mnie kaszką. Czytał bajkę, bujał w hamaku. Spojrzałem na niego, i znowu zobaczyłem tą troskę i zmartwienie. Od razu spuściłem głowę. Skąd u niego takie uczucia? Przecież on nie potrafi kochać, z pewnością mnie nie kocha. Bo czy kochanej osobie robi się takie rzeczy..? Zresztą, obaj jesteśmy facetami, to logiczne, że nigdy nie będzie mnie kochał, nawet tego nie chcę, prawda? Kochać kogoś kto wyrządził tyle krzywdy, byłoby głupie. A ja nie jestem głupi, o nie.
-...nienawidzę Cię..-wyrwało mi się. Cichutko, może nie usłyszał. Chyba dotarło to do jego uszu bo wyszedł. Siedziałem teraz sam, na zimnych kaflach i próbowałem się uspokoić. Było mi trochę zimno, zaczynała boleć mnie głowa. Oparłem ją o zimne kafle i odetchnąłem. Ale chłodek.
-Aleks, musisz się ubrać, bo będziesz chory. Poza tym śniadanie czeka.-Usłyszałem jego głos. Zdziwiony aż się odwróciłem w jego stronę. Trzymał mi wygodne, ciepłe dresy. Podszedł do mnie i bez słowa podniósł. Usadził mnie na wannie i zaczął nakładać mi bieliznę, potem spodnie i na końcu bluzę. Podniósł mnie jak w szpitalu i zniósł na dół, do salonu. Usadził na kanapie i wziął do ręki miskę.-No, am am. Otwieraj buzię.-Dalej bardzo zdziwiony i trochę zszokowany otworzyłem usta bezmyślnie. Zaczął mnie karmić powoli. Mmm, dobra ta kaszka.

Nagle  usłyszałem dzwonek do drzwi. Podskoczyłem aż, na co on się zaśmiał serdecznie.
-Spokojnie Zajączku, to pewnie nasi goście. Wpuszczę ich i skończymy śniadanie, dobra?-Skinąłem wtedy głową po prostu. Kiedy wyszedł, wychynąłem za nim z kanapy, żeby zobaczyć tych ludzi wcześniej. Czekałem zaciekawiony kto przyszedł. Słyszałem jego głos, jakiegoś mężczyzny, kobiety i jeszcze jeden męski głos, nie jego. Trzech gości. Zadrżałem. Po co przyszli, dla towarzystwa mówił. Będą patrzeć jak mnie gwałci?! Albo sami będą się dołączać! O nie, nie... Zerwałem się z miejsca i przeszedłem za kanapę. Tylko tyle zdążyłem zrobić zanim weszli do pokoju. On, jak to on. Dojrzała kobieta, z upiętymi w kok blond włosami. Była w stosunku do mężczyzn dość niska. Ubrana w biel, uśmiechnięta, z wyrazistym, ale nie wyzywajacym makijażem, sprawiała wrażenie idealnej pani dyrektor. Miała zielone oczy i troszkę ciałka. Obok stał wysoki facet, z czarnymi włosami, przyjaznymi niebieskimi oczami. Na nosie miał proste czarne okulary z prostokątnymi szkłami, włosy idealnie ułożone, zaczesne do góry. Uśmiechał się obejmując w pasie niższego od siebie chłopaka. Ten był starszy ode mnie, ale dużo młodszy od dojrzałych panów. Miał rozmierzwione prawie białe włosy, zielone oczy i coś co niszczyło jego idealny wizerunek. Długą różowawą pręgę na policzku. Miał na sobie czarny golf, takiego samego koloru spodnie i trampki. Tylko on nie patrzył w moją stronę. Był zapatrzony w swojego (jak się domyślam) partnera.-No Króliczku, przywitaj się.-Usłyszałem jego głos. Nie potrafiłem się odezwać. Znowu oddychałem szybciej, spanikowany. Nie wiedziałem na jego twarzy złości, tylko zniecierpliwienia. I wtedy w moją stronę ruszył ten najmłodszy. Szedł zdecydowanym krokiem. Stanął przede mną i wyciągnął do mnie rękę.
-Jestem William, miło mi Cię poznać. A Tobie, jak na imię?-W tym momencie poczułem się jak dzieciak na podwórku, który zapoznaje się z nowym kompanem zabaw. Kątem oka zauważyłem, że wszyscy na nas patrzą. No super.
~~~~~~~~
Bawię się w Polsat; do następnego ;*
No i dziękuję, że to czytacie, jesteście. Proszę o opinie i komentarze. Miło też byłoby posłuchać jak myślicie, co teraz będzie się działo C;
No to to cześć :D
Za błędy przepraszam

BurdelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz