Ale..

1.1K 68 12
                                    

-...J-ja...-Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. On mnie tak bardzo zaskoczył. I jeszcze powiedział, że mnie kocha. On, kocha mnie. Nie mogłem w to uwierzyć ani przyjąć tego do świadomości. On nie mógł tego do mnie czuć, przecież tak bardzo mnie skrzywdził do tej pory. Ale znowu od jakiegoś czasu jest.. Inny. Czuły, dobry i taki troskliwy. Czuję się dobrze kiedy obejmuje mnie swoim ramieniem. Nie wiem czy to z powodu braku ojca, a może dlatego, że tak bardzo pragnę poczucia bezpieczeństwa, które on sam mi zabrał. To jest takie beznadziejne. Jestem taki zagubiony. Tyle pytań bez odpowiedzi. Co mam teraz powiedzieć? On mnie pyta o związek, o poważną rzecz, wiążącą obu kochających  się ludzi. Tylko że...-..Ja Cię nie kocham Roger...-wymówiłem jego imię drżącym głosem. Zwiesiłem głowę wbijając wzrok w dół. Powiedziałem mu to. Nie poczułem niczego specjalnego żadnego żalu, smutku, uczucia bólu a tym bardziej satysfakcji. Powiedziałem prawdę. Nie kocham go, ja się go nadal boję, ale równocześnie chcę się do niego tulić. To dla mnie naprawdę ciężka sytuacja. Przełknąłem ślinę i zaczesałem luźne kosmyki włosów za ucho. Spojrzałem na niego. Najpierw zauważyłem na jego twarzy zdziwinie, potem smutek, który aż mnie poruszył a potem taką zimną i przerażającą obojętność. Poczułem strach, że skoro w pewnym sensie odmówiłem związku to może teraz stać mi się krzywda. Poczułem jak serce mi przyspiesza, zacisnąłem palce na jego nadgarstkach.-Przepraszam!
-Nie musisz przepraszać Aleks.-Odezwał się wypranym z emocji głosem, choć miałem wrażenie, że kryje się tam złość.
-Ale chcę! I chce Ci dać szansę! Możesz zostać moim chłopakiem i sprawić żebym Cię pokochał!-Wykrzyknąłem rozemocjonowany, znowu ze szklankami w oczach. Spojrzałem na niego żałośnie, próbując się nie rozpłakać.-...albo przynajmniej spróbował Cię pokochać...-dodałem ciszej. Nie wiedziałem czy naprawdę to może zadziałać, ale jeśli dawało mi szansę na jakieś godne życie bez bólu i poważnego strachu, to chciałem spróbować. Poczułem jak mocno mnie do siebie przyciska. Jego silne ramiona znowu przytrzymywały mnie przy nim. Poczułem nacisk jego policzka na moją głowę i usłyszałem bicie jego serca. Zasłuchałem się w ten dźwięk. Był jednocześnie taki ludzki i niezwykły.
-Będę się starał, obiecuję Ci króliczku-Odpowiedział czułem głosem i pocałował moje włosy
-...więc trzymam Cię za słowo misiu-zamruczałem w odpowiedzi, obejmując jego tors ramionami. Wtuliłem twarz w jego pierś i zamruczałem zadowlony. Ciepełko~
-Misiu?-Parsknął śmiechem i poczułem, że na mnie patrzy. Przekręciłem glowe tak, żeby patrzeć na niego w górę, opierając brodę o jego ciało.
-...no bo-zaczerwieniłem się lekko-jeśli ja jestem króliczkiem, to Ty będziesz misiem. Poza tym jest es duży, ciepły i silny.-zamknąłem oczy i westchnąłem zadowlony-...no i lubię się do Ciebie przytulać, jak do misia-dodałem znowu ciszej i uśmiechnąłem się lekko. Kiedy otworzyłem znowu oczy zobaczyłem jego twarz z bliska, kiedy całował mnie w nos.
-Z wielką chęcią bym tu jeszcze powiedział, żebyś się dalej przytulał, ale mi już jest zimno, a siedzę tu z Tobą tylko chwilę. Ty w takim razie jestem wyziębiony. Koniec focha, idziemy do domu. Obyś tylko nie był chory-spojrzał na mnie z naganą a potem cmoknął mnie szybko i puścił. Wstaliśmy obaj i weszliśmy do domu. Spojrzałem znowu na niego, ale on już na mnie nie spojrzał. Chyba troszeczkę zabolało. Weszliśmy z powrotem do salonu, gdzie blodnyn, siedząc na kolanach partnera, oglądał z nim coś w telewizji. Widząc mnie od razu szeroko się uśmiechnął. Odpowiedziałem blado na ten uśmiech i wszedłem do kuchni. Dalej też nie wiedziałem co mam myśleć o Williamie. Nie wydawał się być zły lub straszny. Tylko... Nasza znajomość bardzo dziwnie się zaczęła. Zaniepokoiło mnie to. Wiem, że został tu zaproszony dla mojego lepszego samopoczucia, ale nie jestem pewien czy to jakoś pomogło. Chciałem porozmawiać z doktorem Loganem, on jako jedyny niczego ode mnie nie chciał i pomógł mi. Chociaż to był jego obowiązek, to jednak zrobił to i nic ode mnie potem nie chciał. W zamyśleniu sięgnąłem sobie po sok z lodówki. Bezmyślnie, jakbym był u siebie. Nalałem sobie napoju do szklanki, zupełnie pochłonięty myślami, oderwany od rzeczywistości. Wziąłem ją do ręki i nagle poczułem czyjeś palce pod żebrami. Zakwiliłem jak ranione zwierzę, podskoczyłem i upuściłem szklankę. Zdążyłem ją jednak złapać, wykonując dziki ruch biodrami do przodu. Zablokowałem ją, przez co całą koszulkę miałem w pomarańczowym piciu. Postawiłem kubek na blacie i zakryłem oczy, czując gryzące łzy pod powiekami. Byłem już zmęczony, zaczynałem czuć się źle. Zacząłem szlochać, przyciskając pięści do oczu.
-Ej no, ale nie płacz dzidziu-usłyszałem drwiący głos blodnyna. Zamiast mu jakoś odpowiedzieć albo zaatakować go pięścią, ja bezsilnie rozpłakałem się jeszcze bardziej. Zjechałem na podłogę, opierając się na szafce i zacisnąłem zęby na wardze, zaciszając się.
-Coś Ty mu znowu zrobił?-Roger był wyraźnie zirytowany, przynajmniej to sugerował jego głos. Poczułem jak ktoś nade mną staje, a potem łapie mnie pod ręce i próbuje podnieść.-chodź króliczku, rozgrzejesz się i pójdziesz spać-Znowu mnie przytulił a ja poddałem się i zaciągnąłem jego zapachem. Podniósł mnie tak, że siedziałem ja jego rękach, głowę opierając na jego ramieniu. Uspokoiłem się szybko i spojrzałem na stojącego w progu Willa i jego partnera, znajdującego się kawałek za nim, jeszcze w salonie. Odwróciłem od nich wzrok, dając im do zrozumienia, właściwie blodnynowi, że nie wyszedł mu kawał i dalej nie wiem co mam z nim zrobić. Choć on mógł to równie dobrze odebrać jako foch. Westchnąłem i ziewnąłem zmęczony.-Nie łaskocz-Usłyszałem rozbawione mruczenie pana i leciutko się uśmiechnąłem. Dmuchnąłem znowu na jego kark, kiedy wchodził ze mną po schodach, na co on skulił ramiona i uszczypnął mnie w pośladek. Nie spodobało mi się to, troszke się przestraszyłem. Od razu spiąłem się i skuliłem.
-..nie rób...-wychrypiałem słabo.
-Przepraszam, już nie będę. Już masz chrype, oby tylko na tym się skończyło...-Martwi się o mnie. To miłe. Spojrzałem na znajomo wyglądające drzwi i zaraz znalazłem się w łazience. Było strasznie ciepło, całe zaparowane lustro.-No, rozbieraj się. Umyjemy się i do łóżka. Musisz się wyspać i wygrzać-postawił mnie na miękkim dywaniku i pociągnął moją koszulkę do góry. Posłusznie uniosłem ręce do góry i wyswobodziłem się z niej z jego pomocą. Spojrzałem na niego i cofnąłem się, zakrywając ramionami. On tu będzie, ja nie chcę. Jesteśmy tu sami, nikt mnie nie uratuje. Znowu będę nagi...!
-Wyjdź!-Pisnąłem, wyrywając mu koszulkę. Popchnąłem go do drzwi, szarpiąc lekko za jego koszulkę-Idź sobie!-Zaskoczony nawet mi się poddał. Udało mi się go wypchnąć za drzwi. Zamykając je, dostrzegłem na jego twarzy niezrozumienie. Zatrzasnąłem je i zakluczyłem. A potem się na nich oparłem. Jestem bezpieczny, nikogo tu nie ma. Zdałem sobie sprawę z tego, że dyszę,  serce wali mi jak szalone. Zacisnąłem palce na włosach i pociągnąłwm kilka razy żeby się uspokoić. Potem przycisnąłem ucho do drzwi, ale niczego dziwnego nie słyszałem. Uff... Rozebrałem się do naga i wszedłem do cieplutkiej wody. Oparłem się plecami o wannę i odetchnąłem. Odprężyłem się od razu, całe zmęczenie i złe samopoczucie ze mnie zeszło. Zacząłem się myć w spokoju, wcale się nie spiesząc. Podśpiewywałem sobie radośnie jakieś proste kawałki. Odwracałem tym samym myśli od męczących mnie spraw.

Kiedy namokłem już wystarczająco dobrze, spłukałem z siebie wszystko i wyszedłem z wanny. Wytarłem się dokładnie i znalazłem sobie piżamę w szafce. Wyszedłem w końcu z łazienki i rozejrzałem się po pokoju. On już leżał w łóżku i czytał książkę. Chciałem czytać ją razem z nią,  tak to nie będę wiedział wielu rzeczy. Zmarszczyłem gniewie brwi i ruszyłem do łóżka. Tam spotkał mnie miły aromat gorącej czekolady. Spojrzałem na parujący kubek i od razu minął mi zły nastrój. Wlazłem pod pościel, oparłem swojego królika o jego ramię a potem sam się położyłem na pluszaku z ciepłym kubkiem. Zacząłem pić, rozkoszując się smakiem. Wyrażałem swoją aprobatę zadowolonymi pomrukami. Dobra, ma u mnie plusa. Niech się dalej stara. Spojrzałem na niego. Ha! Widziałem jak szybko odwraca wzrok. Będzie mnie tu podglądał, niedobry. Zachichotałem i wtuliłem się mocniej w królika, chowając się przed jego wzrokiem. Popijałem dalej w milczeniu.

Kiedy skończyłem, poczułem się bardzo senny. Położyłem królika wzdłuż łóżka i ułożyłem się na nim, zakrywając pościelą po same uszy.
-...dobranoc misiu...-Zamruczałem z zadowoleniem w głosie.
-Dobranoc króliczku. Kolorowych snów maluchu-zasnąłem z uśmiechem na twarzy.

--------
DzieńDobryWieczór moje króliczki. O ile ktoś tu jeszcze jest. Miło mi was widzieć ^^

Jak zawsze dziękuję za wszystkie gwiazdki, komentarze i waszs wsparcie (no i groźby). Nie proszę o nic prócz wyrażenia swojej opinii na temat mojej twórczości.

Może spóźnione, ale szczere życzenia na ten 2018 rok, niech wam się wszystko dobrze układa.

Do zobaczenia ^^

A! No i przepraszam za wszystkie błędy

BurdelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz