Zabawa

2.2K 88 15
                                    

Schodził powoli w moją stronę chowając telefon do kieszeni.
-No Zajączku, gdzie to się wybierasz? Już wydobrzałeś?-Uśmiechnął się.-Więc możemy się bawić.
-Nie!-pisnąłem upadają na kolana.-Nie, proszę nie... Zabij mnie, możesz to zrobić, ale nie dotykaj mnie!
-Nie zrobię tego Króliczku, z dwóch powodów. Po pierwsze nie mam zamiaru Cię tracić, po drugie śmierć byłaby dla Ciebie nagrodą. A Ty zasługujesz na karę.-Warknął zły schodząc na dół. Zacząłem drżeć, nie wiedziałem, że płaczę.
-Proszę, nie dotykaj mnie... Błagam!-Wyłem, ale to nic dla niego nie znaczyło. Podszedł i stanął przede mną. Wyciągnął do mnie rękę.
-Wstań, nie opieraj się. Wiesz co mnie denerwuje. Nie jesteś głupi. Wstań i chodź ze mną.-Dlaczego mi to mówił? Spojrzałem na niego. Ścisnął moje ramię i podniósł mnie. Otarł moje łzy.-Jeśli będziesz spokojny i będziesz ze mną współpracował będzie Ci dobrze, może Ci się spodoba. Ale jeśli będziesz się wyrywał możesz zrobić sobie krzywdę. Tego nie chcemy skarbie, rozumiesz Króliczku?-Zapytał patrząc mi w oczy. Pocałował mnie lekko w nos. Co robić...? Poddać się i ulec?
Odwróciłem głowę w bok i pociągnąłem nosem. Zaczął powoli prowadzić mnie z powrotem na piętro, z którego uciekłem. Wprowadził mnie do pokoju z łóżkiem, chyba jego sypialni. Pozwolił zająć mi miejsce i się uspokoić. Czekał na łóżku. Kiedy na niego spojrzałem wstał i podszedł. Zaczął całować mnie delikatnie po twarzy, czasem muskał moje usta swoimi. Ja pozostawałem bierny, choć to zaczynało być przyjemne. Kiedy tak delikatnie mnie pieścił, bez krzyku i bólu. Ale to wciąż był mężczyzna, który bardzo mnie skrzywdził. Wzdrygnąłem się aż. Przestał wtedy i poprosił mnie abym wstał. Posłuchałem i spojrzałem w podłogę. Mocniejszym ruchem usadził mnie na ziemi, na kolanach i zdjął moją koszulę. Potem zdjął mi spodnie razem z bielizną.
-Nie...
-Cicho maluchu, będzie dobrze. Tylko się nie opieraj.-Szepnął i pogłaskał mnie po plecach w okolicy pośladków. Znów zadrżałem kiedy dmuchnął lekko. To było bardzo dziwne. Usłyszałem jak wstaje, idzie gdzieś. Bałem się ruszyć, a tym bardziej wstać. Czekałem więc próbując się przygotować psychicznie na to co będzie robić. Zaskoczony aż podskoczyłem, kiedy poczułem jakiś żel na swojej skórze. Rozprowadzał go delikatnie w okolicach często już naruszanych jedną dłonią, drugą głaskał mnie po pośladlkach, udach, plecach i czasami zasuwał aż na brzuch. Ostrożnie, powoli. Chyba próbował mnie uspokoić. Podniosłem się do pozycji kiedy stałem na kolanach i opierałem się na łokciach. Nie robił mi nic więcej, tylko mnie pieścił w ten sposób. Odwróciłem do niego głowę i wtedy opierając się na mnie pocałował w kącik ust-Rozluźnij się, to nie będzie boleć.-Szepnął mi do ucha i wrócił do poprzedniej pozycji. Poczułem jego palec kiedy kręcił się tam. Nacisnął lekko i obserwował moją reakcję. Zacisnąłem tylko szczęki i napiąłem się.-Nie Zajączku, masz się rozluźnić, spokojnie. Nic Ci jeszcze nie robię, ale musisz się rozluźnić. No, będzie dobrze.

Przekonywałem się do tego już nie reagowałem spęciem. Nie zwracałem już uwagi kiedy jego palec znajdował się coraz głębiej.
-Dobry chłopiec, grzeczny. Widzisz, jest dobrze. Teraz musisz być wyjątkowo spokojny i rozluźniony. Nie bój się, nic się nie dzieje.-Powtarzał poruszając lekko palec. Czułem, że zatacza kółka wewnętrz mnie. Za chwilę miejsce ciepłego palca zajęło coś zimnego co mnie dosłownie otworzyło. Jęknąłem głośno i chciałem się odwrócić ale ukarał mnie uderzeniem w pośladek.-No, skoro już jestem pewien, że nie będę musiał się z Tobą siłować to czas na karę.-Zamruczał mi do ucha i polizałem je. Wstał, zakrył mi oczy opaską i przejechał czymś skórzanym po moich plecach. Zamachnął się aż świsnęło i uderzył mnie jakby kilkoma paskami skóry na raz. Krzyknąłem głośno zaciskając pięści. Uderzał mnie tak po plecach i częściowo po tyłku.
-Nie, proszę! To boli!-Krzyczałem.
-Ma boleć, inaczej nie byłaby to kara.-Odparł spokojnie. Przestał kiedy na plecach poczułem takie gorąco i metaliczny zapach krwi. Krople spływały mi po policzkach spod mokrej już od potu i łez opaski. Za chwilę aż się wygiąłem czując na całych plecach zimno lodu... Syknąłem kiedy zapiekło, ale zaraz potem ulżyło w bólu. Trzy kostki zjechały w głąb mojego wnętrza. Westchnąłem wtedy z rozkoszy. Z pewnością miałem na plecach mielonkę co mnie zmartwiło. Byłem słaby już, chyba jednak nie wydobrzałem. Powiedziałem mu o tym.
-O nie, nie dam Ci odpocząć. Nie zrezygnuje teraz.-Warknął biorąc moje przyrodzenie do ręki. Zaczął kręcić kółka na moim członku wpychając lekko opuszek do wnętrza mojej cewki. Jęknąłem długo i poruszyłem się trochę. Zacząłem oddychać szybciej i płyciej czując zmęczenie jakbym przebiegł maraton. Przestał kiedy poprosiłem i wlał coś we mnie przez wziernik. Po chwili usłyszałem uderzenie sprzączki paska o podłogę.

Wróg u bram, a bramy otwarte...!
-Nie, nie dam rady. Proszę...-Ryknąłem czując jak wchodzi we mnie głeboko, jednym zdecydowanym ale w miarę powolnym ruchem. Słyszałem jak wzdycha zadowlony. Złapał mnie za częściowo poranione boki i zaczął się we mnie wbijać, jeszcze raz i jeszcze...

Krzyczałem żeby mnie zostawił, kaszlałem z powodu braku powietrza w płucach, które bolały. Zaczynało mi się robić słabo. Źle się czułem, bardzk źle. Ale on tego nie słyszał zajęty sobą, skupiony na osiągnięciu szczytu.

Poczułem jak coś jednocześnie zaciska się na moim żołądku, płucach i sercu... Wydałem z siebie zduszony jęk i opadłem bezwładnie w momencie kiedy on osiągnął szczyt, wylewając we mnie ciepłą spermę.

Ciemność, ból i odległe uczucie rozkoszy. To oststnie co pamiętam...

------
Hi ^^ Witam Was w kolejnym rozdziale. Jak zawsze bardzo dziękuję za to, że to czytacie, za wszystkie gwiazdki i komentarze. Bardzo mi miło kiedy widzę Wasze komentarze, że los Aleksia nie jest wam obojętny i chyba podoba Wam się podoba. Spokojnie, Aleksu jeszcze nie umiera, będą kolejne rozdziały. Jedyne o co proszę to o ewentualne komentarze.
Dziękuję, papa

BurdelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz