Wybuchy

1.2K 61 7
                                    

Przytuliłem się do niego mocno-Nie krzycz na niego, proszę. Nie krzycz...-tule się do niego mocno. Boję się go kiedy podnosi głos i jest zły. Czuję, że jest zaskoczony.-Nie krzycz...-powtarzałem to cichutko. Spojrzałem na niego.-Proszę...
-Alex...
-Nie krzycz...-Przerwałem mu.-Nie...
-Przepraszam.-Odezwał się spokojnie.-Chcesz iść z nim na spacer?-Zastanawiam się chwilę spuszczając wzrok na swoje ręce. W sumie to wczoraj byłem na spacerze, ale przeszedł bym się, nie chcę już leżeć w łóżku, siedzieć w tym domu.
-Tak, ale chcę najpierw zjeść z Tobą śniadanie. I żebyś Ty też szedł...-Poprosiłem cicho i niepewnie. To może dziwne, ale chciałem, żeby on ze mną był. Spędził ze mną jakieś miłe chwile. Zanim znowu mu przejdzie i będę się... Chociaż ja nadal się go boję, może nie tak jak wcześniej, ale nadal. Echh...
-Ja?
-Tak... Pójdziesz?-Spojrzałem na niego szczenięcym wzrokiem. Niech zadziała, niech zadziała. Zaciskałem mentalnie kciuki.
-Jeśli chcesz-Uśmiechnął się do mnie. Tak! Idziemy!
-Oooo~ Jakie zakochane gołąbki. To ja też wyciągnę swojego.-Zachichotał i wyszedł. Odetchnąłem i wstałem z łóżka.

-...Dasz mi jakieś ubrania?-Zapytałem cichutko. Teraz znowu unikałem jego wzroku. Biłem się z myślami czy powiedzieć mu, że nie chce żeby mnie dotykał. Żeby mnie TAM nie dotykał, przytulanie jest bardzo miłe. Czemu jestem taki skomplikowany?! Dlaczego to nie może być takie proste... Czy skoro ja nadal siedzę w jego domu, to znaczy, że coś do niego czuję? Coś więcej niż strach? Jęknąłem cierpiętniczo.

-Co się dzieje króliczku?-Usłyszałem go tuż przy sobie. Przestraszony podskoczyłem w miejscu.-Nie bój się, przepraszam. Nic się nie dzieje.-Zaczął mnie szybko uspokajać. Spojrzałem na niego szklącymi się oczami. Chyba zawsze będę czuł przed nim ten strach, że jednak mnie skrzywdzi. Spuściłem głowę i pokręciłem nią na boki, to jest do bani. Przecież jak mu powiem to może się złościć. Albo co gorsza czerpać z tego przyjemność, że się tak bardzo boję... Ale znowu dalej będę cierpiał kiedy jego ręce będą znajdować się w tej okolicy, w takiej sytuacji. Zanim zdąży pytać dalej czy wszystko jest w porządku, zrywam z łóżka skopane prześcieradło i okrywam się nim. Zabieram z jego ręki ubranie i uciekam do łazienki. Zamykam za sobą drzwi z trzaskiem. Cholera!

-Przepraszam!-Piszczę szybko. Żeby się nie zdenerwował... Uchylam drzwi i wyglądam, ale nie widzę go już. Hmm. Ciekawe gdzie poszedł. Zamknąłem znowu drzwi i na wszelki wypadek zakluczyłem je. Zrzuciłem z siebie okrycie i wszedłem pod szybki prysznic. Zimna woda od razu mnie odprężyła i pobudziła. Odetchnąłem i otrzepałem włosy z wody. Wytarłem się dokładnie i zacząłem się ubierać w czarne jeansy, podkoszulek w tym samym kolorze i koszulę w czerwoną kratę na to. Przeczesałem wilgotne włosy palcami i wyszedłem z łazienki. Dalej go nie było. Pewnie jest już w kuchni jak reszta. Zszedłem na dół boso. Śmieszne... Jak w domu, jak tamtego dnia, kiedy całe moje życie się zmieniło. Uśmiechnąłem się smutno i zszedłem do kuchni.

-Dzień dobry.-Przywitałem się z partnerem blondyna, który popijał już kubek mocnej kawy i gryzł sucha grzanki. Wspomniany jasnowłosy siedział tuż obok niego i gryzł grzankę z dżemem. Jego jednak nie widziałem. A co mnie tam. Podszedłem to opiekacza i zrobiłem sobie dwie grzanki. Zaparzyłem sobie też herbaty. Wiśnie w rumie, pewnie będzie smaczna. Nakładałem właśnie dżem na grzanki, kiedy poczułem czyjeś ramie owijające się wokół mojego pasa.

-To dla mnie kochanie?-Zamruczał mi do ucha Roger. Ulegle skinąłem głową i zrobiłem krok w tył chcąc się wycofać, ale przez to znalazłem się jeszcze bliżej do niego. Usłyszałem pomruk zadowolenia z jego strony. Wstrzymałem oddech i zesztywniałem kiedy przycisnął mnie jeszcze mocniej i pocałował w policzek morko. Puścił mnie potem i sięgnął po MOJEGO tosta. Już miał mi go ugryźć, kiedy wyrwałem mu go z ręki.

-To nie jest dla Ciebie, zrób sobie sam.-Postawiłem mu się i ugryzłem szybko śniadanie. Polizane, zaklepane. Wara od mojego śniadanka. Zabrałem sobie talerz i kubek. Poszedłem na kanapę przed telewizorem. Słyszałem chichoty pozostałych dwóch mężczyzn. Spodobało mi się to uczucie. Nikt nie będzie wpierdzielał moich tostów tak sobie! Napiłem się ciepłego naparu i zamruczałem zadowolony. Pyszna i jeszcze tak wspaniale pachnie! Mmm~Jest cudowna. Odstawiłem kubek na podłokietnik i zacząłem jeść śniadanie. Już miałem dobry humor, kiedy on stanął przede mną.-Zasłaniasz mi widok.-Mruknąłem nie patrząc na niego.

-Co to jest?-Zapytał. Usłyszałem w jego głosie nutkę gniewu.

-Powiedziałem, że zasłaniasz mi widok.

-Jak Ty się zachowujesz? Patrz na mnie.-Zrobiłem to.-No, czemu tak pyszczysz?

-Bo mogę i lubię. Nie podoba mi się to jak mnie traktujesz. Nie lubię tego, każdy Twój ruch mnie przeraża. Zwłaszcza jak próbujesz zrobić to. Ty naprawdę myślisz, że Twoje "przepraszam już nie będę", coś zmienia? Skrzywdziłeś mnie, nie jeden raz, nie dwa. Nie tylko fizycznie, przez co trafiłem do szpitala, ale i zabiłeś we mnie tego kim byłem. Zniszczyłeś mnie.-Syczałem patrząc na niego. Chciałem być silny, a i tak miałem łzy na policzkach.-Jak się zachowuję? Normalnie. A niby jak mam się zachowywać? Lizać Ci buty i prosić o to żebyś mnie pieprzył? Nigdy tak nisko nie upadnę.-Warknąłem zły. Patrzyłem na niego. Gotowało się we mnie i jeszcze ta jego spokojna mina, z której nic nie mogę wyczytać. Zdenerwowany odkładam talerz na bok i wstaję. Idę szybko do drzwi i ubieram buty.

-Gdzie idziesz?-Słyszę jego głos.

-Nie Twój interes.-Odwarkuję i wychodzę szybko. Nie umiem jednak nawet opuścić terenu jego podwórka. Siadam na schodku i wplatam palce w swoje włosy i zaciskam pięści. Ciągnę mocno próbując się wyżyć i uspokoić tym samym. Mam ochotę krzyczeć, ale tak trochę głupio, więc tylko warczę na siebie ciągnąc coraz mocniej za włosy. Już boli, ale dalej to robię, póki nie wydaje z siebie przeciągłego dźwięku. Ni to pisk, ni to krzyk ani jęk. Potem emocje opadają, znowu czuję się taki słaby. Obejmuję kolana ramionami, podciągając je pod brodę i patrzę na ulicę. Słucham szczekających psów, jadących samochodów. Wzdycham i zamykam oczy. Bujam się powoli do przodu i do tyłu, mrucząc sobie jakąś nową i dziwną melodię. Czemu to mi się trafiło? Czym sobie zawiniłem...?

Siedziałem tam dłuższą chwilkę. Jak na złość dzień był jakiś zimny i skostniały mi ręce. Zacząłem w nie dmuchać, kiedy poczułem jak ktoś kładzie mi na ramiona płaszcz. Spojrzałem na niego. Roger...

-Nie jest Ci zimno?-Zapytał spokojnie. Potem przeczesał mi potargane włosy. Nie bije ani nie krzyczy?

-...Przepraszam...-Odezwałem się. Naprawdę żałowałem swojego wybuchu. Nawet jeśli byłem na niego zły, to chyba nie powinienem tak po prostu wybuchać.

-Ja też przepraszam.. Za wszystko, chociaż to pewnie nic nie znaczy. Masz rację, tego co zrobiłem nie da się cofnąć. Skrzywdziłem Cię, a każda rana zostawia po sobie bliznę. Postaram się jednak aby została ona jak najmniejsza, a najlepiej jakby niewidoczna.

-...Ja nie chcę być dziwką... Potrafisz to zrozumieć i uszanować?-Głos mi drży. Mężczyzna obejmuje mnie i przyciąga do swojej piersi. Najpierw walczę, ale potem się przytulam. Lubię te jego przytulanki. To silne ramię wokół mnie, jest wtedy tak bezpiecznie.

-Będę nad sobą pracował, aby nasza relacja była dobra. Co Ty na to? Chcesz być ze mną?-Spojrzałem na niego zdziwiony.

-C-co?-Wyrwało mi się. Oczy pewnie miałem jak spodki. Ja z nim?-...Że razem? Jak partnerzy? Z szacunkiem, miłością i tak dalej?

-Tak, ale też z seksem, z tego nie zrezygnuję.-Puścił do mnie oczko.

-...Ty mówisz poważnie?

-Oczywiście Aleks, ja czuję do Ciebie coś więcej niż tylko pociąg seksualny. To co czuję jest dużo silniejsze.

-...I to pozwoliło Ci tyle razy mnie skrzywdzić?-Pytam cichutko. On naprawdę mi to proponuje? Nie wiem co mam o tym myśleć, spuszczam wzrok i patrzę na swoje palce, które nerwowo wyłamuję. Za chwilę czuję jego dłonie na swoich policzkach i patrzę mu prosto w oczy. Te jego ciemne oczy zasłonięte, brunatnymi włosami

-To jak, zostaniesz moim chłopakiem?

-...J-ja...-O kurdę.

-----------------------

DzieńDobryWieczór wszystkim. Ja wiem, że dzisiaj jest poniedziałek, a rozdział miał być miesiąc temu ale jakoś tak wyszło. Nie wiem czy to mój leń, czy to wir pracy. Chociaż zaglądam w projekt, a tam jedna trzecia już na pisania. Więc może to po prostu skleroza.

Jak zwykle przepraszam, że to tak długo trwało i że czekaliście. Oczywiście jeśli jeszcze czekacie. Pewnie czytanie tego w taki sposób jest wkurzające. Przepraszam...

Oczywiście dziękuję wam za wszelkie komentarze, gwiazdki, no i że czytacie. Dziękuję moje króliczki <3

Aaaa, no i co radzicie Aleksiowi? Mówić tak czy uciekać?

Do następnego! ^^

BurdelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz