Rozdział dwudziesty piąty

61 12 0
                                    

(zpw. Esme )

Dzwonek budzika oznajmił mi że koniec już z błogim snem, pora zacząć kolejny jakże nudny i męczący dzień. Uśmiechnęłam się na myśl o piątkowej randce. W kinie było naprawdę miło, byliśmy na komedii a potem Ben zabrał mnie na spacer i gofry. Dobrze mi się z nim rozmawiało, jest taki sympatyczny, miły i zabawny, byliśmy tacy podobni do siebie pod tyloma względami, aż niesamowite...
Weszłam do szkoły.
- Esme!- czerwonowłosa podbiegła do mnie, na serio ciężko mi przyzwyczaić się do jej czerwonych włosów. Tego dna wydawała się niezwykle szczęśliwa
- Hej Sith... Coś się stało?- przyglądam się jej rozmarzonemu spojrzeniu.
-Nie, zupełnie... A jak tam na randce?- spojrzałam na nią zaskoczona
- Skąd wiesz o randce?
- Moja słodka tajemnica...- wyszczerzyła się a w tym momencie zadzwonił dzwonek- no to do potem- odeszła nucąc pod nosem jakąś piosenkę...

Przeciwieństwa [Ukończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz