Rozdział trzydziesty pierwszy

52 10 0
                                    

(zpw. Esme)

Byłam już z Benem ponad miesiąc. Bardzo się kochaliśmy. Zaprosił mnie na zakupy, a następnie na maraton filmowy w jego domu. Było naprawdę miło, z kilkoma torbami weszliśmy do jego domu, odnieśliśmy je do jego pokoju, blondyn spojrzał na mnie z pogodnym uśmiechem na twarzy
- idę zrobić popcorn i coś do picia, poczekasz tu na mnie?
- wole iść z tobą- wyszerzyłam się chwytając go za rękę
-no okej... W takim razie chodźmy- zeszliśmy z powrotem na dół do kuchni w odcieniach jasnej zieleni i bieli
- witam w moim królestwie- zażartował wyjmując z szafki popcorn, oparłam się o blat po przeciwnej stronie- Es możesz wyjąć miskę? Jest w szafce nad tobą- uśmiechnęłam się
Odwróciłam się szukając we wskazanej szafce.
- Ben... Tu nie ma... - nie zdążyłam zareagować, gdy moje ramię rozerwał potworny ból, odwróciłam się gwałtownie widząc za sobą Bena z zaszklonymi zielonymi oczami, tak różnymi od jego naturalnych
-B-ben? - spytałam, łapiąc się za obolałe ramię, przerażona.
Uniósł zakrwawiony nóż, spróbowałam użyć mocy, na próżno nie rozumiałam dlaczego, załamałam się a z moich oczu płynęły łzy - Ben co się dzieję?
Nie zareagował, przykładając mi nóż do gardła
- Ben błagam! Kocham cię! Proszę przestań!- łkałam, nóż wypadł z jego ręki, jego oczy znów wróciły do normalniej barwy. Odepchnęłam go i uciekłam, tak potwornie się bałam

*

Minęło kilkanaście dni, rana powoli zaczęła się goić, lecz wciąż nie mogłam używać mocy, nikt nie rozumiał dlaczego... Ben nie dawał po sobie żadnego znaku, policja i T.A.R.C.Z.A. szukała go, ale od tamtego zdarzenia nigdzie się nie pojawił. Usłyszałam dźwięk telefonu... Sms od Sith
" Hej Esme <3 Wszystko gra? Nie było cię w szkole. Miałabyś się ochotę spotkać na dachu mojego bloku? Są z niego wspaniałe widoki! Myślę że poprawię ci tym humor ^^
Tylko ubierz się ciepło bo zamarzniesz ^^ "
Uśmiechnęłam się delikatnie, to naprawdę miłe z jej strony. Podała jeszcze adres. Postanowiłam się na nie wybrać, może było to niebezpieczne, ale w końcu Sith była miła i ewidentnie chciała się zaprzyjaźnić... A po tym co się stało, chętnie się jakoś odstresuje. Nie mówiąc nic nikomu wyszłam i udałam się w miejsce spotkania.
- dzień dobry Es- uśmiechnęła się pogodnie, Sith swoje czerwone włosy zaczesała w warkoczyk, ubrana w czarną kurtkę, miała rację na dachu na prawdę solidnie wiało
- Hejka Sith... Miałaś rację naprawdę niesamowity widok
- Co nie? A właśnie! Mam prezent! Coraz bliżej święta prawda? Taki drobny żeby żeby uczcić naszą przyjaźń- wyjęła z kieszeni średniej wielkości pudełko, zrobiło mi się głupio, bo sama nie miałam nic dla niej, odwiązałam czarną wstążkę i uniosłam wieko, o mało go nie opuściłam, w środku leżało serce... Spojrzałam przerażona na czerwonowłosą a ona wybuchnęła śmiechem
- ten chłopak serio oddał ci serce- otarła łzę rozbawienia
-ale... Co? - nie rozumiałam... Ona... Ben...
- Oh... Ty naprawdę uwierzyłaś, że cie pokochał?
Oh naiwny Promyczek...
-gdzie...on... On nie żyje?
- a po co miałby żyć? Zawiódł...- podeszła do torby i wyjęła z niej zawinięty bandaż, głowę Bena i rzuciła mi ją pod nogi- skoro go chcesz to bierz. Zaraz się z nim spotkasz! Do zobaczenia, ścierwy!- stała na krawędzi dachu, wciąż patrząc na mnie, zrobiła jeszcze krok,  spadła... Ostatnie co usłyszałam to szum olbrzymich ptasich skrzydeł, potem zagłuszył je wybuch.

Przeciwieństwa [Ukończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz