Rozdział dwudziesty drugi

74 11 0
                                    

(zpw. Esme )

Po skończonych lekcjach wyszłam ze szkoły. Całą drogę szłam zamyślona. Sith niby największy nasz wróg a jednak chcę się ze mną zaprzyjaźnić. O dziwo była dla mnie bardzo miła. W pewnym momencie poczułam jak w coś weszłam przez co upadłam na ziemię . Tym czymś a raczej kimś okazał się chłopak. Miał blond włosy i śliczne czerwone oczy
- patrz jak łazisz!
- przepraszam zamyśliłem się...- odezwał się nieznajomy
Podał mi rękę abym mogła wstać jednak ją odrzuciłam
- sama sobie poradzę!
Wstałam z ziemi. Dopiero teraz zauważyłam że chłopak jest wyższy ode mnie o głowę. Kiedy na niego patrzyłam wyglądałam idiotycznie. Nie lubiłam jak ktoś patrzył na mnie z góry
- jestem Ben a ty?- przedstawił się
- Esme- odpowiedziałam
- ładne imię
-dziękuję...- zarumieniłam się- nigdy cię tu nie widziałam...jesteś tu nowy
- niedawno się tu wprowadziłem...na początku nie byłem do tego przekonany ale teraz wiem że mi się opłacało- posłał mi uśmiech
Rozmawialiśmy dosyć długo. Okazało się że mamy dużo wspólnego, rozmawiali byśmy dłużej gdyby nie zadzwonił do mnie telefon. Przeprosiłam na chwilę i odeszłam kawałek
-halo... - odebrałam telefon
- Esme, dziecko gdzie ty jesteś! Powinnaś już dawno być w domu! Wszyscy się o ciebie martwimy, ale już wracaj do domu!- w jego głosie dało wyczuć się zmartwienie
- dobrze tato...już idę...- rozłączyłam się
Podeszłam do Bena
- przepraszam ale tata po moich przygodach się bardzo o mnie martwi...
- rozumiem, no to do zobaczenia
- do zobaczenia- uśmiechnęłam się i odeszłam

Przeciwieństwa [Ukończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz