eight|imagin Scott|

273 15 1
                                    

Myślałam, że moje życie jest na tyle dziwne,że nic mnie nie zdziwi,a jednak. Tego dnia byłam sama w domu, nigdy nie lubię być sama wiecie nagle dom wydaje się taki duży i przerażający. No ale cóż, musiałam zostać a rodzice musieli wyjechać na trochę. Siedziałam w moim pokoju i oglądałam mój ulubiony norweski serial, gdy usłyszałam pukanie. Wstałam i szybko podbiegłam do drzwi, nie myśląc za długo otworzyłam je. Moim oczom ukazał się przystojny brunet cały w krwi, z wielką raną. Stęknął "proszę pomóż" i osunął się. Nie wiedząc zabardzo co zrobić w takiej sytuacji, zarzuciłam ramię chłopaka na swój bark i z wysiłkiem dowlokłam go do mojego pokoju gdzie położyłam go na łóżku.
  - Cholera, co mam robić? - chłopak był przytomny ale nie zabardzo kontaktował. Uznałam, że w pierwszej kolejności powinnam przemyć ranę. Jak najdelikatniej ściągnęłam jego koszulkę odsłaniając przy tym jego wyrzezbione ciało i wielką paskudną ranę. Z łazienki wzięłam miskę z wodą i dwa ręczniki. Gdy skończyłam zabieg woda była czerwona a mi było odrobinę nie dobrze. Znalazłam apteczkę i zrobiłam opatrunek.
  - Pogotowie no przecież debilko. - mruknęłam do siebie,ale cóż nie każdy myśli racjonalnie w takiej sytuacji. Poczułam rękę chłopaka lekko ściskającą mój nadgarstek, więc skierowałam cała swoją uwagę na niego.
  -Nie, poprostu muszę odpocząć.
  - Człowieku w szpitalu ci pomagą, wątpię że przetrwasz tylko i wyłącznie pod moją opieką. - moje poczucie humoru jest słabe no ale cóż.
  - Zaryzykuję. - chłopak posłał mi blady uśmiech, który odwzajemniłam.
  - W porządku?- serio nie mam pojęcia dlaczego się zgodziłam, to była poważna rana, ale on miał coś w sobie takiego, że mnie przekonał. - A więc czego ci potrzeba?
  - Snu. - kiwnęłam głową, pomogłam mu wejść pod kołdrę i cóż nie wiedziałam co dalej z sobą począć, naprawdę, więc wzięłam koc i otuliwszy się nim usiadłam na fotelu obok łóżka. Nie mogłam zostawić go samego. Gdy otworzyłam oczy zorientowałam się, że leżę w łóżku. To był sen czy jak? Wtuliłam głowę w poduszkę i odrazu poznałam odpowiedź. Oczywiście to była prawda, ten chłopak, moja poduszka jest nasiąknięta jego.
   - A więc gdzie on jest ? - spytałam samej siebie podnosząc się z łóżka. Usłyszałam cichy śmiech i odwracając się w kierunku źródła ujrzałam go. Stał przy drzwiach jakby był w pełni zdrowy i nie przyszedł wczoraj umierający pod moje drzwi. Nie miał na sobie koszulki, ponieważ wczoraj ją z niego ściągnęłam. Nadal miał opatrunek, ale zachowywał się jakby nic mu nie było.
  - Czy mogę spojrzeć? - spytałam pokazując na miejsce rany, a gdy chłopak kiwnął głową niepewnie podeszłam. Zaczęłam delikatnie odklejać  opatrunek, a brunet intensywnie mi się przyglądał jakby czekał na moją reakcje.
  - O kurwa! Jak?! - No i się doczekał. Gdy zajęłam opatrunek po wielkiej myślę, że prawie śmiertelnej ranie nie było śladu. Niepewnie przyjechałam dłonią po skórze chłopaka i w pełni zafascynowana tym czymś wydobyłam z siebie cichę wow.
  - Nie jesteś taką złą pielęgniarką.- powiedział delikatnie ujmując moja twarz i podnosząc ja do góry. - Dziękuję.
  - Człowieku z tego co ja widzę to nie moja zasługa. -wybąkałam.
  - Gdy byś nie otworzyła drzwi, nie oczyściła rany i nie pozwoliła mi zostać nie dał bym rady się zregenerować.
  - hum ładnie nazwałeś nadnaturalną umiejętność uzdrawiania siebie. - po dłuższej chwili dodałam- nie ma sprawy, polecam się na przyszłość choć wolałabym, żebyś już nie był umierający.
    - Postaram się. - posłał mi nieziemski uśmiech, który spowodował, że nogi się pode mną ugieły dosłownie. Chodź gdy tak teraz myślę to chyba moje zemdlenie  spowodowane było tym całym dziwnym zajściem.
Gdy otworzyłam oczy ujrzałam twarz bruneta.
  - Hej - stęknęłam łapiąc się za głowę.
  - Hej, dzięki Bogu, obudziłaś się.
  - Tak ....hy...czy mógł byś powiedzieć jak się nazywasz ?
  - Scott.
  - (t/i). Jesteś wilkołakiem prawda ?
  - Tak ..- odpowiedział nie pewnie.
  - Zastanawiałam się nad wampirem ale cóż, zagoiło by się szybciej. Z resztą sam powiedziałeś że się " zregenerowałeś" więc no.. - Na moje słowa chłopak powoli przytaknął głową.
  - Nie boisz się? Nie przeraża cie to?
  - Gdybyś chciał zrobić mi coś złego już dawno byś to zrobił. Nie wiem dlaczego ale ufam Ci. W końcu wpuściłam cie do domu.- Scott uśmiechnął się nachylając w moją stronę i składając na moich ustach pocałunek.
  - A to za co?- spytałam cicho.
  - Za wpuszczenie do domu.- poczym znów musnął moje usta.
  - A to ? - spytałam rozbawiona.
  - Za pomoc. -  Znów, tym razem to nie było muśnięcie tylko głęboki pocałunek.
  - A to za co hm ?
  - Za zaufanie. - teraz to ja go pocałowałam. Tak właśnie poznałam mojego chłopaka. Wilkołaka.

preferencje i imaginy | TEEN WOLF|Where stories live. Discover now