5. Ktoś chce mnie wrobić

550 36 18
                                    

Tsunade bardzo długo wpatrywała się w jego hebanowe, zimne oczy. Od dawna go nie widziała i nie miała w planach spotkania. Jedyne, czego teraz potrzebowała to wódki, która nie zadawała pytań ani o nic nie prosiła — po prostu była obok i cierpliwie wysłuchiwała wszelkich zażaleń.

Nie podobał jej się ton, jakim poprosił o tę małą przysługę. Blondynce nie podobało się również spojrzenie, które wbił w nią tak głęboko, że mogłaby przysiąc, iż wdarł się do jej duszy i ją przepołowił.

Westchnęła ciężko i pokiwała znacząco głową, przystając na jego propozycję. Z ciężkim bólem serca musiała przyznać sama przed sobą, że to poważny krok i może kosztować ją posadę. Wiedziała jednak, po prostu czuła, że był niewinny i wszystko, czego teraz potrzebował to udowodnić, że tak właśnie było.

Podała mu papiery i poprosiła Kibę, by rozpiął kajdanki i wrzucił je do szafki. W końcu nie będą już potrzebne, a przynajmniej do czasu, póki sprawa nie popędzi na inne tory. Wcale jednak nie liczyła, by obrót spraw wskazał ponownie na niego; sytuacja z dnia na dzień się komplikowała i rodziła nowe wątpliwości. Musiała jednak być czujna, przynajmniej w kilkunastu procentach.

Uważnie obserwowała jego pewne ruchy przy składaniu zamaszystych podpisów na dokumentach, ale nawet nie mrugnęła. Wciąż miała małe wątpliwości i jedyne, co przychodziło jej do głowy, to szaleństwo.

Skończywszy podpisywać papiery, Sasuke spojrzał na nią bez cienia emocji na bladej i zmęczonej twarzy. Kobieta bez słowa wyjęła z szafki jego zarekwirowaną odznakę i pistolet. Patrzyła, jak przeładowywał broń, ukradkiem zauważając nerwowe drgnięcie Inuzuki.

Dostawszy kaburę, Uchiha przypiął ją do biodra i włożył pistolet. Zabrał też odznakę, chowając ją do kieszeni kurtki, którą dostał. Siedział na krześle i czekał na kolejne dokumenty do podpisania. Tak też się stało chwilę później.

— Pamiętaj, że wciąż zostajesz pod nadzorem — odezwała się w końcu rzeczowym tonem, unosząc przy tym idealnie wyskubane brwi. — Muszą pilnować cię policjanci, inaczej sprawa poszłaby wyżej.

— Wiem — powiedział tylko i odłożył długopis na sterylnie czystym biurku. Wpatrywał się teraz w klepsydrę, której piasek powolutku przesypywał się do drugiej komory. Poczuł uczucie w żołądku. Czy i jemu zostało tyle czasu, ile wskazywały słoneczne ziarenka? — Dziękuję.

Skinęła mu nieznacznie i odprowadziła uważnym wzrokiem do wyjścia. Odetchnęła z dziwną ulgą, gdy Kiba i Shikamaru podążyli za nim. Nie była pewna swojej decyzji, ale ufała swojej intuicji. Jednak przeszłość tego młodego mężczyzny mówiła za wiele, by tak nagle mogła skreślić wszystko to, co sobą reprezentował.

— Konsultant policji w cywilu — mruknęła, kręcąc głową w niedowierzaniu. — Bystry jest.

Otworzyła dolną szufladę biurka i z utęsknieniem popatrzyła na piersiówkę. Już po nią sięgała, gdy nagle coś w niej pękło. Zrozumiała, że przecież nie może pozwolić, by jej autorytet upadł w oczach tak wielu policjantów. Musiała sprawić, że komisariat będą szanować wszyscy; bez żadnych wyjątków.

Zamknęła z hukiem szufladę i przekręciła kluczyk. Biorąc głęboki wdech, zerknęła na zdjęcie swojego męża. Długie, białe włosy opadały na jego plecy, a małe, wesołe oczy sprawiły, że zrobiło jej się cieplej na sercu. Jiraiya uśmiechał się do niej wesoło, a ona dość niespodziewanie odwzajemniła ten uśmiech i wróciła do pracy w nieco lepszym humorze.

Wątpliwości rozwiały się i wszystko wydawało się być wreszcie na swoim miejscu.

Hiro wyjechał, a Sakura czuła się w dziwnie dobrym humorze. Może po tych wszystkich kłamstwach chciała od niego odpocząć i naprawdę cieszyła się, że dom był pusty. Jego obecność często ją irytowała do takiego stopnia, że wolała siedzieć na komisariacie, niż tutaj z nim. Bywał arogancki i egoistyczny, może to tak bardzo jej nie pasowało.

Perfidia SSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz