11. Nie jesteś jej wart

518 33 9
                                    

Shikamaru siedział nad papierami, mrucząc pod nosem coraz szpetniejsze słowa. Miał jedynie ochotę pójść do domu, zapalić papierosa i położyć się spać. Sprawa za sprawą nie dawała mu spokoju, a zbyt zatroskana Temari zaczynała grać na nerwach i coraz bardziej irytowało go to wszystko. Mógłby wziąć sobie urlop i odetchnąć świeżym powietrzem, wyjechać gdzieś poza Kioto i wreszcie odpocząć. Kłopotliwe jednak okazało się wypełnianie papierów, ale myśl, że pomogłoby to odświeżyć trochę jego podejście do pewnych spraw, sprawiła, że zebrał się w sobie i chwytając czarną teczkę pod pachę, wyszedł ze swojego gabinetu, w którym od godziny pracował sam.

Przez ułamek sekundy wpadło mu nawet do głowy, że mógłby zadzwonić do Temari i spytać się o Kibę, ale zaraz odpędził tę myśl, skupiając całą swoja uwagę na lekko uchylonych drzwiach gabinetu pani komendant, z którego wylewały się ciche, a czasem donośniejsze głosy. Skorzystawszy z okazji, że sekretarka gdzieś wyszła i pomieszczenie było puste, Shikamaru przystanął trochę bliżej i zerknął przez szparę do środka.

— Chyba oszalałaś!

— A ty się zapominasz! Nie tym tonem, Sasuke!

Nara był właśnie świadkiem jakiejś potajemnej rozmowy pani komendant z komisarzem i bardzo, ale to bardzo mu się to nie spodobało. Od dwóch dni walczył z własnymi wyrzutami sumienia, gdy dowiedział się kilku nowych faktów z życia Uchihy, ale to już zakrawało o brzydką ironię. Nie tego spodziewał się, stojąc za drzwiami jak czujka i podsłuchując tę wyrwaną z kontekstu rozmowę, ale ciekawość zwyciężyła i nie chciał się już wycofywać. W końcu i tak miał wejść do gabinetu i zażądać o urlop, ale chciał poczekać i może dowiedzieć się czegoś, czego nie mówiono im wprost.

Tsunade ewidentnie była poddenerwowana, bo energicznie gestykulowała, co jakiś czas podnosząc ton, a Sasuke prawdopodobnie walczył z narastającą furią, bo nerwowo zaciskał szczękę, zasysając śmiesznie policzki do środka.

— To nasza jedyna i ostatnia szansa — kontynuowała dość srogim tonem Tsunade. — Raz prawie się udało, ale po śmierci Fugaku wycofałeś się i wołałeś upijać do nieprzytomności.

Uchiha machnął na nią ręką, zmarszczywszy wcześniej wściekle nos, a blondynka omal nie syknęła ze złością, krzyżując ręce pod swym obfitym biustem, który aż zakołysał się na boki, gdy tylko nerwowo się poruszyła.

— Zabiłem człowieka! Policjanta! — krzyknął, ale natychmiast pożałował swojej reakcji, bo pani komendant warknęła coś niestosownego w jego stronę. — Po całej akcji wystarczył tydzień, by mój własny brat pozbawił życia naszego ojca. Każdy — wymierzył palcem w kobietę dość sugestywnie — każdy na moim miejscu miałby dość. Nie jestem niezniszczalny.

— ANBU, Sasuke — głos Tsunade wydawał się jeszcze ostrzejszy niż chwilę temu — ANBU. Szkolili cię po to. Jesteś policjantem, ale też i tajnym agentem organizacji antyterrorystycznej. Mafia to taki rodzaj terrorystów, których trzeba zgładzić, bo zagrażają niewinnym obywatelom. I to twoje zadanie.

Uchiha powiedział, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a Tsunade odburknęła coś, czego Shikamaru kompletnie nie dosłyszał. Przeskakiwał z nogi na nogę, rzucany rosnącą ciekawością. Chciał dowiedzieć się czegoś, co sprawiłoby, że musiałby zbierać szczękę z podłogi.

— Kto? — Padło pytanie z ust Sasuke, a Nara poczuł, jak po plecach przechodzą go dreszcze. Wytężył słuch, ale niepotrzebnie. Tsunade podała komisarzowi czarną teczkę i poprosiła, by jej zawartość otworzył za dokładnie dwie godziny. Procedura ta nie była zbyt zrozumiała dla Shikamaru, ale widocznie dla Sasuke stała się ona czymś zupełnie normalnym, bo bez słowa odebrał teczkę i włożył ją pod pachę. — Obym tego nie żałował.

Perfidia SSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz