— Jak to nie żyje?!Jedyne, czego mogła właśnie żałować, to ujrzenie zrozpaczonej twarzy Sasuke.
Na wieść o śmierci Anko pobladł i struchlał. Zamienił się w nieopisanie piękny, acz przerażający posąg, którego poruszenie równało się z cudem. Oniemiał. Chyba nawet zapomniał oddychać. Chwilę później, ocknąwszy się z amoku, w jaki popadł, zerwał się na równe nogi i zaczął kląć wniebogłosy. Był nie do okiełznania, Sakura próbowała kilka razy do niego dotrzeć, ale uciszał ją agresywnym gestem ręki. Potrząsał głową w niedowierzaniu, a gdyby mógł, rzuciłby czymś w ścianę.
Przywołała wspomnienia z dnia, gdy Uchiha wpadł w taki szał. Była wtedy mroźna zima, a oni ganiali za facetem, który został podejrzany o morderstwo swojej żony. Złapali go na pewnym bankiecie, akcja została dokładnie zaplanowana, ale mężczyzna domyślił się, że ma do czynienia z gliniarzami i wpadł w popłoch. Uciekł w garniturze, odmrażając sobie pośladki, a oni popędzili za nim. Eleganccy i bez broni.
Sakura ruszyła zaraz za Sasuke, który w bieganiu nie miał sobie równych. Nim ich dostrzegła, już zniknęli za zaśnieżonym zakrętem. Czerwona, długa suknia plątała się pod jej nogami, a obcasy wbijały się w puchaty śnieg na chodniku. Zaklęła pod nosem i zdjąwszy niewygodne obuwie, pobiegła boso, mimo iż mróz właśnie pieścił jej kości.
Udało się ich dogonić, tak przynajmniej myślała, ale na miejscu znalazła poobijanego Sasuke, który pluł krwią. Mężczyzna uciekł. Poczucie winy to było jedyne namacalne zjawisko, jakie mogła w tamtej chwili opisać. Podchodząc do przyjaciela, musiała zatrzymać się nagle, zaskoczona jego wściekłą postawą. Zgarbił się i klął pod nosem, wrzeszcząc na uciekiniera do szaleństwa. Nie mogła tego słuchać, nie mogła na to patrzeć. Wokół zebrali się gapie. Cała akcja poszła się sypać i ponownie musieli szukać zabójcę, ale w pamięci utkwił jej obraz Sasuke — wściekłego, o dzikim spojrzeniu, demonicznym niemal głosie. Gdy nie mógł znaleźć ujścia swojej złości, jego pięść przywitała się z ceglaną ścianą z taką siłą, że aż chrupnęło.
Po wszystkim zachorowali na grypę, Sakura na zapalenie płuc przez bieganie boso po śniegu, a Sasuke walczył również z połamanymi palcami. W tym całym boju wygrał zabójca i ceglana ściana. Dwa do zera.
Poszła do pokoju gościnnego, by obudzić śpiącego policjanta. Choji mruczał coś niezrozumiałego, gdy wreszcie udało się sprowadzić go na ziemię. Mężczyzna mówił do siebie, narzekając na ból pleców po upadku i poczłapał za nią do przedpokoju. Sakura zarzuciła na siebie płaszcz i ubierała już buty, gdy za jej plecami wyrósł wściekły Sasuke.
— Chcę tam jechać z tobą — powiedział chłodno, a ona tylko przelotnie na niego spojrzała. Cudowna chwila sprzed kilku minut ulotniła się i już nie byli wobec siebie tacy czuli. Zignorowała go, przerzucając torebkę przez ramię. — Sakura, proszę cię.
Pokiwała przecząco głową i oznajmiła, że to bardzo zły pomysł. Zbyt blisko był z ofiarą, by mógł teraz zająć się tą sprawą, to mogłoby źle wpłynąć na śledztwo. Naciskał jednak, ale nie ugięła się. Nie mogła na to pozwolić.
— Nie ignoruj mnie, Sakura! — ryknął na nią, a ona aż poskoczyła. Znowu w jego oczach zobaczyła furię, której nie lubiła, która sprawiała, że kurczyła się w sobie. Wyprostowała się i wbiła w niego wzrok. — Nie ignoruj mnie i pozwól mi, że będę ci asystować. Zabili Anko, rozumiesz? Dziewczyna... osierociła syna...
Zadrżała. Nie znali przecież tej kobiety, nie wiedzieli o niej zbyt wiele, była tylko świadkiem, a to właśnie Sasuke miał prawo znać ją lepiej. Udowodnił to tak przerażającą informacją.
CZYTASZ
Perfidia SS
FanfictionKomisarz Sasuke Uchiha, zostaje oskarżony o zabójstwo generalnego inspektora, Madary Uchiha. Niestety nie pamięta żadnych szczegółów i nie potrafi wyjaśnić, jakim cudem znalazł się na miejscu zbrodni zanim dotarła tam policja wraz z jego partnerką...