17. Masz krew na rękach

455 31 9
                                    

Nim przejdziemy do rozdziału, chciałabym tylko podziękować trzem osobom za to, że mimo mojej długiej nieobecności zawsze dawały mi znać o tym, iż czekają. Próbowały przynajmniej jakoś to pokazać i tak naprawdę ten rozdział zawdzięczacie temu cudownemu trio. Ginny, Yorumi i Kas. Moje perełki, siedemnastka pojawiła się tylko dzięki Wam i to właśnie Wam ją dedykuję.



Hidan należał do osób, które nie lubiły skupiać wokół siebie zbyt dużej uwagi. Był typem wnikliwego obserwatora i słuchacza. Rzadko kiedy zdarzało mu się stracić rezon. Możliwe iż swoje opanowanie zawdzięczał Obito, pod którego okiem dorastał i wchodził w rodzinne, mafijne interesy coraz głębiej. Nie przejął jednak maniakalnej strony Ojca, dzięki czemu ludziom było łatwiej mu zaufać.

I właśnie to doprowadziło Sasuke do rozpaczliwej sytuacji.

Podjeżdżając pod dom matki, odniósł dziwne wrażenie, że już coś podobnego miało miejsce. Wewnętrzny strach zaczynał dawać o sobie znać i dziwnie znajomy samochód stojący na krawężniku kilka metrów dalej zmuszał serce do szybszego pompowania krwi.

Czarny mercedes lśnił w deszczu. Perfidia chowała się w cieniu i żałośnie skamlała.

Wysiadł z auta i zatrzasnął drzwiczki z głuchym jękiem. Siły wydawały się go opuścić w najmniej oczekiwanym momencie. Poczuł się dziwnie słaby, wykończony tym szaleńczym tygodniem, który ciągnął za sobą tylko krwawe ślady. Westchnąwszy przeciągle, włożył rękę w lewą kieszeń spodni w poszukiwaniu paczki papierosów, która okazała się pusta. Wściekle cisnął nią w przednią szybę. Papierowe pudełko wydało głuchy dźwięk i z plaskiem wpadło do kałuży obok, ówcześnie ześlizgując się z mokrego szkła i równie mokrej maski samochodu.

Sasuke potrząsnął głową. Mokre włosy zdążyły już mocno przylgnąć do jego czoła i karku, dlatego nerwowo zmierzwił je ruchem dłoni i zastygł w bezruchu. Nim zorientował się, że ktoś cały czas obserwował go zza okna w domu matki, ów osobnik zdążył już zagrzać ciepłe miejsce w fotelu przy zapalonej lampce. Komisarz zebrał się w sobie i podszedł do drzwi.

Nim zapukał, dźwięk przekręcanego zamka przeszył go od stóp do głów. W progu stanęła drobna, niższa od niego kobieta w eleganckiej, czarnej sukience i spiętych w luźny warkocz włosach sięgających do pasa. Kare, duże oczy spoczęły na nim i Sasuke poczuł jak osuwa się grunt pod nogami. Matka znowu promieniała, jak za czasów, gdy ojciec jeszcze żył. Była odmieniona, nie taka, jaką pamiętał jeszcze kilka tygodni temu. Wtedy też poczuł ukłucie żalu. Tak długo jej nie odwiedzał, nie dzwonił. Jakby zapominając o jej istnieniu. Tak wiele jego spraw pochłonęło czas, który mógłby chociaż w jakiejś części poświęcić jej.

— Mamo — wychrypiał i to było wszystko, co mógł powiedzieć. Mikoto uśmiechnęła się szczerze i rozpłakała, gdy Sasuke przytulił ją tak mocno, że omal nie złamał jej kości. Przylgnął do kobiety, czując to matczyne ciepło, które zawsze podnosiło go na duchu. — Mamo, tak się cieszę.

Płakał.

— Synku, już dobrze — szeptała, głaszcząc go po głowie. — Już dobrze, wróciłam. Ty też wróciłeś. Wszystko jest dobrze.

Spojrzał na nią, nie wstydząc się swoich łez. Przez moment poczuł się tak szczęśliwy, znów mogąc usłyszeć jej ciepły głos, który kiedyś opowiadał historie na dobranoc. Gdy Mikoto opuszkami palców wytarła jego łzy, uśmiechnął się ciepło i ucałował kobiece czoło z czułością. Ten zapach był oazą spokoju, ten dotyk był bezpieczeństwem.

— To niesamowite, jak silną więź można mieć z dziećmi.

Sasuke zamarł. Poczuł, jak włosy stają mu dęba na całym ciele. Odsunął się od matki i odruchowo złapał ją za przegub lewej dłoni, przyciągając do siebie, niemalże jak w geście obronnym, ale Mikoto zdążyła się wyrwać i stanąć pomiędzy nim a gościem, który w ciszy przyglądał im się z drugiego pokoju.

Perfidia SSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz