♡Rozdział X☆

16 2 0
                                    

Wczorajszy dzień był pełen emocji. Dobrze, że mogłam go odespać. Dziś śniłam o Filipie. Nie wiem dlaczego, bardzo chciałabym, żeby tu przyszedł. Kiedy dzwoni, to nie to samo. Tylko niech mi nic nie wciska do głowy.

Leżałam na łóżku. Iris patrzyła na mnie
-Hej, o czym tak myślisz, Sam? Znowu o swoim ciachu? - skoczyła na mnie.
-On nie jest mój. - chociaż może fajnie by było.
-Oj, nie zaprzeczaj, przecież ja i tak swoje wiem. Dostałaś smsa. Chyba od niego. Nie jestem pewna, bo nie wyświetliło się jego imię, tylko jakiś skrót. Fif. - wskazała palcem mój telefon.
-Nie znam hasła, i tak nie zobaczę tej wiadomości. - chciałabym ją przeczytać. - A kiedy śniadanie? Głodna jestem.
-Talia zaraz powinna przyjść. Zwykle jest koło ósmej. Też bym coś zjadła. - poklepała się po brzuchu.

Drzwi lekko się uchyliły. Najpierw zobaczyłyśmy tacę z jedzeniem, a potem Filipa, który ją niósł. Trzymał ją tylko jedna ręką, drugą miał za plecami.
-Dzień dobry, dziewczyny. - postawił naczynie na stoliku. Podszedł do mnie i kucnął. - A to dla mojej pięknej księżniczki. - wręczył mi pachnącą czerwoną różę. Zarechotałam.
-Dzięki, nie trzeba było. Emm... Jestem trochę głodna. Pozwolisz, że zjemy? Przyjdź za mniej więcej pół godzinki. Pogadamy. - uśmiechnęłam się szczerze.
-Nie ma sprawy, myszko, życzę smacznego.
-Dzięki. - krzyknęłyśmy za nim.
-I co, może mi powiesz, że Cię nie kręci? - uniosła jedną brew.
-Iris, skończ. Rozmawiałyśmy już nie raz na ten temat. Nie chcę więcej o tym gadać. Jedzmy zanim wystygnie. - zabrałam się za naleśniki z serem.

Filip wrócił pół godziny później, tak jak się umawialiśmy. Najpierw odniósł naczynia, a potem zabrał mnie na spacer po szpitalu.
-Tęskniłem za Tobą. Masakrycznie mi ciebie brakowało. - próbował złapać mnie za rękę, ale nie byłam na takie zbliżenia gotowa.
-Sama nie wierzę w to, co teraz powiem, ale mi ciebie też. - popatrzyłam mu głęboko w oczy. Widziałam w nich ciepło, spokój, miłość, troskę, cierpliwość, nadzieję i wierność.
-Czy to znaczy, że będziemy razem? - źle mnie zrozumiał.
-Nie przeginaj. Powiedziałam tylko, że mi ciebie brakowało. Lubię Cię i to dlatego. Ale porozmawiajmy o czymś innym. - zatrzymałam się i oparłam o parapet, spoglądając na miasto rozciągające się za oknem. On stanął za mną, oparł jedną rękę po mojej prawej, drugą - po lewej, przechylił głowę i patrzył na mój profil. Skupiał się na mnie i na każdym wypowiedzianym przeze mnie zdaniu. Otoczona jego ramionami, poczułam się bezpiecznie.
-Słucham, o czym chcesz gadać? - spojrzałam na niego, przez co o mało się nie pocałowaliśmy. Serce mi waliło, ale musiałam opanować emocje. Spojrzałam z powrotem w okno.
-Dlaczego tu przyszedłeś? - czyżby nie mógł wytrzymać bez kontaktu ze mną nawet dnia?
-Księżniczko,... - czy on niczego nie rozumie?
-Proszę Cię po raz ostatni, nie mów tak do mnie! - walnęłam pięścią w parapet. On się nie wystraszył. Utrzymywał swoją pozycję. Czasem tylko zamiast patrzeć na mnie, zerkał wgłąb korytarza.
-Przepraszam. Sam, powiedziałem ci to na początku. Stęskniłem się za Tobą. Jeszcze bardziej przygnębiło mnie to, że w telewizji leciał film, który razem oglądaliśmy. Przypomniałem sobie ten dzień i... - znowu zaczął się rozkręcać i zapomniał, o co go prosiłam.
-Ale mi go nie przypominaj. Na razie nie. Kiedy będę gotowa, poproszę Cię o opowiedzenie, co się działo. - popatrzył na mnie, jakbym wróciła mu nadzieję na... coś.
-Dobrze. Poczekam. Będę cierpliwy. Dla ciebie wszystko. Mogę Ci chociaż mówić 'słońce'?
-Niech ci będzie, ale na więcej nie licz. Mam jeszcze kilka pytań. Mogę? - odwróciłam się przodem do niego. Zaśmiał się szelmowsko i zaczął przypatrywać mi się z utęsknieniem i pragnieniem.
-Tylko na to czekam, słoneczko. - wiedziałam, że zaraz to wykorzysta. Dalej badał mój wygląd, co, prawdę mówiąc, trochę mnie dekoncentrowało. Ale nie miałam zamiaru mu zabraniać, bo było to całkiem miłe uczucie.
-Skąd pomysł z różą i śniadaniem?
-Pomyślałem, że brakuje Ci tu przyrody, więc postanowiłem pójść do kwiaciarni. Ta róża wpadła mi w oko od razu na wejściu. Jest piękna, jak Ty. Co do śniadania... Sam nie wiem. Przyszedłem Cię odwiedzić i zobaczyłem pielęgniarkę, zmierzającą w kierunku waszej sali z tą tacą. Zaproponowałem, że ją zastąpię. Wszystko na spontanie. Ona o dziwo wiedziała, kim jestem i bez wahania się zgodziła. - patrzył w dal, śmiejąc się.
-A opowiesz mi coś o sobie? - podskoczyłam i usiadłam na parapecie, opierając się o szybę.
-Co dokładniej chciałabyś wiedzieć?
-Najlepiej wszystko.
-No więc po kolei. Jestem Filip Traise. Mam 19 lat. Mój ojciec jest prokuratorem, a mama księgową. Od dwóch lat jestem zajęty i nie chcę się zwalniać, jeżeli wiesz, o co mi chodzi. - skinęłam głową na znak, że rozumiem i może kontynuować. - Mieszkam w centrum miasta. Coś jeszcze? - zamyślił się. - To chyba wszystko. - uśmiechnęłam się i zagapiłam na jego twarz. On się zbliżył. Gdy nasze usta prawie się stykały, ocknęłam się.
-Co ty robisz?! Przecież mówiłam ci, że masz się na razie pohamować! - zeskoczyłam, odepchnęłam go i poszłam w stronę swojej sali. Pobiegł za mną.
-Sam! Samanta, zaczekaj, przepraszam. - zagrodził mi drogę. - Myślałem, że...
-To lepiej nie myśl, tylko słuchaj, co mówię! - ominęłam go i szłam dalej.
-Sami, stój. - pociągnął mnie za rękę. - Obiecuję, że się poprawię, tylko jeszcze ze mną porozmawiaj. Nie złość się, błagam. Przestanę ci się narzucać, będę się zachowywał jak twój kolega, a nie jak chłopak, przysięgam. - Boże, dlaczego ja nie potrafię się na niego obrazić?! Powinnam być stanowcza, ale nie umiem.
-Słuchaj, koleś. Masz ostatnią szansę. Jeszcze jeden taki wybryk i możesz się tu więcej nie pokazywać. - westchnął z ulgą. - Mam jeszcze tylko jedno pytanie. Dlaczego mam amnezję?
-Powiem Ci, ale nie tutaj. Chodźmy w jakieś bardziej ustronne miejsce. - poszliśmy do salki, Iris tam nie było. - Pamiętasz jak Ci mówiłem o ojcu?
-Pamiętam. Mówiłeś, że mnie bił.
-Właśnie. Raz pobił Cię tak, że tu trafiłaś. Ale nie odpuścił ci tego dnia. Przyszedł do szpitala, zamknął się z Tobą w sali i znowu Cię skatował. Uderzył Cię w głowę. Straciłaś przytomność i zapadłaś w śpiączkę na dwa tygodnie. Kiedy się obudziłaś, nikogo już nie poznawałaś. Kto wie, co by zrobił, gdybym nie przyszedł w ostatnim momencie i nie próbował wyważyć tych pieprzonych drzwi. A miałem nad tobą czuwać. Zawiodłem.
-Wcale nie. Możliwe, że dzięki tobie jeszcze żyję. - jego telefon zadzwonił.
-To mama. Muszę wracać. Cieszę się, że mnie nie nienawidzisz.
Wpatrywałam się we własne ręce. Siedziełam na łóżku, a moje myśli nieubłaganie przybliżały mnie do jednego, jedynego wspomnienia z mojego dawnego życia. Powiedzieć mu, czy nie? Biorę głęboki oddech i zaczynam.
-Uratowałeś mi życie. -mój głos jest niewiele głośniejszy od szeptu. Spoglądam niepewnie w jego stronę. Zastygł w półkroku z jedną ręką na klamce. Jego głowa powoli odwróciła sięw moją stronę.
-To w szpitalu? Nie jestem z tego zbyt dumny. -spogląda na mnie niepewnie -Mogłem przyjść o wiele szybciej. Może wtedy... Może wtedy nie miałabyś amnezji. Ale ja szedłem powoli i kilka razy przystawałem, a tak wogóle, to przyszedłem tylko dlatego, że zostawiłem swoją komórkę w twojej sali i nie miałem jak wezwać taksówki. -patrzył na mnie intensywnie, a mnie opuściła cała wcześniejsza pewność siebie. Wzięłam kolejny oddech.
-Tyle, że mi nie chodzi o ten raz w szpitalu. -zmarszczył brwi.
-To u ciebie w domu? Shadow go stamtąd przegoniła. Ja go tylko przytrzymałem. -patrzył na mnie i lekko przychylił głowę w prawo.
-Nie chodzi mi o to... -nie byłam w stanie na niego patrzeć. On nie wie o tym. Jak zareaguje? A może ja nigdy nie miałam mu o tym powiedzieć? Teraz już się nie wycofam. Żeby nie musieć na niego patrzeć nerwowo bawiłam się dłońmi.
-Nie... nie wiem jaki był wtedy rok. Była zima. Mia... miałam złamany nadgarstek. -ze zdenerwowania zaczęłam się jąkać. Usiadł obok mnie i czułam, że mi się przygląda. -Stałam na dachu jakiegoś budynku. A... a raczej na jego krawędzi. -wciągną gwałtownie powietrze do płuc, a ja mówiłam dalej. -Zrobiłam krok do przodu i moje buty w połowie były poza tą krawędzią. Chciałam zrobić jeszcze jeden, ostatni krok, kiedy coś mnie powstrzymało. -spojrzałam mu w oczy. On nie wiedział, widziałam to. -Zadzwiniłeś do mnie. Nie wiem dlaczego pragnęłam umrzeć. Czułam się bardzo samotna. Gdy spojrzałam na zdjęcie na wyświetlaczu zdałam sobie sprawę, że na tym świecie jest ktoś, komu na mnie zależy. -na jego policzek spłynęła pojedyncza łza. -Zadzwoniłeś znów i odebrałam. Jak usłyszałam twój głos, cofnęłam się. O krok, dwa, trzy. Już byłam pewna, że komuś na mnie zależy. Gdybyś nie zadzwonił wtedy, moje ciało rozdrzaskało by się o ulicę i leżało by teraz dwa metry pod ziemią w zimnym grobie. Wtedy właśnie ocaliłeś moje życie. -kilka kolejnych łez popłynęło z jego oczu. Widziałam w nich szok.
-Ty nigdy mi o tym nie wspominałaś.
-Czuję, nawet teraz, że nie miałeś się nigdy dowiedzieć. Dawna ja tego nie chciała, ale nowej mi to wspomnienie nie daje spokoju, więc ci o tym powiedziałam.

Oszukać przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz