☆Rozdział XXV♡

4 0 0
                                    

Było dokładnie tak, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy nawiedziło mnie wspomnienie dawnego życia. Nagle świat wokół mnie stał się czarny, a podłoże u mych stóp zawirowało w szaleńczym tańcu. Nie wiedziałam czy stoję twardo na ziemi, czy leżę, a może lecę w stronę słońca. Zaczęłam spazmatycznie oddychać, nie będąc świadomą innych części mego ciała, poza płucami oraz sercem, których to praca pozwała mi na przeżycie. Dojście do siebie zajęło mi dłuższą chwilę, jednak po tym czasie byłam w stanie wykrztusić odpowiedź.
-Muszę coś z panem wyjaśnić.
-Nie odstawiaj szopki! Gadaj, co masz do powiedzenia i wyjazd! Nikt Cię tu nie chce!
-Zamknij się Pan na chwilę i jej wysłuchaj! -Alexander wkurzył się, jednak po chwili milczenia opanował się i dodał - Proszę.
-Co, kolejnego fagasa sobie znalazłaś?! - Nie no, gadam z typem kulturalnie, a on do mnie od razu z mordą. Nerwy mi puściły.
-Słuchaj, gościu, nie wiem, za kogo ty się masz, że drzesz się na mnie na wejściu, ale mamy do pogadania! Więc lepiej stul pysk, bo ten 'fagas', jak go nazwałeś, ci w tym pomoże! - awanturnik trochę 'obsiadł', dzięki czemu doszłam do głosu. - Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać! Wiem, że coś ukrywasz i, choćby nie wiem co, odkryję prawdę. Nawet, jeżeli nie będziesz współpracował.
-Gadaj szybciej, bo nie mam ochoty słuchać Cię ani oglądać! - Alexander zrobił krok w przód, wyprostował się, zacisnął  pięści i spojrzał wrogo na mężczyznę, którego od lat mam dość. Położyłam fotografię na stół.
-Kawa na ławę. Mów, co to za kobieta.
-Nie będę ci się z niczego spowiadał!
- Masz takie prawo. W tym wypadku poradzę sobie sama, jednak nie licz na litość w momencie, w którym okaże się, że miałeś z nią romans!
-Co ty mi możesz zrobić, dziecko niedorobione?!
-Inaczej będziesz śpiewał, kiedy matka się o tym dowie i puści Cię z torbami. Dobrze pamiętam, że cały majątek zapisany jest na nią? - uśmiechnęłam się szyderczo.
-Osz ty mała... -nie dokończył, ponieważ Alexander zbliżył się do niego tak szybko, że mężczyzna aż usiadł. Twarze ich obu dzieliły centymetry. Po napięciu ramion i mięśni pleców mojego ochroniarza wywnioskowałam, że aż kipi z wściekłości. Kątem oka dostrzegłam dwóch policjantów którzy drgnęli niespokojnie i postąpili kilka kroków w naszą stronę.
-Tylko dokończ, a przysięgam, że z więzienia trafisz prościutko na oddział intensywnej terapii! -mój były oprawca skulił się pod naporem furii młodego ojca i rozsądnie nic nie powiedział. -A teraz morda w kubeł i ani słowa dopóki ci nie pozwolę, zrozumiano? - jego rozmówca jedynie pokiwał lekko głową na potwierdzenie. Krzywił się jednak z gniewu, nie mogąc odgryźć się młodzieńcowi, będąc w pełni świadomym konsekwencji tego czynu. Ochroniarz wyprostował się dostojnie i cofnął o kilka kroków z triumfalnym uśmiechem. Spojrzał na mnie i machnął niedbale ręką w kierunku siedzącego mężczyzny, sygnalizując, że śmiało mogę pytać.
-Powiesz mi wreszcie, kim ona jest?
-A co Cię to w ogóle interesuje, smarkulo?!
Alexander chrząknął, zwracając na siebie jego uwagę i spojrzał na niego z góry, marszcząc lekko brwi.
-Nie zaczynaj znowu. - pewna siebie walnęłam pięścią w stół. - Dobrze wiesz, że prędzej czy później twoje tajemnice ujrzą światło dzienne. Dobrze ci radzę, odpowiadaj posłusznie. - pogroziłam mu palcem. - Może będę łaskawsza.
Ten jedynie prychnął w odpowiedzi, ze skwaszoną miną spoglądając to na mnie to na mojego strażnika, za którego istnienie dziękowałam Bogu.
-Czyli nie chcesz po dobroci? Nie ma sprawy, załatwimy to w inny sposób. -odwróciłam się ostentacyjnie na pięcie i z dumnie uniesioną głową, wyprostowana do granic możliwości pewnym krokiem wymaszerowałam z sali. W progu spojrzałam za siebie przez ramię wprost na nieco głupkowate miny współtowarzyszy.
-Idziemy, Alexander?-mój głos był słodki jak miód, a jednocześnie twardy niczym tytan. Obaj wzdrygnęli się lekko. Dwudziestolatek z konsternacją ruszył w moją stronę. Gdy drzwi się za nami zamykały, usłyszałam:
-Stój! Wracaj tu w tej... -widocznie próbował wyjść i nas zatrzymać, ale powstrzymali go mundurowi. Uśmiechnęłam się szyderczo. Alex spojrzał na mnie z lekkim przestrachem. Do tej pory nie widział mnie tak mściwej. No cóż, oto nowa ja. A raczej mieszanka dawnej, skrzywdzonej mnie bogatszej teraz w doświadczenia, których nie sposób zdobyć w normalnych okolicznościach. Weszłam tu jako ofiara, a wychodzę będąc gladiatorką, która zwyciężyła krwawy bój na arenie.

Oszukać przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz