♡Rozdział XXVIII☆

7 0 0
                                    

-Masz... - chrząknął. - Masz na coś ochotę? - wypalił wreszcie. - Książka, film, rozmowa?
-Mmm... Chętnie obejrzałabym jakiś film. - powiedziałam cicho.
-Romans? - uśmiechnął się niewinnie. W jego oczach pojawiły się iskierki. Zarumieniłam się.
-Czemu nie? Ale niech będzie z jakimiś genialnymi zwrotami akcji. Lubię takie filmy, gdzie cały czas coś się dzieje. - nieśmiałość momentalnie odleciała.
-Nie znam takiego. - rozłożył ręce.
-Hmm... O! Ja znam. - podskoczyłam w miejscu. - Ale nie wiem, czy Ci się spodoba. - przyparłam wskazujący palec do swojej brody, udając typowego mędrca. Aime milczał przez chwilę. Cisza ta stawała się coraz bardziej niezręczna. Musiałam ją przerwać, inaczej bym zwariowała.
-Wiesz co, zaraz go włączę. Obejrzymy kawałek i, jeśli Ci się nie spodoba, znajdziemy inny. Zgoda? - patrzyłam mu w oczy z już o wiele większą pewnością siebie. Czekałam na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
-Tak, bardzo dobry pomysł, Sam. - wyklepał jednym tchem. Brzmiał, jakby mu coś spadło z serca.
-Super. - poszliśmy do naszej domowej sali kinowej.

Aime usiadł prosto, na kanapie. Wyglądał jak taka cnotka: kolana złączone, rączki przy sobie, ułożone wzdłuż ciała, jednak nie swobodnie.

Włączyłam telewizor i zaczęłam szukać filmu na internecie, wciąż będąc w pozycji kucznej przy odbiorniku. Skończywszy swe dzieło, odwróciłam się, a gdy zobaczyłam jego głupią minę i pozę, parsknęłam śmiechem.
-Rozluźnij się trochę, nie szpanuj. - puściłam mu oczko. Nie skorzystał jednak z mojej rady. No... Nie do końca. Jedynie prawą rękę przełożył na oparcie, a lewą na podłokietnik. Prychnęłam raz jeszcze, po czym ułożyłam się, jakże wygodnie, obok Aime'a, kładąc mu głowę na udzie. I w tej chwili znowu chciało mi się śmiać, bo, kiedy tylko moja głowa dotknęła jego nogi, mięśnie w tym miejscu kurczowo się napięły.

Podniosłam się więc i zaczęłam klepać go po udzie tak, jak się klepie poduszkę podczas ścielenia łóżka.
-Co ty robisz, jeżeli można wiedzieć? - uniósł brew ze zdziwieniem.
-Jasiek niewygodny, to sobie poprawiam.
-Jaki znowu Jasiek?! - założył ręce.
-Taka poduszka, Aime. - zarechotałam. - Dobra, ciiii... Zaczyna się. - położyłam głowę z powrotem pomimo, że nic w jego sposobie usadowienia się nie zmieniło.

Podczas oglądania filmu mój 'Jasiek' tak wciągnął się w fabułę, że zapomniał o Bożym świecie i o tym, że miał być niewygodny... Nie no, kpię sobie. Po prostu się zrelaksował. A wyglądało to mniej więcej tak: kiedy była scena bójki - założył nogę na nogę; kiedy dwoje ludzi się całowało - przełożył prawą rękę z oparcia sofy na moje ramię, które w pewnym momencie zaczął namiętnie trzeć i pocierać. Niestety, w pewnym momencie dotarło do niego, co robi i przestał. Natomiast ja dopiero zaczęłam się rozkręcać. Wstałam, przeciągnęłam się tuż przed jego oczyma i ułożyłam, tym razem umieszczając głowę na jego barku. Chyba się trochę zakłopotał, bo na początku nie ruszał się, jakby był sparaliżowany strachem. Hmm... A może nie chciał być natrętny, bo nie wiedział, czy mnie do siebie nie zrazi? Ewentualnie bał się konsekwencji związanych z nieoczekiwanym wejściem babci...

Wracając, musiałam mu uświadomić, iż oczekuję od niego ciepła, jakie mi dotychczas okazywał, gdyż (jak każdy facet) nie rozumiał aluzji.
-Nie gryzę, możesz mnie spokojnie przytulić, Aime. - spojrzałam na niego. Albo mnie ignorował, albo zapatrzył się na film. W każdym razie, jego uwaga nie była na mnie skierowana. - Aime!!! - wydarłam się na całe gardło. Mogłam sobie na to pozwolić dzięki dźwiękoszczelnym drzwiom i ścianom. Mój towarzysz aż podskoczył.
-Co się stało?! - uniósł delikatnie mój podbródek i skierował moją twarz ku swojej. Ale mnie kusiło, ale mnie kusiło! Aż mnie usta świerzbiły! A co tam, raz się żyje (czytaj: jak nie trafię, to nie trafię)! Podskoczyłam i musnęłam wargami czubek jego nosa.
-Nic. Nie słuchasz mnie, a ja Ci tu ważne rzeczy prawię. - założyłam ręce i się odwróciłam.
-Teraz słucham. - jednym ruchem, za ramię, przywrócił mnie do poprzedniej pozycji. Próbowałam powstrzymać uśmiech, który cisnął mi się na usta, ale coś mi nie wyszło.
-A skąd mam taką pewność? - przemilczał odpowiedź. Uniósł tylko brwi i jeden kącik ust. - No dobra, powiedzmy, że Ci wierzę. Tak więc mówiłam, że chcę, żebyś mnie przytulił. Nie zjem Cię. - oczywiście nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Natychmiastowo przysunął mnie do siebie najbliżej, jak się dało i powtórnie zaczął mnie głaskać po ręku. Oparłam się o jego tors i po chwili poczułam, że na czubku mojej głowy spoczywa jego broda. No, w takim razie mogę już oglądać ten film.

Leciały już napisy końcowe, a mi do makówki wpadł kolejny chytry plan. Na dobry początek zamknęłam oczy.
-No, nareszcie koniec. Poczekaj chwilę, wyłączę telewizor. - poruszył się, ale nie widziałam, co dokładnie zrobił. - Samantaaaa? - prychnął cicho, wstał ostrożnie, opuszczając moją głowę na siedzenie kanapy i poszedł, chyba do odbiornika. Mniej więcej pół minuty później był znów obok mnie. Uniósł mnie, zarzucił moje ręce za swoją szyję i zaczął mnie nieść. Po paru przebytych krokach zaczął mówić.
-Wiesz co, cieszę się, że tu jesteś. Cieszę się, że mogę Cię nieść. I cieszę się, że kazałaś mi się przytulić. Jesteś cudowna, Sam. Mam nadzieję, że uczucie, które do mnie żywiłaś, nie wyparowało doszczętnie. Nie zniósłbym kolejnej rozłąki z Tobą. - tu zamilkł i zastanowił się. - Jesteś taka piękna. Kiedy śpisz, kiedy się śmiejesz. Nawet wtedy, gdy się złościsz. Uwielbiam na ciebie patrzeć. Działasz na mnie jak najbardziej uzależniający narkotyk. I nie ma opcji, żebym poszedł na odwyk. Bądź kobietą mojego życia, kochanie. Bądź moją anielicą. - serce zabiło mi mocniej i szybciej, krew w żyłach zakipiała. Miałam ochotę powiedzieć mu, że nie śpię i, że czuję to samo, ale się powstrzymałam.

Nagle poczułam, że się zatrzymał. Chyba otworzył drzwi. Potem chyba je zamknął. Po kilku następnych krokach pochylił się i posadził mnie na łóżku. Już miał uciekać, ale ja jeszcze nie skończyłam realizować mojego niecnego planu. Uwiesiłam się na nim i wciągnęłam na materac.
-Co ty... Jak to... Ty... Nie spałaś?! - zdołał wydusić między dwoma głośnymi wdechami.
-Ano tak się złożyło. - przybliżyłam się do niego powolutku i pocałowałam.
-Czekaj moment. Wszystko słyszałaś? - mówił, kiedy zapalałam lampkę stojącą na etażerce.
-Wszyściutko. - odparłam wesoło.
-Mogłem się zorientować. - wstał i usiadł na krawędzi łóżka. - Przepraszam, nie powinnaś...
-Za co ty mnie przepraszasz? Czego nie powinnam? Dowiedzieć się, jak bardzo Ci na mnie zależy? - zeszłam z mebla, obeszłam go i usiadłam Aime'owi na kolanach. - Oszalałeś, wariacie?! - przytknęłam swoje czoło do jego czoła.
-To ty nie chcesz mnie za to zabić? - spojrzał mi prosto w oczy.
-Wiesz co, jeszcze się zastanawiam, czy nie podciąć ci gardła, gdy będziesz spał. - zaśmiałam się. - A tak na serio, miło mi się ciebie słuchało. Szczególnie, że czuję to samo, co ty.
-Myślałem, że po ostatnich wydarzeniach masz i mnie i tego gościa po dziurki w nosie.
-Zaraz ci pokażę, jak bardzo mam Cię w nosie. - zaczęłam rozpinać mu koszulę.
-Sam, nie teraz. Ja nic nie rozumiem. - złapał mnie w pasie i lekko odsunął.
-W takim razie ja ci to zaraz wyjaśnię. - żwawym krokiem poszłam zamknąć drzwi na kluczyk i jeszcze szybszym wróciłam. Pchnęłam mięśniaka, przez co upadł na poduszki. Kładąc się tuż obok niego, wskoczyłam pod pierzynę i jego też pod nią wciągnęłam.
-Po odzyskaniu pamięci miałam problemy z rozstrzygnięciem, którego z was kocham tak naprawdę, tak najbardziej na świecie. Męczyłam się z tym krótko. Po tym, jak Filip mnie pocałował... - westchnął cicho, ale to usłyszałam. Rozumiałam, że była to dla niego ciężka informacja, lecz musiałam mu opowiedzieć wszystko. -... po tym fakcie dotarło do mnie, że on nie budzi już we mnie tych uczuć, co kiedyś. A to, że usłyszałam waszą kłótnię, tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. - przytuliłam się do jego ręki. On natychmiast ją zabrał. Myślałam, że się obraził, ale zaraz potem objął mnie nią. Wtuliłam się w jego klatkę i zobaczyłam bliznę po pocisku. Zaczęłam coś przy niej majstrować. Wodziłam palcem wokół niej i patrzyłam jak co chwila klatka mężczyzny mojego życia rosła przy wdechu i opadała, kiedy wypuszczał powietrze. - Moje serce rosło, kiedy widziałam Cię z małym Yves. Tak samo wtedy, gdy stawałeś w mojej obronie. - przełożyłam nad nim nogę i po chwili okrakiem na nim usiadłam. - Jesteś cudowny. - pocałowałam go.

Oszukać przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz