Tydzień później
Wczoraj Aime wrócił ze szpitala do domu. Nie pozwalałam mu się podnosić z łóżka. Opiekowałam się nim tak, jak on mną od kiedy się poznaliśmy. Jednak to, że mu nie pozwalałam, nie znaczyło, że mnie słuchał. Wręcz przeciwnie, tym częściej wybierał się na spacery po rezydencji ku mojej irytacji.
Nadszedł dzień przeszczepu. pojechałam razem z nim do szpitala. Tym razem on nie odstępował mnie na krok. Jednak do sali zabiegowej nie mógł wejść.
Leżałam na twardym stole operacyjnym. Miałam na sobie cienką szpitalną koszulę i majtki. Lekarz prowadzący kazał mi podkulić kolana pod klatkę piersiową. Następnie pielęgniarka odsłoniła moje plecy. Było mi zimno. Ciarki biegały mi po plecach. Zgrzytałam zębami. Poczułam, jak ktoś smarował mi jakąś substancję w krzyż. Nagle poczułam przeszywający, niemiłosierny ból. Zacisnęłam zęby i wytrzymałam to bez najmniejszego odgłosu. Dla Yves byłam gotowa na takie męki. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nagle nie byłam już w sali operacyjnej, ale w jakiejś innej. Dostałam tabletki i ogarnęła mnie senność. Poddałam się temu uczuciu. Ostatnim, co zarejestrowałam był jakiś ruch przy drzwiach, ale nie wiedziałam, kto to. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Młody blondyn siedział cały czas przy ukochanej, trzymając ją za rękę. Wyszedł po dwóch godzinach, kiedy był pewien, że nic jej nie grozi. Wszedł do barku, wziął kawę. Nadal jeszcze poruszał się niepewnie, czując ból w miejscu, w którym jeszcze niedawno tkwiła kula. W tym samym czasie drzwi do pokoju, w którym leżała Samanta, otworzyły się i wszedł tam brunet.
-Jesteś taka piękna, gdy śpisz i nie ważne, co mówiłaś, ja i tak będę przy tobie, bo jesteś moja. Kiedyś to zrozumiesz i przypomnisz sobie, jak było nam dobrze razem. - nachylił się nad bezbronną dziewczyną i złożył na jej koralowych ustach śmiały pocałunek, który został przerwany przez wejście Aime'a.
-Koleś, możesz mi powiedzieć, co do jasnej cholery robisz z moją dziewczyną, zanim przywalę ci w ryj?! - mężczyźni stali nos w nos przed sobą, mierząc się wrogimi spojrzeniami i zaciskając dłonie w pięści.
-Twoją dziewczyną? To moja dziewczyna, frajerze! - przyłożył palec wskazujący do klatki ochroniarza. Krzyczał mu prosto w twarz. - Wybrała mnie zanim straciła pamięć! Jest z tobą tylko dlatego, że nie pamięta, jak bardzo mnie kocha. Więc dobrze ci radzę, spadaj stąd. - machnął na blondyna ręką. - Nie masz kasy, a ona nie lubi biedaków. Znam ją lepiej niż ty i gdyby nie ta amnezja, nie bylibyście nigdy razem.
-Ale jednak jesteśmy. Widzisz, nawet Bóg wie, że jesteś łajdakiem i nie zasługujesz na taką dziewczynę jak ona! Przeznaczenie chciało, żeby mnie spotkała. Sorry, gościu, tego nie zmienisz. - założył ręce i zaśmiał się kpiąco.
-Ale mogę Ci zmienić wizerunek, jak dalej będziesz fikał! - Filip zrobił się czerwony z wściekłości.
-A wyobraź sobie, że się nie boję! I, że będę fikał, bo nie pozwolę jakiemuś cwaniaczkowi całować swojej dziewczyny! Wyraźnie ci powiedziała, że ma Cię dość! Czego Ty jeszcze nie rozumiesz?!
-Nie rozumiem, co widzi w takim fagasie jak ty! Zobaczysz, niedługo pamięć jej wróci, a wtedy w waszym związku już nie będzie tak różowo! Ona wróci do mnie! - wskazał się palcem.
-Wyjdź stąd, gówniarzu, dopóki nie zrobiłem z twojej twarzy miazgi! Oboje mamy Cię po dziurki! Wtrylasz się tam, gdzie cie nie chcą! Co ty, koleś, przyjaciół szukasz?! Tu ich nie znajdziesz! Wara stąd! - popchnął młodszego i niższego od siebie osobnika.
-Nie będziesz mi rozkazywał! - zaczęli się siłować i przepychać.
-Owszem, będę, dopóki wpieprzasz się w moje życie! - pchnął przeciwnikiem w ścianę.
-Nie w Twoje, idioto, tylko w jej! Bo mi na niej zależy! Co, nie znasz takiego słowa?!
-Znam aż za dobrze! - podarował brunetowi pięknego kopniaka w brzuch. Ten zgiął się wpół i spojrzał na tamtego spode łba. Aime złapał go za fraki i wyrzucił za drzwi. Zatrzasnął je i usiadł przy boku Samanty. Wziął ją za rękę i postanowił że od tej pory się stąd nie ruszy nawet na krok.Powoli otwierałam oczy. Miałam deja vu. Przypomniał mi się dzień, w którym obudziłam się, nie pamiętając nawet, kim jestem. Tym razem jednak było inaczej. Wiedziałam, kim jestem, chociaż pokaźna wyrwa w moich wspomnieniach pozostała. Nadal nie pamiętałam nic z mojego dawnego życia. Pamiętałam jednak moje nowe, lepsze życie. Powoli rozejrzałam się po pomieszczeniu. Z lampki, stojącej na stoliku, sączyło się słabe żółtawe światło. Oświetlało niewielki fragment pokoju. Reszta była pogrążona w całkowitych ciemnościach. W kręgu światła znajdowało się łóżko, na którym leżałam, a na granicy blasku i mroku stał fotel, na którym spał mój blond Bóg. Wyglądał tak spokojnie. Złote włosy opadały mu na zamknięte powieki. Połowa jego przystojnej twarzy była ukryta w cieniu. Pełne wargi miał lekko rozchylone. Sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić, która godzina. 02:24. Wstałam i chwiejnie próbowałam pójść do łazienki. Jednak po paru niepewnych krokach padłam jak długa na podłogę. Huk zbudził śpiącego mężczyznę, który podskoczył jak oparzony, wstał z fotela i zaczął się rozglądać. Spojrzenie jego szarych oczu padło na mnie. W mgnieniu oka znalazł się obok. Pomógł mi wstać i próbował zaprowadzić do łóżka. Jednakże oparłam się i stanowczo powiedziałam, że muszę do łazienki. Ten posłusznie zaniósł mnie na rękach we wspomniane wcześniej miejsce. Kiedy nie miał najmniejszego zamiaru wyjść i zostawić mnie samej, zdzieliłam go w ramię.
-Trochę prywatności. Nie utopię się, ani sedes mnie nie wciągnie. Nie musisz się martwić. - uniósł ręce w geście kapitulacji.
-Dobrze, już wychodzę. - przy wykonywaniu tejże czynności uśmiechnął się szelmowsko.Po załatwieniu swych fizjologicznych potrzeb, umyłam ręce i ostrożnie wyszłam na zewnątrz. Nie zdążyłam zrobić kroku za próg, gdyż pewne silne ramiona porwały mnie w górę wbrew mojej woli i przyciągnęły do idealnie wyrzeźbionej klatki piersiowej pewnego, przewrażliwionego na punkcie mojego bezpieczeństwa, pana.
-Aime, możesz mnie łaskawie postawić na ziemię? - no dobra, lubiłam, gdy brał mnie na ręce, ale mogę chodzić sama. - Musisz uważać na swoją ranę.
-Nie bulwersuj się tak moja droga. Nic mi nie będzie. Jestem już dużym chłopcem. - posadził mnie bezceremonialnie na łóżku. Ostentacyjnie założyłam ramiona na piersi w postawie zamkniętej, mówiącej jasno i wyraźnie, że ma więcej nic takiego nie robić. Przystojniak usiadł na swoim dawnym miejscu.
-Idź spać, kochana.
-Nie chce mi się. Popatrzę, jak Ty drzemiesz. - oparłam się na łokciach i popatrzyłam na niego wesoło.
-Ja nie śpię. - umieścił ręce na oparciach i założył nogę na nogę.
-Aha, a ja nie mam wspaniałego chłopaka. - wydęłam do niego wargi.
-To trzeba to zmienić. - wstał z mebla i usiadł przy mnie. Patrzył mi w oczy i zbliżał coraz bardziej swoją twarz.
-Przepraszam, ktoś cię tu zapraszał? - przymrużyłam powieki.
-Tak, ty. - oparł dłonie po obu stronach mojej głowy i przerzucił nade mną jedną nogę zmuszając mnie do położenia się płasko na łóżku. Nasze usta dzieliły milimetry.
-Wiesz, ta sytuacja ma pewne, zalety. - wyszeptałam uwodzicielsko.
-Jakie? - jego oddech delikatnie muskał moją skórę.
-A taką. - z tymi słowami objęłam go jedną nogą w pasie, przewracając jednocześnie na posłanie. Teraz to ja znajdowałam się nad nim, przytrzymując go w miejscu.
I w tym momencie nasz flirt przerwała fala bólu, napływająca z mojego kręgosłupa. Skrzywiłam się. Nie wiem jak Aime to zrobił, ale po sekundzie leżałam na plecach, a on siedział obok, na krześle.
-Opanuj się. Musisz uważać. A co, jakbym przez przypadek coś ci zrobił? - zmarszczył brwi w niepokoju i przeczesał palcami włosy, zgarniając je do tyłu.
-Daj spokój, nic mi nie będzie. Jesteś przewrażliwiony. - wyciągnęłam ręce w jego stronę, a on bez słowa złapał mnie za nadgarstki i położył je po obu stronach mojego ciała. Prychnęłam z irytacją. - Nie jestem małym dzieckiem, Aime. Potrafię o siebie zadbać.
-Najwyraźniej jednak nie, skoro nie zwracasz uwagi na własne samopoczucie. - mówił to spokojnie, nie chcąc doprowadzić do kłótni. Trochę się spóźnił.
-Wcześniej mnie nie bolało. Zachowujesz się irracjonalne. - powiedziałam to głośniej i wredniej, niż, zamierzałam, ale trudno. Nie musi cały czas obchodzić się ze mną jak z porcelanową lalką.
-Nie chcę się z Tobą kłócić, kotku, ale nie odpuszczę. Nie dość, że jestem twoim ochroniarzem, to jeszcze Cię kocham. Twoje zdrowie jest dla mnie najważniejsze. - nachylił się i ucałował mnie w czoło. W tej sytuacji nie mogłam się na niego gniewać.
![](https://img.wattpad.com/cover/97427029-288-k175523.jpg)
CZYTASZ
Oszukać przeznaczenie
RomanceSamanta Comello, wzorowa uczennica, córka najbogatszej pary w Orleanie. Nie powinna mieć na co narzekać co? Otóż nie! Życie Sam nie jest tak różowe, na jakie wygląda. Dziewczyna skrywa pewien sekret, którego nie wyjawia nawet swojemu chłopakowi. Czy...