O nie.
Jest źle. Jest bardzo, bardzo źle. Wczoraj do późna rozmawiałam z Filipem i zapomniałam o sprawdzianie z geografii. Nic nie powtarzałam. Nic. Kompletnie nic. Moja kartka jest w połowie pusta. Nie nauczyłam się. Zapomniałam. Rozbrzmiewa dzwonek, kończący dzisiejsze lekcje. Pan Pierce zbiera prace. Gdy bierze moją do ręki, marszczy brwi i już wiem, że ojciec dowie się zanim wrócę do domu. Jak ja bym chciała teraz umrzeć. To jest mój koniec. Ojciec się wścieknie, jak się dowie. W tym momencie jedyne, co mogę zrobić to zmiana nazwiska i ucieczka na inną planetę, ale na pewno nawet tam mnie znajdzie.
Wzięłam kilka oddechów i poszłam do szatni. Już miałam z niej wyjść, kiedy uświadomiłam sobie, że Fif czeka przed szkołą. Nie, nie, nie, nie, nie. Niedobrze. Muszę do niego zadzwonić.'Sam? No gdzie jesteś? Czekam na ciebie pod szkołą.'
'Słuchaj mam jeszcze dodatkową matematykę. Nie czekaj na mnie, dobrze?'
'Wszystko w porządku? Masz dziwny głos.'
'Tak' Nie 'Po prostu zapomniałam o tej lekcji. Porozmawiamy później. Dzwonek. Kocham cię, pa'
'Ja ciebie też. Pa.'
Uff. Nie będzie się mieszał. Ale czy on coś podejrzewa? Nie... Chyba. No bo jak? Czekam jeszcze chwilę, żeby mieć pewność, że sobie poszedł i wychodzę. Wtedy nie zauważyłam postaci, obserwującej mnie zza rogu budynku.
Trasę ze szkoły do domu przebyłam w transie. Bałam się do niego wchodzić. Jak się spodziewałam, on już na mnie czekał. Stał przed schodami prowadzącymi na piętro. I był wściekły.
-Właśnie dzwonił profesor Pierce. I wiesz co mi powiedział? Że nie byłaś najlepsza na sprawdzianie! Możesz się łaskawie wytłumaczyć, zanim stracę do ciebie resztki cierpliwości?! Cofnęłam się i skuliłam. Gniew ojca był wręcz namacalny.
-Ja przepraszam tato. Zapomniałam o tym sprawdzianie. Poprawię go. Przysięgam.
-Zapomniałaś? ZAPOMNIAŁAŚ?!! Trzymam cię tu i utrzymuję, a ty tak mi się odwdzięczasz?! -uderzył pięścią w szafkę, a echo rozniosło się po całym domu. Skuliłam się jeszcze bardziej.
-Ja naprawdę jestem wdzięczna. Ja po prostu rozmawiałam do późna z Filipem i... -o nie. Ugryzłam się w język, ale było już za późno. Słowo zostało powiedziane. Na oblicze ojca wstąpiła furia.
-Płacę na ciebie, żebyś się uczyła, a nie rozmawiała z chłopakami, bezczelna gówniaro! -i dostałam w twarz. Siła uderzenia była tak duża, że momentalnie straciłam równowagę i się przewróciłam. Uderzyłam głową o szklany stolik, rozbijając go na setki kawałków. Kiedy już leżałam na ziemi otrzymałam serię kopniaków w klatkę piersiową. Już przy pierwszym usłyszałam trzask pękających żeber. Bolało. Wszystko mnie bolało. Nie potrafiłam złapać oddechu. Ale to jeszcze nie był koniec. Tato wyciągnął pas ze spodni i zaczął mnie nim okładać. Czułam jak ciepła krew spływa ze świeżych ran na moich plecach i tej na głowie. Przyciągnęłam kolana do brody i czekałam aż skończy. Chciałam stracić przytomność, albo nawet umrzeć, ale nie mogłam nic zrobić. Ciosy zadawane przez ojca tak bardzo bolały. Byłam w tej chwili bezsilna. Nagle stało się coś niespodziewanego. Filip wparował do domu. Zanim się obejrzałam, dobiegł do ojca i rozjuszony przyparł go do ściany. Blokował tyrana jak mógł. Wreszcie nie dał rady. Jego mięśnie odmówiły dalszej walki, ale, kiedy mężczyzna zaczął biec w moją stronę, Filip znów wkroczył do akcji. Zaczęła się przepychanka. Bałam się o mojego ukochanego, ale nie miałam siły nawet krzyczeć. Wtedy za ich plecami rozległ się gniewny pomruk Shadow. Bestia gotowała się do skoku. Wszystkie mięśnie jej ciała były napięte. Oczy obu mężczyzn rozszerzyły się ze strachu. Nie wiedziałam, który z nich jest jej celem. I nagle skoczyła. Pręgowane ciało było jedynie rozmazaną plamą. Wylądowała gładko na piersi starszego z nich, przewracając go i przypierając do podłogi. Wysunęła ostre jak brzytwa pazury i pokazała zęby w ryku. Zeszła z niego, a mężczyzna, który zniszczył mi życie uciekł jak szczur z tonącego okrętu. Leżałam obolała obok pokruszonego stolika. Podsunęłam się pod ścianę i usiadłam, opierając się o nią. Mój ratownik podbiegł do mnie. Wyciągnął telefon i wycisnął numer na pogotowie.
-Sami, trzymaj się, już wszystko dobrze. Jestem tutaj. Oddychaj. - teraz chyba ktoś odebrał, bo nie mówił już do mnie. - Halo, dzień dobry. - wstał ode mnie i odszedł na taki dystans, że nie mogłam usłyszeć, co mówi. Shadow podeszła do mnie, położyła mi się na nogach i przytuliła do mnie łeb. Jej mruczenie działało jak kojący masaż.
Karetka była na miejscu w pięć minut później. Zabrali mnie na SOR, zrobili prześwietlenie klatki piersiowej i jakieś inne niezbędne badania. Filip cały czas był przy mnie, wpakował się za mną do ambulansu, siedział przy łóżku w szpitalu. Nie odstępował mnie nawet na krok. Przyszedł lekarz. Mężczyzna w niebieskim stroju i białych tenisówkach, a do tego prawie łysy. Garbił się, choć nie powiedziałabym o nim Quasimodo.
-Dzień dobry, doktor Cesar Volaise. - spojrzał na mnie przez swoje śmieszne, małe, wyłupiaste okularki, po czym wziął moją kartę i zaczął w skupieniu poszukiwać tam najpotrzebniejszych informacji. - Nie jest pani pełnoletnia?
-Niestety jeszcze nie. - wciąż dosyć ciężko mi szło oddychanie.
-Żebra są połamane. Musimy mieć od rodzica zgodę na leczenie. Proszę zadzwonić po matkę bądź ojca. - wyglądał na ponuraka. Taki ułożony, wszystko na glanc. A do tego jeszcze mało gadatliwy.
-Dobrze, Panie doktorze. - odchrząknęłam. - Już dzwonię. - wyciągnęłam rękę po telefon i poczułam kłujący ból z lewej strony klatki piersiowej. Złapałam się w owym miejscu.
-Ja zadzwonię, kochanie. - rozległ się ciepły głos mojego chłopaka. Wziął telefon i wyszedł na korytarz.
-Ma pani szczęście, że połamane żebro nie przebiło płuca. Kto panią tak urządził? - pomimo dokonywanego przesłuchania pan Volaise wydał się sympatyczniejszy. Wreszcie nabrał trochę kolorów i zaczął ze mną rozmawiać o trochę mniej dyplomatycznych rzeczach.
-Nie warto... - zdanie przerwał mi silny napad kaszlu. - Nie warto sobie strzępić języka, panie doktorze. - drzwi otworzyły się na całą szerokość. Wszedł zadowolony, z Bóg wie czego, Fif. Usiadł na białym drewnianym taboreciku obok mojego łóżka. Gładząc mnie po ręku, powiedział:
-Twoja mama niedługo tu będzie, nie martw się. Jest cała. - wciąż nie wiedział całej prawdy. Trzeba go było uświadomić. W międzyczasie lekarz usunął się z mojego pola widzenia.
-Ja się o nią nie bałam. Nienawidzę jej. W ogóle się mną nie interesuje. Ciekawe czy chociaż jeszcze pamięta, że istnieję! Mam ogromne szczęście, że moja osiemnastka już wkrótce. Wreszcie wydostanę się z tej patologicznej rodzinki! - trochę nie potrzebnie wybuchłam, ale byłam na matkę po prostu wściekła. Dzięki tym wszystkim emocjom ból był o wiele mniej odczuwalny i lżej mi się oddychało.
-Ona też jest przeciwko tobie? Boże kochany, misia! - podskoczył jak oparzony, gdy to usłyszał. - Nie wiedziałem! Masz ty w tej rodzinie kogoś normalnego? A tak w ogóle to... Ona miała świadomość tego, co robił twój ojciec? - byłam tego równie ciekawa, co on.
-Nie mam zielonego pojęcia, ale skoro tu jedzie, to będzie okazja ją wypytać. Boję się trochę tego, co może mi powiedzieć. Prawie ze sobą nie rozmawiamy. Prawdę mówiąc, rozmawiałam z nią ostatnio na święta, gdy dawała mi prezent. -nie płakałam, nie było mi smutno. Odczuwałam do niej taką cholerną złość za to, że wolała pracę i męża ode mnie. Nie poświęciła mi ostatnio ani minuty.
-Kochanie moje, jestem z tobą. Razem z tobą przez to przejdę. Jakby co, będę interweniował. Nie pozwolę Cię krzywdzić i to twoim własnym rodzicom! - jego usta musnęły mój policzek, a dłoń przesunęła się na mój brzuch. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że jeszcze jedna ważna kwestia nie została wyjaśniona.
-Fif, mogę Cię o coś zapytać? - zmarszczyłam brwi i się zamyśliłam. Ta sprawa nurtowała mnie od samego początku. - W jaki sposób znalazłeś się u mnie w domu? Przecież nigdy Cię do siebie nie przyprowadziłam. - spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Domyślałem się, że nie masz żadnej dodatkowej lekcji. Wyczułem, że coś ukrywasz. I się nie myliłem. - spojrzał mi głęboko w oczy. Widziałam w nich szczerość. Pomimo bólu uśmiechnęłam się. To było cudowne, jak dobrze mnie znał i jak się o mnie troszczył. - Czekałem na ciebie za rogiem szkoły. Gdy wyszłaś, cały czas miałem cię na oku. - przyłożyłam do jego policzka dłoń, w którą od razu wtulił twarz. - Szedłem za Tobą, a ty, głupiutka nawet nie pomyślałaś, że ktoś może Cię śledzić. - ucałował moją dłoń. - Jesteś dla mnie najważniejsza, księżniczko. Chcę być dla ciebie wsparciem, więc nie ukrywaj przede mną nic. Szczególnie takich rzeczy. - łzy napłynęły mi do oczu. Nigdy nie sądziłam, że znajdę osobę, która aż tak mnie pokocha. Ale on kontynuował. - Martwię się o ciebie. Nie zniósłbym, gdyby coś ci się stało. To by mnie zabiło. - Nie mogłam się już powstrzymać. Zaczęłam ryczeć jak bóbr. Filip otarł mi łzy z policzka i delikatnie się uśmiechnął. - Kocham Cię, moja gwiazdo. - zastygliśmy w pocałunku. Romantyczne chwile z moim księciem przerwały wrzaski, dochodzące z korytarza. To babcia. I mama...
![](https://img.wattpad.com/cover/97427029-288-k175523.jpg)
CZYTASZ
Oszukać przeznaczenie
Любовные романыSamanta Comello, wzorowa uczennica, córka najbogatszej pary w Orleanie. Nie powinna mieć na co narzekać co? Otóż nie! Życie Sam nie jest tak różowe, na jakie wygląda. Dziewczyna skrywa pewien sekret, którego nie wyjawia nawet swojemu chłopakowi. Czy...