Małe info na początek. Rozdział niepoprawiany. Z góry sorry za wszelkie błędy.
Wyminęła mnie i podeszła do niego. Dotknęła jego policzka, a następnie ramion i piersi.
-Ja... Pamiętam Cię. Ale jak? Po co ta cała farsa? Po co te wszystkie przebieranki? Nie mogłeś mi normalnie powiedzieć? - spojrzała na niego z wyrzutem.
-Nie mogłem. Twoja matka mi zabroniła. Mogłem do ciebie przyjść tylko przebrany w ten sposób, nie mówiąc prawdy o tym, kim naprawdę jestem. I tak naprawdę nie powiedziałem. Wszystko dzięki tobie. - tu zwrócił twarz w mą stronę. - Ponieważ mnie przejrzałaś. Dzięki tobie mogę być z powrotem z kobietą, którą kocham. Dziękuję Ci. - uśmiechnął się, a moje policzki zrobiły się różowe.
-Tak, ja też Ci dziękuję. Odzyskałam go tylko dzięki tobie. - podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Naprawdę nie ma za co. Ja po prostu odkleiłam jedną sztuczną brodę. To wszystko. - całą trójką zaczęliśmy się śmiać. Chciałam trochę ośmielić nasze gołąbeczki. Popchnęłam Iris w kierunku chłopaka. Wpadła prosto w jego objęcia. Przytulali się i ściskali coraz mocniej. To było takie słodkie. Wreszcie puścili się.
-Już nigdy nie pozwolę nikomu mi Cię odebrać. Zawsze będziemy razem. - pocałował ją. - Wypełniasz moje serce nadzieją, wiarą i miłością. Jesteś niesamowita, kochanie.
-Ja też nie mam zamiaru dopuścić do rozdzielenia naszej dwójki. Tak bardzo Cię kocham. - złączyli swoje czoła i patrzyli na siebie z szerokimi uśmiechami. Poczułam, że robi mi się ciepło na sercu. - A teraz choć, wariacie, wszystko mi po kolei opowiesz. - usiedli na jej łóżku. W sumie to on usiadł na łóżku, ona bokiem na jego kolanach.
-Już się zmywam. - wydukałam.
-Nie wychodź. - powiedzieli chórem. - Nie musisz. - dokończyła moja bratnia dusza. Usiadłam z powrotem na łóżko i spojrzałam na zakochanych.Milczałam. Nie słuchałam nawet, co mówią. Obserwowałam tylko ich zachowania i poczułam pustkę. Tę niewypełnioną przestrzeń ktoś kiedyś zajmował. Ktoś mnie dopełniał. Ktoś sprawiał, że życie miało sens. Ktoś powodował szybsze bicie mojego serca. Kiedy byłam przy tym kimś czas się zatrzymywał. Tęsknię za tą osobą i za naszymi relacjami. To uczucie przeszywa moje serce jak samotna strzała umierającego Kupidyna. Ale kto to może być? O kim mowa?
Nasi zakochani cieszyli się sobą w najlepsze. Co chwila śmiali się, całowali, siedzieli przytuleni w zamyśleniu, bądź się obściskiwali. Raz Beto gładził Iris po policzku, raz ona bawiła się jego włosami. W końcu położyli się na łóżku, przytulili do siebie i leżeli. Niczego więcej nie było im trzeba. Wystarczyło, że mieli siebie na wzajem.
Zazdrościłam im, że siebie mają, że potrafią i mogą się sobą nacieszyć. To tak łapie za tę pompę, którą nosimy w klatce piersiowej.
Niespodziewanie zadzwonił telefon. Mój, o dziwo.
'Halo?'
'Hej, Sam, tu Filip. Jak tam u ciebie? Jak się czujesz?'
'Cześć. Dobrze się czuję. Jakieś jeszcze pytania? Chcesz mi coś znowu usilnie przypominać?'
'Nie, chciałem tylko usłyszeć twój głos. Tęsknię za Tobą.' Zamilkł na chwilę. 'No... To pa, Sami.'
'Pa.'
Po tym telefonie pustka jakby trochę zmalała. Nie. Nie, to nie on... Ale kogo ja chcę oszukać? Ehh. Cieszę się, że zadzwonił, ale chcę odpocząć od wspomnień. Chociaż odpocząć.
-Kto dzwonił? -tak bardzo zamyśliłam się o tym Filipie, że aż podskoczyłam na dźwięk głosu mojej przyjaciółki.
-A Filip. Pytał co u mnie. Ej czekaj, gdzie Beto? -zauważyłam, że nie ma bo w pokoju.
-Wyszedł jakieś pięć minut temu. Ale to nie istotne, bo to ty, aż tak myślałaś o chłopaku, że nie widziałaś nic innego. No powiedz, będziecie razem? -rzuciłam w nią poduszką.
-To, że ty swojego pamiętasz, nie znaczy, że ja też mam.
-Wiesz, że to co powiedziałaś, nie ma większego sensu, prawda? -przekrzywiła głowę i odrzuciła mi poduszkę.
-Wiem. Czasem nachodzą mnie uczucia, których nie rozumiem i nie potrafię umiejscowić. Nie wiem co oznaczają. Często nie potrafię określić, jak się czuję, a kiedy widzę lub słyszę Filipa, mam totalny mętlik w głowie. Raz jestem gotowa wskoczyć mu w ramiona, a raz uderzyć jego twarzą o bruk, bo mnie wkurza. -załapałam się za głowę i przyciągnęłam kolana do piersi. Iris usiadła obok i tulila mnie, aż się nieco uspokoiłam.
-Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co czujesz. Przechodziłam przez to samo co ty. -uśmiechnęła się do mnie lekko.
-Dzięki.
-Zawsze do usług. A teraz przepraszam, muszę coś załatwić. -i wyszła.Ja wstałam i poszłam do łazienki. Stanęłam na progu, ale pod sobą nie widziałam podłogi, tylko ulicę.
Stałam na dachu jakiegoś wysokiego budynku. Była zima, ale nie miałam na sobie kurtki, jedynie sukienkę i było mi straszliwie zimno. Łzy, spływające po moich policzkach, zamarzały prawie odrazu. Bolał mnie prawy nadgarstek; był złamany. Przeszłam jeszcze krok w stronę ziejącej przepaści tak, że czubki moich butów wystawały spoza krawędzi. Mroźny wiatr rozwiewał mi włosy i targał ubranie. Ponad chłód jednak, wybijał się ból wewnętrzny. Byłam sama, nie miałam nikogo bliskiego. Spojrzałam w dół, na ulicę. To będzie szybki koniec. Nieestetyczny, ale bezbolesny. Miałam zrobić krok w przód, kiedy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie moje i Filipa. Oboje uśmiechnięci, patrzyliśmy się na siebie z miłością. Zamarłam w bezruchu i po porostu patrzyłam na to zdjęcie. Znikło i pojawiło się ponownie, gdy telefon znów zadzwonił. Tym razem odebrałam.
'Halo?'
'Sam kochanie, wszystko u ciebie w porzadku? Czemu nie odbierałaś?'
Zrobiłam krok, a następnie dwa, trzy i cztery w tył. Jest jednak ktoś, kto mnie kocha i się o mnie troszczy.
'Już wszystko jest dobrze.'
'Kocham Cię Sam. Pamiętaj o tym.'
Wyciągnęłam gwałtownie powietrze. Znowu stałam w progu łazienki. Serce walilo mi jak oszalałe. Chwyciłam się kurczowo framugi, żeby nie upaść. Kocham cię Sam. Te słowa cały czas przepływały przez moją głowę. Chwiejnie podeszłam do umywalki. Ochlapałam twarz zimną wodą i po paru minutach rytm uderzeń serca powrócił do względnej normy. Wzięłam kilka drżących oddechów i wróciłam na łóżko. Co to było? Wspomnienie? Chciałam się zabić? O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego chciałam skoczyć z budynku? Znowu setki pytań i z nikąd odpowiedzi. Przeczesałam palcami włosy.
-Wszystko w porządku? -Iris stała w drzwiach.
-Nie. Wróciło do mnie wspomnienie. Chciałam skoczyć z jakiegoś budynku. -zadrżałam.
-O mamusiu. -moja współlokatorka usiadła obok mnie w ciężkim szoku. - Ale nie skoczyłaś. Coś cię uratowało. I to jest coś wspaniałego, skoro nie pozwoliło ci zginąć, a ty posłuchałaś. Czy to jest to, o czym myślę? - zaczęła żartować, żeby poprawić mi humor i sobie, przy okazji.
-Czy ty mi coś insynuujesz? - założyłam ręce i zmrużyłam oczy.
-Miłość! I to sama wiesz do kogo! Ty go kochasz! - a już myślałam, że przestanie z tym.
-Nie kocham go. Nie wiem. Mam mieszane uczucia. Czasami jestem na niego wściekła, innym razem nogi mi się uginają, kiedy tu jest lub kiedy o nim myślę. A w jeszcze innym przypadku, jest mi obojętny. - To uczucie, kiedy nie wiesz, co myśleć...
-Ale ty mu nie! I to widać! - zaczęła podśpiewywać i podskakiwać na łóżku. Wreszcie z niego zleciała. Spadła na plecy. Zaczęła się tarzać i śmiać. Ja podobnie, tyle, że leżałam na mięciutkiej pachnącej pościeli, a ona na twardym, brudnym linoleum.Musiałyśmy wyglądać dziwnie, bo, gdy przyszła Talia, zdębiała, po czym stwierdziła, że lepiej przyjdzie później, żeby nam nie przeszkadzać i spiesznym krokiem opuściła salę. Zapomniałam jeszcze dodać, że patrzyła na nas jak na bezmózgie idiotki, które jak najszybciej powinny trafić do psychiatryka.
Nam w tamtej chwili było wszystko jedno. Wciąż śmiałyśmy się jak jakieś zmutowane niedojeby. Nasze nastroje zmieniały się, jakbyśmy były kobietami w ciąży albo i gorzej!
Kiedy Talia przyszła po raz drugi, siedziałyśmy na moim łóżku i grałyśmy w makao.
-Czy tym razem panienki są w stanie zjeść swój posiłek? -uśmiechała się, w sumie nie wiem jak. Tak jakoś nie zwyczajnie, ale nie potrafię określić jak.
-Oczywiście, że tak proszę pani! -zgodnie zawołałyśmy.
Talia postawiła przed każdą z nas stoliki, a na nich tace z jedzeniem. Już miała wyjść, ale obróciła się i powiedziała:
-Ale wy wiecie, że wszystko nagrało się na taśmie i mogę to w każdej chwili przesłać odpowiednim organom, prawda?
I wyszła, a my zastygłyśmy z wyrazem niemego przerażenia na twarzach.
CZYTASZ
Oszukać przeznaczenie
Roman d'amourSamanta Comello, wzorowa uczennica, córka najbogatszej pary w Orleanie. Nie powinna mieć na co narzekać co? Otóż nie! Życie Sam nie jest tak różowe, na jakie wygląda. Dziewczyna skrywa pewien sekret, którego nie wyjawia nawet swojemu chłopakowi. Czy...