Dla ciekawskich... to zdjęcie jest z filmu pt: "Nostalgia Anioła"
<dwa tygodnie po całym zdarzeniu>
<Jin>
Minęło tyle czasu, a ona się nie budzi. Niestety nie mogę być teraz przy niej. Musieliśmy polecieć do Japonii na koncert, który był zaplanowany pół roku wcześniej. Ale wiem, że jest pod dobrą opieką lekarską. Siedzimy właśnie w samolocie i czekamy, aż wylądujemy. Jimin jest jakiś zbity i smutny. Suga pół przytomny, J-hope już nie jest taki radosny jak kiedyś, Alien jakiś nie obecny, Kookie śpi, ale widać że ma niespokojny sen, bo wierci się strasznie. Rap Mon próbuje młodego jakoś ogarnąć by się tak nie wiercił, bo mu tym przeszkadza. Tylko ja próbuje funkcjonować z czystym umysłem. Bardzo się martwię o Ritę. Nie dała żadnego najmniejszego znaku, że chce się obudzić... a może ona... nie chce? Tylko dlaczego? A jeśli ona w ogóle się nie obudzi? Nagle z rozmyślania wybudził mnie głos kobiety, w głośniku.
- Za 15 minut lądujemy w Tokio. Proszę pasażerów samolotu o przygotowanie się i zapięcie pasów bezpieczeństwa.
Świetnie. Z powrotem w Seulu będziemy dopiero za dwa tygodnie. Mamy spędzić całe dwa tygodnie w Japonii. Mamy mieć cztery koncerty w różnych częściach Japonii. Mam nadzieję, że jak wrócimy, ona się obudzi i będzie tak jak kiedyś. A teraz nie pozostało nam nic innego jak danie z siebie wszystko na koncertach i czekać na dobre wiadomości z Seulu.<trzy tygodnie później>
Piękne, niebieskie niebo i blask słońca. Miękka, wysoka zielona trawa. Na środku potężne wysokie drzewo ze złotymi liśćmi. Lekki przyjemny wiaterek i ja. W białej długiej do kolan koszuli. Usłyszałam głos rodziców. Nie... nie wierzę. Pobiegłam w ich stronę. Przytuliłam się do nich, oni odwzajemnili uścisk. Płakałam, ale ze szczęścia, że znowu mogę ich zobaczyć. To był jak sen.
- Nie możesz tutaj z nami zostać.- powiedziała mama, odsuwając nie od siebie.
- Ale dlaczego? Nie chcecie mnie?- nie rozumiałam ich.
- Nie o to chodzi. – wtrącił się tata.
- To o co?- moje oczy znowu nazbierały łez.
- Jesteś za młoda, żeby tutaj zostać. Masz całe życie przed sobą. Nie poddawaj się, tylko walcz. Tam czekają na ciebie osoby, którym zależy na tobie. Którzy Cię kochają i potrzebują, a ty ich kochasz i potrzebujesz. My nigdzie nie uciekniemy, będziemy na Ciebie czekali aż przyjdzie na Ciebie pora.- pocałowała mnie mama w czoło i przytuliła.
Wytarłam łzy z policzków wyswobodziłam się z ucisku mamy. Popatrzyłam jeszcze raz na nich.
- Ucieczka Ci w niczym nie pomoże. Musisz stawić czoła swoim lękom i obawom. Tylko tak dasz sobie radę na ziemi. Musisz być silna i odważna. Idź już, czekają tam na Ciebie.
Kiwnęłam głową, że dobrze. Pomachałam im. Skierowałam się w stronę złotej bramy. Za nią były schody w dół. Brama się otworzyła i nim się za mną zamknęła, upadłam.
Próbowałam otworzyć oczy, ale od razu je zmrużyłam, to jasne światło było nie do zniesienia.
Nade mną stało kilka dziwnych mężczyzn w kitlu.
- Witamy z powrotem. –uśmiechnął się jeden z nich.
- Spotkałam rodziców.- łzy popłynęły mi małymi strumieniami po policzkach.
- Czy pamiętasz co się stało? Albo wiesz gdzie teraz się znajdujesz?- spytał drugi mężczyzna.
- Jestem w szpitalu, ale nie koniecznie pamiętam jakim cudem się tu znalazłam. Co się stało?- zapytałam się tym panów.
- Twoje serce źle zaczęło pracować. Okazało się że miałaś od urodzenia wadę serca. Tylko dziwne, że wcześniej nie została zdiagnozowana.
- A dlaczego teraz się to odezwało?- dopytywałam się by zrozumieć.
- Z powodu braku snu, przemęczenia, lekkiego wyczerpania. Serce również reaguje na smutek i duże cierpienia, jakie ty odczuwasz. Tym razem miałaś farta, ale na przyszłość musisz uważać. Musisz do końca życia brać lekarstwa na serce. Teraz odpocznij. Wiele przeszłaś. Pielęgniarka za chwilę przyjdzie pobrać krew do badań. I za jakieś półtora tygodnia będziesz mogła opuścić szpital, ale pod warunkiem, że wyniki badań będą dobre. – uśmiechnęli się do mnie lekarze i wyszli.
Po chwili weszła pielęgniarka. Podczas mierzenia mi ciśnienia patrzyła się na mnie dość długo.
- Mam coś na twarzy?- zapytałam, bo nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Co?... a nie. Po prostu zauważyłam, że widziałam Cię w telewizji nie dawno.
- Słucham? Ale jakim cudem. Skoro cały czas byłam tutaj?- wtf? O co jej chodzi? Co tu się działo, gdy ja spałam?
- Jedna z fanek widziała Cię w objęciach jednego z członków BTS i zrobiła zdjęcie. Po czym to zdjęcie krążyło po Internecie. Po kilku dniach zwołano konferencję w tej sprawie i Jin, bo z nim Cię widziano powiedział, że jesteście parą i macie zgodę Prezesa. I że w tej chwili leżysz w szpitalu i walczysz o życie. Masa psycho-fanek, chciała się tutaj dostać, ale im to uniemożliwiono. Ale minęło kolejne kilka dni i okazało się że masa fanek z ARMY Cię wspiera i życzy tobie szybkiego powrotu do zdrowia. Było tak wiele osób, które Cię wspierało, że te psycho-fanki zamilkły i od paru tygodni jest spokój. Wszyscy trzymają kciuki za ciebie i Jin'a.- WOW! OMG! To są chyba jakieś jaja!
Gdy pielęgniarka mi opowiadało co się tutaj działo, gdy ja byłam nieobecna skończyła mi już pobierać krew. I w momencie, w którym miała się już kierować do wyjścia, do pokoju wbiegł nie kto inny jak Jin. Cały spocony i zmachany. Biegł tutaj chyba całą drogę. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć przytulił mnie. Widziałam, że pielęgniarka lekko się zmieszała i wyszła z uśmiechem na twarzy, zamykając za sobą drzwi. Poczułam, jak ciepłe krople przesiąkają przez moją piżamę. Jedną rękę wplotłam w jego włosy, a drugą głaskałam jego plecy.
- Żyję, wróciłam. Dla Ciebie. Nie zostawię Cię już nigdy więcej. Nigdy, prze nigdy.- zaczął mi się łamać głos.- Wróciłam. Po spotkaniu się Tam z rodzicami uświadomiłam sobie, że bardzo, ale to bardzo Cię KOCHAM.- nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać. Zacisnęłam dłonie i przycisnęłam go mocniej do siebie, on zrobił to samo. Obydwoje płakaliśmy. On nic nie mówił. W sumie nie musiał. Zrozumiałam, że jemy było też ciężko. Ale jestem tutaj i zrobię wszystko, nikt i nic nas nie rozdzielił. Przezwyciężę swoje lęki i stanę się silniejsza, dla Jina, dla przyjaciół, wujka i dla samej siebie.
Gdy dalej trwaliśmy w tej pozycji do środka weszła reszta BTS. Odkleiliśmy się od siebie. Wtedy widziałam twarz Jina. Była czerwona, a na policzkach były strumienie łez. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Więcej nas tak nie strasz. Rozumiesz?!- Stanął przede mną J-Hope i pogroził mi palcem.
- Oczywiście. Nie będę straszyć. – uśmiechnęłam się i przytuliłam się z każdym po kolei.
Widać, że naprawdę ich nastraszyłam. Heh... dobrze, że mam ich przy sobie. A zwłaszcza Jina. Nie odstępował mnie. Jak wyjdę ze szpitala wszystko im powiem. O mojej przeszłości, o koszmarach. Mają prawo wiedzieć, a w szczególności Jin. Nie mogę tego dłużej ukrywać.
Tylko muszę się jeszcze do tego psychicznie przygotować.
-------------------------------------------
Wiem, że krótkie. Ale nie martwcie się. Będą takie rozdziały, które będą dłuższe od tych poprzednich. Przeczytasz=komentarz.
CZYTASZ
Ucieczka Ci w niczym nie pomoże - BTS ✔
FanfictionJestem Rita i mam osiemnaście lat, po pewnym koszmarze w moim życiu dużo się zmieniło z Polski przeprowadziłam się do wujka, który mieszka w Korei w Seulu. Jest on Prezesem BigHit Entertainment, wytwórni muzycznej, której jest BTS. Bardzo lubię ten...