Rozdział VII

278 18 5
                                    

Minęły dwa dni po tym jak się obudziłam ze śpiączki. Jin przychodzi cały czas. Zastanawiam się jak im poszło na koncercie w Japonii. Hmmm... w sumie zapomniałam zapytać. Ale to może sobie daruje. Bo w sumie pewnie nie mógł się w stu procentach skoncentrować, ja w szpitalu a on tak daleko. Za półtora mnie wypuszczą ze szpitala. Świetnie, ale tu nie wytrzymam, aż tyle czasu. Dla innych półtora tygodnia to mało, ale nie dla mnie. Ja nienawidzę szpitali. Za przeproszeniem rzygam nimi. No bo ile można w nich przebywać... dla mnie półtora tygodnia to katusze. Ale no cóż... bywa. W sumie nie mam na co narzekać, w końcu są ludzie, którzy muszą prawie całe życie przebywać w szpitalach. Przynajmniej wiem jak się czują tacy ludzie. Była 10 rano, a ja mimo iż czuję się zmęczona nie mogę choć na chwilę się zdrzemnąć... nie wiem od czego to zależy. Postanowiłam, że się trochę przejdę. Oczywiście po korytarzu szpitala. Lekarze mnie przecież nie puszczą. Ehhh... co oni zmówili się z Jinem, czy jak? Ugh... . Ale tak to jest jak się ma nadopiekuńczego chłopaka. Wstałam, założyłam kapcie i w drogę. Trochę nogi mi zdrętwiały i czuję się jak by były częściowo z waty zlepione. Ale tak to jest jak się kilka tygodni leżało na łóżku bez ducha... heh. Wyszłam z sali, lekki chłód poczułam. Ale taki przyjemny. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam przed siebie. Po 10 minutach, zaczęłam czuć nogi. To chyba zły znak. Gdyby nie pewien chłopak pewnie leżałabym na zimnej podłodze. Spojrzałam na niego, miał ciemne oczy i czarne włosy. Wtedy zauważyłam, że jest na wózku... ups.
- Nic Ci się nie stało?- zapytał dalej mnie trzymając i patrząc się na mnie. Widziałam w jego oczach zmartwienie. Ehh... nie lubię takich oczu.
- T...tak. Przepraszam. – usiadłam na plastikowym krześle, które było na korytarzu. Pomógł mi.
- Nic nie szkodzi. Ale na pewno wszystko w porządku?- znów te oczy... ugh.
- Tak, nogi mnie trochę bolą. Czuję, jakby były z waty. Heh.- uniosłam prawy kącik ust i zaczęłam masować nogi. Głupie nogi... ugh.
Nagle obok nas pojawił się lekarz... ale czyj? No myślcie... dobra, podpowiem. Mój lekarz prowadzący... Ehh... jak on mnie tutaj znalazł.
- Panienko Rito, trzeba było poprosić jedną z pielęgniarek aby z tobą poszła się przejść. W twoim stanie nie powinnaś jeszcze wstawać. Poczekaj tutaj, zaraz wrócę.
Popatrzyłam na lekarza jak odchodził... ugh. Spojrzałam na chłopaka... Ehh... nie lubię tych oczu.
- Proszę bardzo siadaj. – wrócił lekarz i to z wózkiem.
- Nie jestem niepełnosprawna... dam radę iść. Naprawdę.- zaczęłam panikować, nie lubię jeździć na wózku, czuję się jakbym była kaleką.
- Bez dyskusji... byłaś w śpiączce prawie dwa miesiące... to normalne, że nogi są słabe. A w ogóle czemu ja Ci to tłumaczę, jesteś córką dwóch lekarzy. Siadaj pomogę Ci. – ugh... jaki on jest wkurzający. Próbowałam wstać, fakt teraz mu przyznam rację... nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadłam na podłogę.
- Okej?- zapytał chłopak na wózku. Widać zmartwiony tą zaistniałą sytuacją.
Próbowałam wstać i na nic. Podbiegł do mnie drugi lekarz i pomogli mi usiąść na tym cholerstwie. Czułam się koszmarnie. Lekarz zbadał mi oczy tą cholerną latareczką.
- Masz lekko rozszerzone źrenice i gorączkę. Zabieram Cię powrotem do pokoju. Siostro proszę podłączyć jej kroplówkę z lekiem zbijającym gorączkę.- i ruszył w stronę dobrze mi znaną.
Lekarz podniósł mnie jak księżniczkę i położył delikatnie na łóżku i zakrył kołdrą. Za szybą widziałam już twarz Jina i chłopaków. Zrobiło mi się duszno, a serce waliło tak, że mogłoby wyskoczyć z klatki piersiowej. Założyli mi maskę tlenową na twarz i zerknęłam półprzytomna w stronę mojego chłopaka, widziałam przerażenie w jego oczach. Uśmiechnęłam się w jego stronę. Lekarze zaczęli wokół mnie skakać. Pielęgniarka wbiegła i podpięła mi aż dwie kroplówki. Podpięli mnie powrotem do tych urządzeń. Na ekranie ta kreska strasznie szybko skakała. Pokazywała rytm mojego serca. Robiło mi się coraz bardziej duszno.
- Duszno mi- wysapałam przez maskę.
- Podkręć większe stężenie tlenu.- skierował to polecenie do drugiego lekarza.
Trochę lepiej mi się oddychało. Znowu skierowałam wzrok w stronę chłopaka, obok nich pojawili się EXO... zaraz... EXO?! Ehh... mniejsza o to... . Dalej ciężko oddychałam, byłam cała zlana potem. Poczułam ukłucie w klatce... mimo wolnie chwyciłam ręką za klatkę piersiową i syknęłam z bólu. Widziałam reakcję lekarzy.
- Przenosimy ją na OIOM! Szybko!!!- krzyknął jeden z lekarzy.
Zaczęli znowu skakać wokół mnie. Wywieźli mnie z sali. Usłyszałam swoje imię. Zerknęłam w stronę, z której je usłyszałam. Jin... uśmiechnęłam się lekko. Złapał mnie za rękę.
- Rita! Skarbie!... – dalej już tylko ciemność.

<Jin>
Spotkaliśmy EXO, a mianowicie część ich członków: Kai'a, D.O, Sehun'a i Krisa Wu. Nie wiem co on robił w Korei, ale mniejsza o to. Dobrze się z nimi gadało. Chcieli poznać moją dziewczynę. Nie powiem było to miłe z ich strony. Dojechaliśmy do szpitala. Poszliśmy w kierunku, w którym leżała.
Zatrzymał nas jej lekarz.
- Coś się stało?- zapytał Namjoon. Reszta popatrzyła na lekarza.
- Pana dziewczyna... źle z nią. Nie możecie wejść.- słucham?... Podbiegłem do szyby. Lekarz wbiegł do środka, a za nim pielęgniarka. Czterech lekarzy i dwie pielęgniarki wokół niej skakali. Co się znowu dzieje. Skarbie. Zaczęły mi łzy spływać po policzkach.
- Co się dzieje?- usłyszałem głos Sehuna.
- Nie mam pojęcia, ale wczoraj było wszystko w porządku. – odpowiedział mu Suga.
Obok mnie stał Kris i trzymał mnie za ramiona, by dodać mi otuchy.
- Będzie wszystko okej. – powiedział Kris.
Nagle ujrzałem, że zakładają jej maskę tlenową na twarz. Cholera! Ona nie może się poddać, nie teraz. Skierowała głowę w moją stronę i lekko się uśmiechnęła.
- Czy... ona się uśmiechnęła? – zapytał Kai.
- To był znak do Jina. Żeby pokazać, że wszystko będzie okej.- odpowiedział Namjoon.
Patrzyłem na nią przez szybę, stałem jak ciota i nic nie mogłem zrobić... NIC... zupełnie NIC. Przeraziłem się jak złapała się za klatkę piersiową. Lekarz tylko coś krzyknął i zaczęli ją... wywozić z sali?! Ale dlaczego?! Kris dalej mnie trzymał... w sumie gdyby nie on to padłbym na ziemię. Wywieźli ją z sali. Wyrwałem się Krisowi. Podbiegłem do niej.
- Rita! Skarbie!- złapałem ją za rękę, a ona na mnie spojrzała. Znowu się uśmiechnęła. Nagle zamknęła oczy.
- Gdzie ją zabieracie?- zapytał Kris, gdy ja patrzyłem jak ją zabierają.
- Zabieramy ją na OIOM. Musimy dokładnie ją zbadać.- odpowiedział lekarz.
- Ale co się stało?!- zapytałem przez łzy. Objął mnie ramieniem Kris. A z drugiej strony był Kai. Reszta za mną.
- Jej serce znowu nieprawidłowo funkcjonuje.- to był cios.
- Ale ją operowaliście... mówił Pan, że jej serce po operacji będzie normalnie funkcjonować, ale musi dbać o nie za pomocą leków.- zirytował się Suga.
- Tak to prawda... dlatego musimy znowu ją zbadać, bo to nie możliwe, by serce zaczęło w tak krótkim czasie się wyłączać. Przepraszam, ale muszę iść. Będziecie na bieżąco informowani o jej stanie zdrowia.- i poszedł... wręcz pobiegł.
- Znowu to samo. Dlaczego ona musi tak bardzo cierpieć.- zacząłem płakać jak małe dziecko. Kris przytulił mnie (no po przyjacielsku, nie wyobrażajcie sobie nie wiadomo czego).

<Tego samego dnia>
Obudziłam się w tym samym pokoju, w którym się obudziłam po śpiączce. Stwierdzam, że ja naprawdę mam dość tego pieprzonego szpitala. Poczułam uścisk na swojej dłoni. Zerknęłam, Jin trzymał mnie mocno, a sam spał. Zerknęłam na kanapę na końcu sali. WOW! BTS i EXO spali tak słodko. Wydobyłam swoją rękę z uścisku chłopaka i zaczęłam go głaskać po włosach. Były one miękkie i delikatne. Nagle podniósł głowę, uśmiechnęłam się do niego. Dalej miałam maskę tlenową na twarzy. Pogładziłam go po policzku swoją dłonią.
- Hej, Oppa.- szepnęłam z uśmiechem.
- Mało, zawału dostałem.- złapał mnie za dłoń, którą go gładziłam po policzku i pocałował.
- Wiadomo co mi było? To cholernie bolało.- spojrzałam na niego.
- Lekarz powiedział, że nie zauważył niczego dziwnego w wynikach twoich badań, więc stwierdzono, że to przez wysoką gorączkę tak zareagowało twoje serce. Ale wszystko będzie dobrze. Musisz teraz odpocząć. Powiedzieli, że jeżeli teraz twoje wyniki będą dobre, to Cię wcześniej wypuszczą.- uśmiechnął się do mnie.
- Ufff... to dobrze. Nie znoszę szpitali, na samą myśl, aż mi słabo.
- Nikt nie lubi szpitali.
- O... tu się jednak zdziwisz, ludzie, którzy tutaj pracą je lubią. – zaśmiała się cicho by chłopaków nie obudzić.
- Zdrzemnij się jeszcze trochę... dużo przeszłaś.- pogładził mnie ręką po włosach.
- Ale podarunkiem, że położysz się obok mnie, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.
- No dzięki.- cicho fuknął i położył się obok mnie.
Wtuliłam się w niego i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.


-----------------------------------------

I proszę, mamy kolejny rozdział... wiem, robię cały czas dramat. Ale ja jestem taką osobą. Dziś się trochę źle czuję (w sensie psychicznie, dziewczyny zrozumieją... wiecie TE DNI nadchodzą wielkimi krokami).

Przeczytane+Gwiazdka=Komentarz.

Ucieczka Ci w niczym nie pomoże - BTS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz