Rozdział XVI

163 14 0
                                    

<Jin>
Czekałem na nią trochę długo. Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu.
- Jin! Pomóż, on chce mnie zabić!- krzyknęła przeraźliwie. Zacząłem biec w kierunku łazienek. Nie rozłączałem się z nią. W pewnym momencie usłyszałem w słuchawce huk. Przerażony zatrzymałem się. Krzyczałem, ale nie odpowiadała. Słyszałem tylko jakieś szmery i pisk ukochanej oraz śmiech jakiegoś mężczyzny. Rozłączyłem się i pobiegłem w stronę tych łazienek. Gdy tam dotarłem było już za późno. Nikogo nie było. Leżała na podłodze jej torebka i telefon. Kawałek od telefonu zauważyłem... krew. Nie to nie może być, jej... prawda?! Prawda?! Szybko się otrząsnąłem i zadzwoniłem po tutejszą policję, a potem po chłopaków. Jako pierwsi byli policjanci. Nie obyło się od gapiów. Policja zaczęła mnie przesłuchiwać. Wszystko im opowiedziałem co działo się w Korei i kim ona jest dla mnie. Również poinformowałem ich, że jest ważną osobą w Korei. W końcu to bratanica Prezesa BigHit znanej wytwórni muzycznej. Chwilę po tym jak skończyli mnie przesłuchiwać dobiegli chłopaki.
- Jin! Co się stało?!- dopadł mnie Yoongi. Opowiedziałem mu wszystko. Gdyby nie Rapi padłby na podłogę. Wszyscy czekaliśmy... właśnie, tylko na co? Podszedł do nas policjant z przeźroczystą małą torebką, w której była komórka.

Angielski
- Czy wiecie do kogo należy ten telefon?- policjant.
- Tak, to telefon Rity.- odpowiedziałem ze łzami w oczach. Policjant tylko pokiwał głową. Przeglądał urządzenie, po chwili skierował się znowu w naszą stronę.
- Wiedzieliście o tym, że dziewczyna dostawała groźby?- słucham?!
- Nie, nic nam nie wspominała. Mówiła tylko o tych jak mieszkała jeszcze w Korei. – Znajdźcie ją, błagam. Ona jest w ciąży.- rozpłakałem się na dobre. Wtuliłem się w Hoseoka.
- Znajdziemy ją. Na pewno. – mężczyzna wziął do rąk radio i nadawał do wszystkich jak mnie mam funkcjonariuszy.

<dwa dni później>
Byłam tutaj... już sama nie wiem ile. Starałam się opanować, co nie było łatwe. Od momentu pojawienia się tutaj porywacz się do mnie słowem nie odezwał. Jedyne co robił to dawał mi coś do jedzenia i picia. Byłam zmęczona, brudna, bałam się... moja psychika zaczęła mi doskwierać. Wszystkie sny jakie do tej pory miałam sprawdzały się, no może po za tym dziwnym śnie z Jinem, Tae i Jiminem. Mniejsza o to... muszę się jakoś stąd wydostać, tylko kuźwa jak?! Byłam wyczerpana. Znowu przyszedł o tej samej porze z jedzeniem.
- Po Ci jestem?! Kim do cholery jesteś?! Kurwa, odezwij się!- pożałowałam tych słów, przywalił mi z pięści w twarz, tak że moje ciało mało bardzo bliskie spotkanie z podłogą. Zabolało. Podniósł mnie i posadził na krześle i mnie do niego przywiązał. W ustach poczułam metaliczny, słodki posmak. Krew, jasny gwint. Popatrzyłam w jego oczy, bo tylko to widziałam.
- Grzeczniej, chyba że chcesz umierać bardzo długo i boleśnie.- zarechotał. – Twoi rodzice zapłacą za wszystko. Pozbyliśmy się ich, ale wiedzę, że ty dalej żyjesz. Myślałem, że jak Cię wyrucham to się zabijesz. Widzę, że jednak nie. – nie, to nie może być ON!!! TYLKO NIE ON!! – Teraz się zabawimy.- z jego oczu wyczytałam, że się uśmiecha. Zaczął mnie bić w twarz. Na przemiennie z otwartej dłoni, a potem z pięści. Potem odwiązał od krzesła i rzucił na podłogę. Leżałam bokiem. Zaczął mnie kopać w brzuch. Po chwili poczułam wielki, ogromny ból w podbrzuszu. NIE!! Tylko nie TO!! Zaczęłam płakać. Rozwiązał mi ręce i nogi. Tylko nie wiem po co... w sumie to nie ważne. Nawet siły nie miałam aby wstać. Usiadł na moim brzuchu okrakiem i zaczął mnie dusić, potem wyciągnął sztylet. To tak bolało. Jin! Błagam! Pośpiesz się! Poczułam ogromny ból... skurwysyn przecinał mnie ostrzem po brzuchu, zszedł na moje uda. Krzyczałam z bólu! Nie czułam już ciężaru. Krew spływała mi na oczy i mieszała się z moimi łzami. Dużo nie widziałam. Jedyne co udało mi się ujrzeć to jak wyciągnął pistolet. Po mnie. Potem tylko ciemność.

<Jin>
Policja wreszcie miała jakieś informacje. Byliśmy pod pewnym domem. Policja wparowała środka a ja za nimi. Nie mogli mnie powstrzymać. Szukali w całym domu. Nic. Usłyszałem zagłuszone krzyki z jakby... piwnicy. Nie czekając na policję wparowałem tam. Zszedłem na dół. To co zobaczyłem... nie mogłem tego opisać, nie umiałem. Ona była cała we krwi. Mężczyzna z oddali stojąc do mnie tyłem celował w nią. Rzuciłem się na nie go. Szarpałem się z nim.

<Yoongi>
Jin mi gdzieś przepadł w tym domu. Stałem obok policjantów , gdy nagle usłyszeliśmy cztery wystrzały. Dobiegały z piwnicy. Gdy tam dobiegliśmy przeraziłem się. Policjant obok mnie strzelił w jego nadgarstek wytrącając przy tym broń. Drugi policjant zaś strzelił idealnie w jego kolano. Facet krzyknął upadając na kolana. Policjanci wkroczyli i zaczęli obezwładniać mężczyznę. Ja i reszta chłopaków dobiegliśmy do Rity i Jina. Obydwoje byli cali we krwi. Obydwoje się nie ruszali. Dławiłem się łzami, ja i Jimin próbowaliśmy ocucić młodą, nic. Reszta próbowała z Jinem, również nic. Ratownicy zabrali ich. 

<5 miesięcy później>
<Yoongi>
Mijały dni, tygodnie, a nawet miesiące, ani jedno ani drugie nie budziło się. Co się tak na prawdę stało? Po tym jak ratownicy ich oboje zabrali do szpitala obydwoje trafili na stoły operacyjne. Po dwóch godzinach skończyli operować Ritę, z Jinem zajęło dłużej. Skończyli go operować po prawie pięciu godzinach. Obydwoje byli w stanie krytycznym, byli w śpiączce. Lekarze nie potrafili określić kiedy się wybudzą. Niestety Rita poroniła, wszystko przez pobicie i utratę dużej ilości krwi. Tak nam powiedział lekarz. Jin dalej był na intensywnej terapii, dostał cztery razy. Lekarze powiedzieli, że jest duże prawdopodobieństwo, że może nie przeżyć kolejnych dni co nas to dobiło. Z Ritą było tak samo. Cały już chyba świat wiedział o tym zdarzeniu. Wszyscy, a mówię tutaj o sobie, chłopakach, menadżerze i Prezesie żyjemy jak na szpilkach z nadzieją, że się obudzą. Jimin i ja cały czas siedzieliśmy przy młodej, a reszta chłopaków z Jinem. Starałem się być silny i nie płakać, jednak Jimin taki nie był. Cały czas powtarzał, żeby wróciła, że ją kocha. Że chce znowu zobaczyć ją uśmiechniętą. Tak coś czułem, że coś do niej czuje. Podziwiam, go że tyle wytrzymał patrząc na Jina i Ritę razem. 

<tydzień później>

Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Wstałam z łóżka. Poczułam chłód, a potem ciepło na moim policzku. Spojrzałam przed siebie.

- Hej, kwiatuszku.- ten głos. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. - Ej, nie płacz.- wbił się w moje usta. Całował namiętnie i zachłannie. Wiem, że był to sen po części. Oderwał się ode mnie. - Proszę, obiecaj mi, że to co teraz powiem zapamiętasz i zachowasz dla siebie, lecz posłuchasz mnie.- bez zastanowienia przytaknęłam. - Jak mnie nie będzie, pozwól sobie pomóc. Chłopaki zrobią wszystko abyś znowu się uśmiechała. Pamiętaj o mnie, ale i jednocześnie zapomnij i żyj dalej. Otwórz swoje serce dla kogoś innego, kto żywi do ciebie takie same uczucia co ja teraz. Pozwól być kochana przez kogoś innego niż ja. Ja zawsze, nie ważne jak postanowisz będę czuwał nad tobą i dalej Cię kochał. Chcę jednak abyś była szczęśliwa, jak mnie zabraknie. Nie płacz dużo za mną, nie lubię jak płaczesz.- pocałował mnie czule.

- Co chcesz przez to powiedzieć?- oderwałam się od niego.

- Niedługo się dowiesz. Nie rób głupot, proszę. Nie chcę tego. Kocham Cię. I pamiętaj co mi obiecałaś.- przytaknęłam. Po czym znowu wbił się w moje usta. Że się wyrażę chamko się w nie wbił. Całował nachalnie, namiętnie i agresywnie. Nie powiem, podobało mi się to. Niestety gdy już otworzyłam oczy jego już nie było. Załkałam tylko cicho. Poczułam jak cała siła ze mnie uszła. Opadłam na łóżko i ciemność.

<Yoongi>
Zobaczyłem wraz z Jiminem jak samotna łza spływała po policzku młodej. Zamurowało nas. Do sali wparował Hoseok. Byliśmy przerażeni. Zostawiliśmy ją pod opieką pielęgniarki w biegliśmy do sali, w której leżał Jin. Na ekranie była tylko kreska, a urządzenie wydawało przeraźliwy pisk. Lekarze nic już nie robili. Wszyscy wybuchnęliśmy płaczem. To nie może być prawa! 

<trzy miesiące później>

Poczułam jak głowa mi pulsuje. Chciałam za nią złapać, ale siły nie miałam. Jedyne co mi się udało zrobić to poruszyć dłońmi. Dalej miałam zamknięte oczy, nie ważne ile się starałam nie mogłam ich otworzyć. Słyszałam jedynie głosy, bardzo mi znajome. 

- Suga, wołaj lekarza. Ona rusza rękoma.

- Panie doktorze, czy ona...- to chyba był głos Yoongiego.

- Tak, wybudza się, ale jeszcze jej to trochę zajmie. Na razie jest w pół śpiączce. Trzeba czekać, sama się wybudzi.- lekarz jak mniemam.

Potem znowu nastała głucha cisza. 

Ucieczka Ci w niczym nie pomoże - BTS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz