Te wakacje na Hawajach przebiegły w miarę spokojnie. Po powrocie do domu chłopaki mieli jeszcze dwa tygodnie wolnego. Po przekroczeniu progu wszyscy prócz mnie zaczęli świętować bezpieczny powrót do domu. Ja byłam tak wyczerpana, że poszłam do siebie (czyt. pokoju mojego i Oppy). Padłam na łóżko i już chciałam usnąć, ale ktoś mi w tym przeszkodził.
- Mmm...- mruknęłam w momencie jak ta osoba usiadła na łóżku.
- Teraz mów co to było? Dziwnie się zachowywałaś, nie jak ty. Jin też to wyczuwa. Mów.- ten ktoś, kto mi przeszkodził bym Pan Min Yoongi. Podniosłam się i usiadłam naprzeciwko Sugi. Na jego twarzy widniała powaga, a w oczach smutek i zmartwienie. Patrzyłam tak na niego i zastanawiałam się jak mu o tym powiedzieć, czy dam radę wydobyć z siebie jakiś głos. Nagle przed oczami ukazała się część mojej przeszłości. Przestraszona jak mała dziewczynka natychmiast wtuliłam się w niego.
- Błagam, nie pytaj. Powiem Ci, ale nie teraz. Proszę.- mój głos się zaczął łamać. Po chwili poczułam jak jego ramiona mocno mnie obejmują. Czułam się tak bezsilna, słaba. Nagle do pokoju wszedł Tae. Trzymał wielkiego pingwina (pluszaka).
- Masz, wylej swoje smutki na niego, przyjmie wszystko.- uśmiechnął się słodko, nie kwadratowo lecz słodko. Odkleiłam się od Yoongiego i wyciągnęłam ręce w stronę Tae jak mała dzidzia. Tae i podał tego pingwina, które ledwo trzymałam w rękach. Położyłam się z tym na łóżku.
- Chcę zostać sama.- oznajmiłam jak słodziej się da. Po czym wyszli oboje, gdzie w skutku tego zostałam sama w pomieszczeniu. Chciałam wszystko przemyśleć, na spokojnie. Niestety nie było mi to jednak dane, gdyż odpłynęłam.
Obudziłam się pierwszy raz sama z siebie, co jest u mnie rzadkie. Ale niestety czułam się jakaś taka przymulona. Chciałam wstać z łóżka. Zachwiałam się i podparłam się o szafkę nocną. Jakoś dostałam się chwiejnym krokiem do tej łazienki. Obmyłam twarz i zrobiło mi się lepiej. Wycierając twarz zauważyłam na nim... krew! Matko jedyna! Spojrzałam w lustro i co zobaczyłam? Krew leciała mi ciurkiem z nosa. Przyłożyłam z powrotem ręcznik do nosa i wyszłam z wielkim hukiem wyszłam z pokoju. Obeszłam cały dorm i nikogo nie zastałam super. Miodzio, rzekłabym. Chciałam się już poddać, ale usłyszałam niewielki szmer z jednego z pokoi. Wparowałam jak poparzona do środka. Moim oczom ukazał się Jimin bez górnej części garderoby. Szczerze? W dupie to miałam, chciałam tylko by mi pomógł. Spojrzał na mnie, jego oczy przypominały dwie wielkie monety. Podbiegł do mnie i złapał mnie za ramiona.
- Co Ci się stało?! Poczekaj, siadaj tutaj.- wskazał łóżko. – Zaraz wrócę.- i wybiegł, bez koszulki, heh. Wrócił z apteczką w rękach. Po paru minutach sytuacja była opanowana. Czekał, aż przestanie mi lecieć krew, więc by temu pomóc dał mi chłodny okład na kark i kazał mi się pochylić. Skąd on wie jak to się robi? A no tak, pewnie uczyli go tego w szkole. Heh... ja do szkoły nie chodziłam. Po pewnym czasie zaczęło mi doskwierać zimno. Ściągnęłam zimny okład, a Jimin wyjął mi waciki.
- Nie leci, Ufff...- odetchnęłam z ulgą.- Rozmasujesz mi zamarznięty kark?
- Jasne.- wyrzucił zakrwawione waciki do kosza, po czym usiadł za mną w rozkroku. Usiadłam trochę głębiej między jego nogi, a on zaczął masować mój kark. Miał magiczne ręce. Przez ten masarz zrobiłam się senna. Mimo wolnie wsunęłam się głębiej między jego nogi, aż poczułam jego męskość, oparłam się plecami o jego tors. Poczułam jak mnie objął w talii, po czym musiałam już usnąć.<Jin>
Szukałem jej praktycznie wszędzie, chcieliśmy z chłopakami się przejść i zabrać ze sobą. Wszedłem do naszego pokoju, nie było jej. Zobaczyłem jak światło się świeciło w łazience więc wszedłem. Nie było jej, ale mój wzrok wbił się w umywalkę, w której była krew.
- Co się stało?!- wykrzyczałem w myślach.- Gdzieś polazła?!- dalej mój umysł krzyczał. Bałem się o nią. Ostatnio wyglądała okropnie, jej stan psychiczny diametralnie się zmienił, odkąd pojechaliśmy na te wakacje. Zacząłem jej wszędzie szukać, ostatnim pokojem, który mi został był pokój Jimina. Wszedłem i to co zobaczyłem przerosło moje śmielsze oczekiwania. Rita w objęciach Jimina. Moja krew zaczęła wrzeć.
- Co ty robisz?- starałem się opanować, co nie było łatwe.
- Przyszła do mnie, zasnęła.- podszedłem do niej i pocałowałem ukochaną w czoło.
- Spróbuj jej coś zrobić, a zajebię.- warknąłem, tak aby jej nie obudzić.
- Spoko, też jest dla mnie ważna.- wiedziałem, po prostu wiedziałem, że on nadal coś do niej czuje.- Chcę, aby była szczęśliwa. Nie chcę aby płakała.- dodał po chwili. Dobra, szczerze? Wierzę mu. Po tamtym zmienił się o całe 180 stopni. Obiecał jej, że nie weźmie tego i się zmieni. Jak obiecał tak zrobił. Stał się bardziej pogodny i żywiołowy co przy okazji spodobało się fankom. Spojrzałem raz jeszcze na nich i wyszedłem.<dwa dni później>
Czułam się okropnie. Dodatkowo okres mi się spóźniał. Zapewne przez te stresy. Siedziałam sobie sama w domu. Piłam sobie herbatę siedząc na kanapie i oglądałam jakąś tam dramę. Tytułu nawet nie pamiętałam. W pewnym momencie zrobiło mi się cholernie niedobrze. Odstawiłam kubek z herbatą na stolik i pognałam do łazienki. Coś jest nie tak. Wypunktowałam to sobie.
> Spóźnia mi się okres.
> Jestem słaba.
> Chce mi się non stop jeść.
>Mam głupie zachcianki.
> Mdłości i wymioty.
> Nie zabezpieczałam się.
Kurwa! Nie możliwe! Nie, nie teraz! Boże! Tylko nie, teraz! Szybko się ubrałam i wybiegłam. Parowałam o apteki. Podeszłam do okienka i kupiłam trzy testy ciążowe z różnych firm. Widziałam te miny tych staruszek. Dam sobie rękę uciąć, że myślą coś w stylu: „Boże taka młoda a już dzieciaka sobie robi", „Dzieci robią dzieci", „Nieodpowiedzialna gówniarzeria". Coś w ten te ges. Weszłam do łazienki w szpitalu. Weszłam do jednej z kabin i zrobiłam tak jak w instrukcji. Wyszłam z kabiny i czekałam na wyniki. Po dziesięciu minutach zdenerwowana spojrzałam na testy. Przeraziłam się, każdy pokazywał dwie kreski. Nogi mi się pode mną ugięły. Były jak z waty i masa pytań i obaw przewalały się przez moją głowę. Zrobiłam jeszcze dla pewności USG u ginekologa. Testy nie kłamały. Dostałam zdjęcie „fasolki" i wyszłam ze szpitala całkiem załamana. Będąc u ginekologa już wszystko postanowiłam co zrobię. Miałam wielką nadzieję, że chłopaków jeszcze nie było. Weszłam do środka i całe szczęście nikogo nie zastałam. Chłopaki musieli wracać z wolnego, bo zaplanowano im nagrywanie do teledysków. Weszłam do pokoju, otworzyłam szafę z dołu mebla wyjęłam niewielką walizkę i zaczęłam się pakować. Nie miałam za wiele. Zeszłam na dół i napisałam im list. Przywiesiłam na lodówkę. Jeszcze mając szminkę na ustach pocałowałam list i wyszłam z dormu. Czekając na taksówkę zadzwoniłam do wujka, aby upewnić się czy chłopaki nie wrócili do wytwórni. Całe szczęście jeszcze nie. Wsiadłam do taksówki i pojechałam do wytwórni. Z walizką weszłam do biura wujka.
- Wyprowadziłam się. Chcę wyjechać. Pomożesz mi zniknąć?
Chwile się zastanawiał, po czym kiwną głową, że pomoże. Za nim jednak zaczął co kolwiek robić, położyłam przed nim zdjęcie USG.
- Czy ty... jesteś?- był zaskoczony. Kiwnęłam głową, że tak. Uśmiechnął się lekko, oddał mi moją własność, po czym zaczął gdzieś dzwonić, co zajęło mu trochę czasu. Po około godzinie:
- Jedziemy na lotnisko. Jak dolecisz tam ktoś Ci pomoże.- kiwnęłam głową i pojechałam na lotnisko z wujkiem. W samolocie stewardessy wiedziały, że mają na pokładzie młodą kobietę w ciąży. Samolot wzbił się w powietrze, a ja spoglądałam przez okno jak pomału oddalam się od Korei.<Jin>
<dwie godziny później>
Byliśmy już w dormie. Rita pewnie znowu ogląda dramy. Ostatnio odsunęliśmy się od siebie. Już nie była tą samą Ritą co kiedyś. Moja kochana stała się smutna, zamyślona, nieobecna i milcząca. Bałem się o nią. Po zdjęciu butów, Tae dopadł lodówkę. Gdy byliśmy w salonie Tae wszedł cały zapłakany i dał nam kartkę.
- Ona... ona, odeszła.- rozpłakał się na dobre. Kookie przytulił go.
Zacząłem czytać na głos:
„ Wiem, że to trudne, ale to też mnie dużo kosztowała ta decyzja.
> Taeś, jesteś uroczy i kochany pozostań taki. Zostawiam Ci tego pingwina.
> NamJoon- byłeś moi dużym starszym bratem destrukcji. Zawsze potrafiłeś mnie rozbawić swoim popisowym tańcem.
> Hoseok ty koniu. Wiem, że to ty zarąbałeś moje słuchawki, zostawiam je dla Ciebie.
> Kookie- ciastko ty moje. Nie daj się zjeść, tylko ja mogę to zrobić, twoja młodsza siostra.
> Jimin- nasza obietnica dalej jest ważna. Rozumisz?
> Yoongi- bracie ty mój. Zawsze byłeś moim słuchaczem, jak chciałam ponarzekać na resztę.Oppa!! Kocham Cię! Pozostaniesz w moim sercu na zawsze. Jestem Ci wdzięczna, że mnie pokochałeś, ale to nie wyjdzie, wybacz.
Dla waszego dobra zapomnijcie o mnie.
Nie płaczcie za mną, nie jestem tego warta.
Kocham Was.Przepraszam.
Żegnajcie."Mój świat się zawalił, w tuliłem się w płaczącego NamJoona i zacząłem płakać.
Tak Cię KOCHA! KURWA KOCHAM! DLACZEGO!?
CZYTASZ
Ucieczka Ci w niczym nie pomoże - BTS ✔
FanficJestem Rita i mam osiemnaście lat, po pewnym koszmarze w moim życiu dużo się zmieniło z Polski przeprowadziłam się do wujka, który mieszka w Korei w Seulu. Jest on Prezesem BigHit Entertainment, wytwórni muzycznej, której jest BTS. Bardzo lubię ten...