***
***
2 grudnia 2012
Wody!
Chyba umieram. Naprawdę, czuję się tak, jakbym miał zaraz wąchać kwiatki od spodu. Jeszcze nigdy w życiu nie miałem takiego kaca. Schlałem się wczoraj jak świnia i pamiętam wydarzenia, które miały miejsca gdzieś do drugiej w nocy. Dalej to zupełna pustka, jedna wielka czarna dziura.
Słyszę jakieś szmery, jakby ktoś wstawał z łóżka, ale nawet nie chce mi się otworzyć oczu, bo boję się, że światło mogłoby je wypalić. A myślę, że mogą mi się jeszcze kiedyś przydać.
Muszę leżeć na podłodze, bo jakoś mi tak twardo i niewygodnie. Nagle ktoś na mnie wpada, boleśnie wbija mi się w bok, po czym leci jak długi. Nogi tego osobnika spoczywają na moim brzuchu.
- Ała, kurwa - słyszę przekleństwo, to damski głos. Shai?
Okej, raz kozie śmierć. Otworzę oczy i najwyżej mi wylecą albo spłoną.
Widzę Shailene, która leży rozciągnięta na podłodze, której nogi wciąż na mnie leżą.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz - żartuję.
- No cóż, to trzeba ci przyznać, jesteś seksowny - słyszę w odpowiedzi. Shai podciąga się i przez chwilę ma wypięty tyłek, dosłownie przed moimi oczami.
Ja jestem seksowny? Boże, dziewczyno, widziałaś swoją pupę? Wygląda tak seksownie, że muszę ze sobą ostro walczyć, żeby nie zacząć go masować. Rzeczy, które mógłbym z nim robić...
- Twój tyłek jest seksowniejszy niż ja - uśmiecham się do niej szyderczo.
- Tak? - Przygryza wargę. - Pewnie dlatego, że jeszcze nie widziałeś moich cycków.
Ta rozmowa mnie zabije. Zrobię się taki twardy, że wybuchnę tak, że eksplozja zniszczy ten budynek. Chyba powinienem wziąć zimny prysznic, albo poprosić o pomoc Renię.
- Pokaż, ocenię - puszczam jej oczko.
- Chciałbyś, Theodore - całuje mnie zmysłowo w szyję.
O kurwa. Nie jest dobrze. Czuję jak krew z całego ciała skupia się w jednym miejscu.
- Chciałbym - powtarzam szeptem.
- Może kiedyś - uśmiecha się, wstaje i wychodzi z pokoju, poruszając zmysłowo biodrami. Przełykam głośno ślinę, muszę iść szybko do łazienki. Wstaję i widzę, że nikogo innego nie ma w pokoju. Pospiesznie kieruję się do łazienki i zamykam drzwi na klucz. Wchodzę pod prysznic, odkręcam lodowatą wodę i wzdrygam się, gdy krople uderzają o moją rozgrzaną skórę. Chwytam swoją męskość w dłoń, a przed oczyma wciąż mam tyłek Shai. Zaczynam poruszać energicznie ręką, wydając z siebie zduszone odgłosy. Dobrze, że prysznic je zagłusza. Wyobrażam sobie jak zaciskają się na mnie usta Shai i nie wytrzymuję, czuję, że zaraz wytrysnę, nie mam już nad tym żadnej kontroli. Dochodzę gwałtownie, jedną ręką opierając się o kafelki.
***
- Siadaj, Theo, przygotowałyśmy z Shai śniadanie - mówi Zoe.
Sadowię się obok Milesa i porywam z talerza kanapkę.
- Co tak długo siedziałeś w łazience? - Pyta podejrzliwie Shai. - Nawet ja nie spędzam tam tyle czasu - porusza brwiami.
Mam wrażenie, że oblewam się czerwienią. Nie potrafię spojrzeć jej w oczy krępuję się.
Siedziałem tam i wyobrażałem sobie, że robisz mi loda. To chcesz usłyszeć? Zapewne nie...
- Musiałem wziąć dłuższy, zimny prysznic, żeby choć trochę wytrzeźwieć - odpowiadam w końcu.
- Taa, mnie też się przyda coś takiego, widzicie jak ja wyglądam? - Mówi zrozpaczony Miles.
- A ja się dobrze czuję - wyrywa się Ansel.
- A właśnie, pozwoliłem ci w końcu na wódkę, czy nie? - Miles drapie się po głowie.
- Tak i muszę przyznać, że mam twardy łeb. Wyglądam najlepiej z was wszystkich - Ansel wypina dumnie pierś.
- Pfff, pewnie połowę wylewałeś mi do kwiatków, bo chciałeś nam zaimponować - śmieje się Zoe.
- Wcale nie!
Naraz odzywają się telefony wszystkich naraz.
- Oho - Shai pierwsza dosięga do swojego. - To Neil. Mamy dzisiaj po południu spotkanie z produkcją.
Mam nadzieję, że będę się lepiej czuł do tej pory...
CDN.
Omg 😳😍👇🏿
CZYTASZ
Z pamiętnika Theo Jamesa
FanfictionTheo James - Brytyjczyk z greckimi korzeniami i obsesją na puncie Cheetosów. Uzdolniony aktor i muzyk, człowiek o wielu talentach. Jakie tajemnice skrywa dusza Theo? W jaki sposób widzi świat? Zapraszam do lektury.