38.

259 26 23
                                    

24 kwietnia 2013

Po tym, co mój brat powiedział Shailene, naiwnie wierzę, że reszta rodziny nie narobi mi już większego wstydu.

- Wszyscy są w domu? - Pytam Harrego i otwieram drzwi dla Shailene, która dziękuje mi cicho, po czym podchodzi do bagażnika, żeby wyjąć swoją walizkę.

- No jasne. Nasz malutki Theodore postanowił odwiedzić swoją rodzinę, zleciało się pół rodziny.

- Żartujesz sobie teraz? - Patrzę na niego z przerażoną miną.

- Przylecieli nawet dziadkowie z Grecji, więc nie żartuję, oj nie nie.

Kurwa. Nie spodziewałem się takiego komitetu powitalnego. Uprzedziłbym Shai o tym, co planuje moja chora rodzinka.

- Co się dziwisz? Tak rzadko jesteś w domu, że chcieli cię zobaczyć - Harry uśmiecha się drwiąco.

- Przepraszam Shai, nie wiedziałem, że tak będzie - zaczynam, ale blondynka uśmiecha się do mnie.

- Nie ma sprawy. Chętnie poznam twoją rodzinę, całą rodzinę - podkreśla i chwyta mnie są rękę. W drugiej trzyma rączkę od walizki, więc robię to samo i kierujemy się do wejścia.

- Jesteście tacy słodcy - stwierdza Harry, który idzie za nami. Odwracam się i widzę, że uśmiecha się szyderczo.

- Zamknij się już - burczę do niego znużony.

Wchodzimy do środka, po czym kierujemy się do salonu. Od razu zostaję przytulony przez mamę i przez resztę rodziny. Tak to jest jak się jest najmłodszym, dla nich zawsze pozostanę dzieckiem, choć chyba nie wyglądam na nie. Szczególnie w pewnym miejscu...

- A cóż to za dziewczyna? - Pyta dziadek.

- To moja dziewczyna, Shailene Woodley - przedstawiam blondynkę, która uśmiecha się do wszystkich. - Zagramy razem w Niezgodnej.

- A co z tą dziewczyną, z którą przyleciałeś do nas kilka miesięcy temu na wakacje? - Wtrąca się babcia.

O kurwa. Wiedziałem, że będzie przypał, no kurwa, wiedziałem! Jakby nie mogli się powstrzymać i siedzieć cicho!

- Ona się chyba Ruth nazywała, bardzo miła dziewczyna, taka uczynna i przy tym naprawdę piękna. Pasowaliście do siebie - ciągnie dalej babcia, a ja nawet nie mam odwagi spojrzeć na Shailene. Podejrzewam, że musi się w tej chwili czuć okropnie.

- Babciu, jestem z Shailene, a nie z Ruth. Czy możesz już o niej nic nie mówić? - Nie wytrzymuję.

- No ale ja tylko powiedziałam co myślę, naprawdę ją polubiłam i cieszyłam się, że masz ją przy swoim boku, wyjątkowa dziewczyna z tej Ruth.

- Przepraszam, gdzie jest toaleta? - Pyta cicho Shai.

- W prawo, takie duże białe drzwi - odpowiada jej Harry, a Shai zostawia nas samych i szybkim krokiem idzie do łazienki.

Chcę policzyć do dziesięciu, żeby się uspokoić, ale wiem, że to mi i tak nic nie da, bo jestem wściekły.

- Jesteście z siebie zadowoleni?! - Warczę, obrzucając ich morderczym spojrzeniem.

- Ale co my takiego powiedzieliśmy? - Pyta babcia. - Zresztą powinna to usłyszeć, to może nauczy się czegoś i będzie się bardziej starać. Ale i tak uważam, że nie dorówna Ruth. Dlaczego się z nią rozstałeś? Jest taka śliczna, mielibyście ładne dzieci.

- Nie wierzę w to co słyszę - kręcę głową z niedowierzaniem. Nigdy nie byłem w związku z Ruth. A przynajmniej nie w takim poważnym... To był otwarty związek, oparty głównie na seksie. A oni myśleli, że założę z nią rodzinę?! - Idę do Shai, na pewno jest jej przykro.

- Nie musi być taka wrażliwa. Każdy powinien dążyć do bycia lepszym. No a powiedzmy to sobie szczerze, do piękności dużo jej brakuje.

Nie mogę już tego słuchać, więc wydaję z siebie dźwięk pełen frustracji i wychodzę z salonu, kierując się do łazienki, do Shai. Myślałem, że to wszystko będzie wyglądać inaczej... A jednak. Moja rodzina jest podła.

Idę do Shai i zabieram ją stąd. Do mojego mieszkania w Londynie.

CDN.

😏

Z pamiętnika Theo JamesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz