***
***
16 marca 2013
Ogarniamy się i wychodzimy na zewnątrz, w nieciekawych humorach. Jesteśmy głodni, zmęczeni i na kacu. Nie mam nawet pieniędzy na najmniejszą paczkę Cheetosów!
- Jestem głodny - jęczy Miles zbolałym głosem i masuje się po brzuchu. - Ile człowiek może przeżyć bez jedzenia?
- Chyba dwa tygodnie. Nie wiem - odpowiada mu Shailene, która idzie obok mnie.
- To niemożliwe. Ja już teraz czuję, że jestem jedną nogą w tamtym świecie. Widzę światełko na końcu tunelu, ale całą siłą woli zmuszam się, żeby do niego nie iść. Jestem za młody, żeby umierać - warczy, patrząc ze złością na niebo.
- Niechętnie, ale muszę przyznać ci rację - zgadzam się z nim. Czuję się taki pusty, jakbym nie jadł dziesięć lat. Oddałbym wszystko za Cheetosy. Wszystko.
- Nie przesadzajcie, mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia. Trzeba zarobić na bilety do Nowego Jorku - przypomina Shai i patrzy znacząco na Jaia, który wzdycha.
- Zawsze wszystko na mojej głowie.
- Tak, pigułki gwałtu też były twoim pomysłem, więc spoko.
- Nie umiecie się bawić.
- Oczywiście, że umiemy. Bez twojej pomocy też świetnie sobie radzimy.
- Spokój! - Przerywa Zoë. - Pęka mi głowa, a wy szczekacie na siebie jak pojebani. Możecie kłócić się w inny sposób? Nie wiem, pisać listy.
- I wysyłać je gołębiem, który nasra na przeciwnika - dodaje Miles.
Parskamy śmiechem. Dochodzimy do centrum Providence, gdzie jest mnóstwo ludzi. Podajemy Jaiowi pusty kubek, który stawia przed sobą i wzdycha ciężko. Siadamy na chodniku nieco dalej i zaczynamy obserwować Jaia. Zaczyna śpiewać piosenki z różnych bajek Disneya, a my umieramy ze śmiechu.
Po dłuższym czasie Jai ma wciąż bardzo mało pieniędzy. Starczy może na pół biletu dla jednej osoby.
- Co pan wyprawia?! - Z zamyślenia wyrywa mnie wściekły, kobiecy głos.
Odwracam się i widzę Milesa, który próbuje wyrwać loda jakiemuś dziecku, które zaczyna płakać. Jego matka wygląda tak, jakby miała zaraz dostać ataku furii. Widać, że to wyższe sfery, dziane.
- Jestem głodny! Daj to! - Krzyczy Miles z obłędem w oczach.
- MAMOOOOOOO! - Drze się dziecko.
- Miles! - Docieramy do niego w mgnieniu oka i odciągamy go od chłopca. Milesowi udało się wyrwać tego loda i teraz zajada go ze smakiem i zadowoloną miną.
- Co to ma znaczyć?! Dzwonię na policję!
- Nie, niech pani poczeka! - Zoë próbuje jakoś załagodzić sytuację. Nagle robi smutną minę, a z jej oczu zaczynają płynąć łzy. - Bardzo mi przykro i przepraszam panią... Po prostu... Nasz kolega jest upośledzony - spuszcza głowę. Kobieta spogląda na Milesa, któremu lód ścieka po brodzie i ma całe brudne ręce.
- Taak, no teraz widzę. Ale co tu robicie?
- Zgubiliśmy dokumenty, portfele i telefony, a teraz nie możemy wrócić do domu w Nowym Jorku. Miles nie rozumie sytuacji, a wtedy robi się drażliwy i nie jesteśmy w stanie nad nim zapanować...
- Ojej. To bardzo przykre - kobieta wyciąga z torebki portfel i podaje Zoë kilka banknotów studolarowych. - Tyle wystarczy, żebyście wrócili do domu?
- Tak... ale ja... - jąka się Zoë.
- Nie ma sprawy. Miłego dnia - uśmiecha się kobieta i odchodzi z wciąż krzyczącym dzieckiem.
- O kurwa, mamy kasę! - Krzyczy radośnie Miles.
- Tak, dobrze udawałeś - uśmiecham się.
- Co? Ale co udawałem?
- Nic, nic, Miles. Możemy iść do Jaia - odzywa się Shai.
- A może zostawimy go tak i pójdziemy na jakąś szamę? - Proponuje chytrze Zoë.
- To byłoby okrutne.
- Cała ta sytuacja to jego wina! Zasługuje na karę!
- JA CHCĘ JEŚĆ! - Krzyczy Miles.
- Dobra, chodźmy do maka, żeby nie wydać od razu całej kasy.
- A potem pójdziemy na policję - stwierdza Shailene.
- Trochę wcześnie, ale możemy spróbować - wzruszam ramionami.
CDN.
😘
CZYTASZ
Z pamiętnika Theo Jamesa
FanfictionTheo James - Brytyjczyk z greckimi korzeniami i obsesją na puncie Cheetosów. Uzdolniony aktor i muzyk, człowiek o wielu talentach. Jakie tajemnice skrywa dusza Theo? W jaki sposób widzi świat? Zapraszam do lektury.