16 marca 2013
- Powtarzam państwu, że jest za wcześnie, aby zgłosić zaginięcie - mówi cierpliwie policjant, po wysłuchaniu naszej opowieści.
- Ale pan nie rozumie, to nowe miejsce, Ansel nigdy tu nie był, mógł się zgubić! W jednej chwili był z nami, a w następnej zniknął! - Odpowiada mu Shai.
- Jesteście kimś z rodziny?
- Nie, jesteśmy jego przyjaciółmi.
- A macie chociaż przy sobie jakieś jego zdjęcie?
Tak kurwa, noszę całe portfolio Ansela w portfelu.
- Nie mamy, ale możemy go panu opisać - stwierdza wspaniałomyślnie Miles.
- Dobrze, możemy stworzyć portret pamięciowy, ale na razie wstrzymamy się z poszukiwaniami. Proszę za mną - wstaje i kieruje się w prawą stronę, do swojego gabinetu. Wchodzimy do środka i sadowimy się tam, gdzie jest wolne miejsce. Policjant gdzieś dzwoni i po chwili przychodzi do nas facet z laptopem. Siada obok policjanta przy biurku.
- Dobrze, proszę go opisać, a w tym czasie ja zapiszę jego dane. Imię, nazwisko i tak dalej.
Patrzymy na siebie, zastanawiając się, kto najlepiej go opisze.
- No dobra, ja - zgłasza się Miles. - Ansel Elgort to mój przyjaciel, chociaż może nie daję mu tego wprost do zrozumienia. Spotkaliśmy się...
- Ale proszę opisać jego wygląd, a nie swoją historię życia - przerywa mu znudzony policjant.
- Chciałem, żeby było ciekawiej. No dobrze, wygląd... Dużo włosów, mądre oczy i twarz, która widziała wszystko, co świat ma do zaoferowania!
Przewracam oczami, walcząc z ochotą wybuchnięcia śmiechem. Mężczyzna odwraca laptopa i pokazuje nam zdjęcie Ansela.
- To on! - Krzyczy podekscytowany Miles. - Mówiłem wam, że jestem najlepszy w opisywaniu!
- Powiedział pan Ansel Elgort, a ja oglądałem ostatnio film, w którym grał.
- Aha... - Miles wyraźnie smutnieje.
- Dobrze, radziłbym państwu, abyście wrócili do Nowego Jorku, nie ma sensu, abyście dłużej zostali w Providence. Możemy prosić o jakiś numer kontaktowy?
- To może mój, tylko proszę dzwonić wieczorem, kiedy już dotrę do domu i będę mieć telefon.
Policjant uśmiecha się tylko, kręcąc głową. Pewnie dla niego to zabawna sytuacja...
***
- DOOOOOOOM! - Krzyczy Miles, rzucając się na kanapę, kiedy w końcu dotarliśmy do Nowego Jorku po północy. - MOJA KANAPA. MOJE PODUSZKI. MOJE WSZYSTKO! KOCHAM MÓJ DOM!
Szukam swojego telefonu, chodząc po całym parterze. Okazuje się, że wszystkie telefony i portfele leżą pięknie ułożone na stole w jadalni. Zauważam, że mam około stu nieodebranych połączeń od produkcji. No tak, nie przylecieliśmy do Chicago...
- Do was też tak wydzwaniali? - Pyta Zoë, przygryzając wargę.
- Chyba mamy kłopoty - dodaje Shai.
- Ja pierdole, jeszcze ten głupi Elgort musiał zniknąć - wzdycha Jai, otwierając lodówkę. Wyciąga z niej paczkę kabanosów i od razu wpycha sobie jednego do buzi.- Ej, podziel się! - Protestuje Zoë.
Miles przychodzi do kuchni i też otwiera lodówkę. Zaczyna pchać sobie do buzi wszystko, co popadnie.
- Fuj, Miles, nie zrzygasz się od takiej mieszkanki? - Pyta Shailene, krzywiąc się.
- Przecież to się później i tak miksuje - brunet wzrusza ramionami. Ja natomiast znajduję upragnioną paczkę serowych Cheetosów. Otwieram ją szybko i rozpływam się, czując znajomy, piękny smak... To tak, jakbym spotkał dobrego przyjaciela po wielu latach rozłąki...
- Ej dobra, powaga. Ktoś musi zadzwonić do produkcji.
- Ja nie - odpowiadamy wszyscy naraz, oprócz jak zwykle spóźnionego Milesa.
- Ja też nie! - Dodaje po chwili.
- Za późno, Miles - śmieję się i podaje mu jego telefon.
- Zacząłem w siebie wątpić po tej sprawie z opisem Ansela na policji - spuszcza głowę.
- Ale my w ciebie wierzymy, stary - szczerzy zęby Jai.
- Serio? Jesteście tacy kochani... Okej, dzwonię!
CDN.
Shai znów jest blondynką! Wygląda tak ślicznie ❤
CZYTASZ
Z pamiętnika Theo Jamesa
FanfictionTheo James - Brytyjczyk z greckimi korzeniami i obsesją na puncie Cheetosów. Uzdolniony aktor i muzyk, człowiek o wielu talentach. Jakie tajemnice skrywa dusza Theo? W jaki sposób widzi świat? Zapraszam do lektury.