***
***
Theo
Co za gnojek. Co on sobie wyobraża? Że Shailene to jego własność? No to się kurwa nieźle pomylił, bo ona zawsze była niezależną kobietą i nadal nią będzie. Nie potrzebuje psa obronnego, którym ewidentnie chce zostać ten cały Liam. To ja powinienem być przy Shai. Jej miejsce jest u mojego boku, a nie tego wyrzutka z Nowej Zelandii.
- Kurwa! - Drę się kopiąc z całej siły w oponę, ale zaraz w oczach stają mi łzy, bo ucierpiał mój mały palec u stopy. Podskakuję przez chwilę na jednej nodze, zaciskając zęby i sycząc z bólu.
Kiedy już trochę przestaje boleć, wsiadam do auta i jadę przed siebie, z wściekłością dociskając pedał gazu. Prędkość od razu diametralnie się zwiększa, więc teraz pędzę ulicą do Los Angeles. Nie wiem jak to się dzieje, ale ląduję przed drzwiami do apartamentu Zoë. Naciskam dzwonek i czekam.
Po chwili otwiera mi, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Theoooo James! - Woła i ściska mnie. - Cóż za niespodzianka. Właź!
Patrzę na nią ze zmarszczonymi brwiami i wchodzę do środka. Prowadzi mnie do salonu, w którym siedzi także jej przyjaciółka, Miley Cyrus... Wygląda na to, że obie się zjarały, bo dziwnie się do mnie uśmiechają. Przypominam sobie, kiedy ostatnio paliłem... Z Shai, Darenem i Megan...
- Miley - dziewczyna wyciąga do mnie rękę, którą delikatnie ściskam.
- Theo.
Siadam na kanapie i czuję się trochę skrępowany. Po co ja tu w ogóle przyjechałem?
- Co się stało, Theo? - Pyta w końcu Zoë.
- Słyszałaś, że Shai wróciła?
- Oczywiście. Rozmawiamy ze sobą regularnie - odpowiada nieco zmieszana Zoë.
- Wiedziałaś, że jest w ciąży? Czemu mi nie powiedziałaś?
Zoë wzdycha i nerwowo przeczesuje ręką włosy.
- A co ci miałam powiedzieć? Nie chciałam... nie chciałam... no nie wiem, żebyś przez to źle się czuł, bo ty... ty straciłeś Chrisa, a Shai oczekuje swojego dziecka.
Próbuję zignorować wzmiankę o Chrisie, bo nie chcę się tu rozkleić.
- Wiedziałaś o tym całym Liamie?
- Jasne, Shai jest z nim już prawie dwa lata, bardzo go kocha. To znaczy... tak mówiła - dodaje Zoë, ściągając usta.
- On się zachowuje jakby ona była jego własnością, a ja jakimś typem spod ciemnej gwiazdy, której zależy na tym, żeby dokopać Shailene. I jest dla niej taki słodki i miły, kochanie, skarbeńku, włazi jej w dupę bez masła! - Warczę, a Miley parska śmiechem. Patrzę na nią pytająco.
- Jesteś tak uroczo zazdrosny - tłumaczy się.
- Ale tak jest! I jeszcze to „masz jej nie zranić, bo inaczej przestanę być miły i się z tobą policzę". No kurwa, bez jaj. Co on sobie wyobraża?
- Jest po prostu troskliwy - wzrusza ramionami Zoë. - Shai jest w ciąży i on stara się, żeby było jej jak najlepiej.
- Zoë, ty mi musisz pomóc - patrzę na nią błagalnie.
- Ale czego ty ode mnie oczekujesz?
- Kocham Shailene - wyznaję. - Chciałbym z nią być.
- Okej, Theo. Ale nie sądzisz, że jest trochę za późno? - Zauważa Zoë. - Ona oczekuje dziecka z facetem, którego kocha. A ty chcesz, żebym zaczęła jej mącić w głowie, żeby jej dziecko wychowywało się z dala od ojca, bo ty sobie przypomniałeś, że Shai jest dla ciebie ważna? Trzeba było o tym pomyśleć dwa lata temu, zanim sprawy zaszły za daleko.
Ała. Cholera, wiem, że ma rację, ale... to nie zmienia moich uczuć.
- Zoë, spróbuj chociaż z nią pogadać... dowiedz się co do mnie czuje, czy mogę chociaż mieć jakąkolwiek nadzieję... Wiem, że ona mnie kochała i na pewno nie mogła tak po prostu przestać. Proszę cię, Zoë - robię smutną minę zbitego szczeniaka. Wiem jak ona działa na kobiety, od razu chcą mi pomóc.
- Dobra, James, spróbuję z nią pogadać, ale nie wyobrażaj sobie niewiadomo czego - Zoë przewraca oczami, ale uśmiecha się pod nosem.
- Dzięki, Kravitz - wytykam jej język. Boże, ale ja jestem czasami dziecinny.
- To co, Theo, zapalisz z nami? - Proponuje Miley.
- Jasne - uśmiecham się.
CDN.
✌🏿️
CZYTASZ
WHO OWNS MY HEART (SHEO STORY) [2]
FanfictionOpowiadanie jest drugą częścią „Wish you were here". Miłego czytania :)