***
***
Theo
Shailene wytrzeszcza oczy i patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Co ty mówisz, Theo, to niemożliwe - mówi przerażona. Chwyta się za brzuch.
Biorę głęboki oddech.
- Byłem na premierze naszego filmu... Zostawiłem go z siostrą i Ruth. Ona... ona wzięła Chrisa... kiedy Jess już spała... do ogrodu. Wrzuciła go do basenu... Zanim Jessica zdążyła zareagować, on już nie oddychał. Ratownicy z pogotowia nie zdołali go uratować. On miał tylko sześć tygodni... Był ze mną tak krótko i odszedł. Mój mały aniołek odszedł - spuszczam głowę.
Shailene wybucha głośnym płaczem, trudem łapiąc powietrze. Liam natychmiast ją przytula i całuje w głowę.
- Kochanie, ostrożnie, jesteś w ciąży - mówi do niej uspokajająco.
Shailene patrzy na mnie z załzawionymi oczami, po czym podchodzi do mnie i mnie przytula.
- Tak mi przykro, Theo - mówi roztrzęsionym głosem. - On był taki malutki, Boże... - kręci głową. - Pokochałam go od razu, był taki kochany... Nie miałam pojęcia... To straszne... Biedny Chris... Biedna dziecinka... - szlocha i nagle chwyta się za brzuch, a jej twarz wykrzywia grymas bólu.
- Shai? - Patrzę na nią przestraszony.
Liam wstaje zaalarmowany i do nas podchodzi.
- Kochanie, co jest? - Pyta. - Co się dzieje?
- Boli - odpowiada, nadal się krzywiąc.
- Chodź, musisz się położyć - Liam bierze ją na ręce, a ona nie protestuje. Na chwilę znikają, a ja ukrywam twarz w dłoniach.
Z tyłu głowy wciąż słyszę głosik, że gdybym został przy Shai, Chris by żył. Oboje bylibyśmy szczęśliwi, mogąc być przy tej kochanej i troskliwej kobiecie. Przez moją głupią decyzję spieprzyło się całe moje życie. Do samego końca będę żałował. Wybrałem morderczynię. Byłem idiotą i teraz płacę za to najwyższą cenę. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Śmierć mojego dziecka jest też moją winą i odcisnęła na mnie ogromne piętno. Shai go kochała. Nie był jej synem, ale jej dobre serce o to nie dbało. On był częścią mnie, a ona mnie kochała. To jasne, że mój syn też był dla niej ważny.
Liam wraca po chwili i patrzy na mnie dziwnie.
- Jak ona się czuje? - Pytam, wstając z krzesła.
- Trochę lepiej, dałem jej do wypicia zioła na uspokojenie - ściąga usta, jakby nad czymś myślał. - Przykro mi z powodu twojej straty, Theo. Nie wyobrażam sobie, co musiałeś przeżyć. Ale musisz być ostrożny z Shai. Ona nosi teraz w sobie naszą córeczkę i nie chcę, żeby coś się stało z nią lub Shai, bo bardzo je kocham.
Ja też ją kocham.
- Nie chcę jej skrzywdzić - odpowiadam.
- Theo, Shai opowiedziała mi o wszystkim, co się między wami wydarzyło - Liam marszczy czoło i wygląda tak, jakby walczył ze sobą, żeby się nie zdenerwować. - Nie widziałeś jej twarzy, gdy przyjechała do Nowej Zelandii. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś był tak smutny. Serce mi się krajało i chciałem się nią zaopiekować, sprawić, że na jej twarzy pojawi się uśmiech. Udało mi się. Dałem jej szczęście, jesteśmy razem, kochamy się i oczekujemy naszego pierwszego dziecka. Będę je chronił przed wszelkim niebezpieczeństwem.
- Twierdzisz, że mogę być dla nich niebezpieczny? - Unoszę brwi.
- Theo, ty dobrze wiesz, o czym mówię - uśmiecha się kpiąco. - Wielokrotnie zraniłeś Shai w przeszłości i nie chcę, żebyś to zrobił znowu. Ona na to nie zasługuje. Jest najlepszą osobą jaką spotkałem w życiu. Piękna i ma takie dobre serce, jedyne czego dla niej pragnę to spokój i szczęście. Przy mnie tak się czuje, więc odpuść sobie i nie próbuj mieszać w naszym związku. Ona mnie kocha, widzę to w jej oczach każdego dnia - bierze głęboki oddech. - Proszę cię, abyś był dla niej dobrym przyjacielem. Masz jej nie zranić, okej? Bo inaczej przestanę być miły i się z tobą policzę.
CDN.
Zdążyłam przed Harrym. 🌚
Chusteczki gotowe ✌🏿
CZYTASZ
WHO OWNS MY HEART (SHEO STORY) [2]
FanfictieOpowiadanie jest drugą częścią „Wish you were here". Miłego czytania :)