🎶 Williamette Stone - Heart like yours
***
***
Shailene
Theo przyjeżdża po mnie, tak jak powiedział, pół godziny później.
- Hej - witam się, wsiadając do jego auta.
- Cześć Shai - uśmiecha się szeroko. - To co, gdzie idziemy?
- Obojętnie. Byleby było to miejsce z pizzą.
- To może pojedziemy do mnie? Zamówimy pizzę i obejrzymy jakiś film, czy coś - proponuje Theo.
- Okej, brzmi super - odpowiadam z uśmiechem. Szczerze mówiąc, wolę posiedzieć w domu, w prywatności, a nie być na celowniku paparazzi, którzy zawsze wynurzają się znikąd i rujnują ci humor.
Theo zamawia już pizzę przez telefon, żebyśmy nie musieli długo na nią czekać. Czuję się tak jakbyśmy cofnęli się w czasie o te wszystkie lata - śpiewamy głośno wszystkie piosenki z radia, śmiejemy się i żartujemy. To tak, jakbyśmy znowu kręcili Niezgodną, byli najlepszymi przyjaciółmi... Aż trudno uwierzyć, że minęło tyle lat odkąd się poznaliśmy i że wydarzyło się między nami tyle rzeczy. Dobrych i złych... Ale kiedy na niego patrzę, nie mogę tak po prostu odrzucić od siebie uczucia, którym go darzę. Zawsze marzyłam o tym, żeby był mój. Ale on widział tylko Ruth, ona była dla niego najważniejsza... A mnie widział tylko jako swoją przyjaciółkę, traktował jak siostrę.
Czasami naprawdę go nie rozumiem. Teraz tak bardzo mu na mnie zależy, widzę, że się stara, ale przedtem był w stanie złamać mi wielokrotnie serce. Ostrzegałam go, że Ruth jest zdolna do wszystkiego - miał małą próbkę jej możliwości, gdy oskarżyła mnie o zepchnięcie jej ze schodów. Wtedy jej uwierzył, a gdy Ruth zrobiła coś złego, wrócił do mnie z podkulonym ogonem. A ja jak głupia zawsze mu wybaczałam. Robiłam to z miłości. Jak miałabym się na niego gniewać skoro go kochałam?
Ale ostatnie wydarzenie przed moim wyjazdem do Nowej Zelandii... Przelała się czara mojej goryczy. Chciałam raz na zawsze się od niego odciąć, bo nie zasłużyłam sobie na to, żeby tak przez niego cierpieć. W zamian za swoją miłość otrzymywałam ból.
Los jednak potraktował Theo okrutnie. Odebrał mu syna, co było najgorszą z możliwych kar i z całą pewnością sobie na to nie zasłużył, choćby nie wiem co mi zrobił. Przykro mi, że nie byłam przy nim w tych okropnych chwilach, ale czasu się już nie cofnie, stało się to, co się stało. Musimy żyć dalej i zmierzyć się z konsekwencjami naszych czynów.
- Okej, jesteśmy na miejscu - mówi Theo, wjeżdżając na podziemny parking wielkiego apartamentowca. To tutaj teraz mieszka... To jasne, że nie w tym wypasionym pałacu, co przedtem. Przecież tam zmarł Christian... Poza tym pewnie wszystko mu przypominało o jego stracie, więc zupełnie się nie dziwię, że już tam nie mieszka.
Wysiadamy z auta i Theo prowadzi mnie w stronę wind. Wsiadamy do jednej z nich, a Theo naciska guzik z liczbą „46".
- Czterdzieste szóste piętro? - Uśmiecham się znacząco.
- Moja ulubiona liczba - odpowiada z wesołym błyskiem w oczach.
- Moja to cztery.
- Hmm, ciekawe dlaczego?
- Aa, tak jakoś - wzruszam ramionami, wciąż się uśmiechając.
Wysiadamy z windy i kierujemy się w lewo, gdzie znajduje się mieszkanie Theo. Otwiera przede mną drzwi i wchodzę do środka.
Wnętrze jest utrzymane w kolorach czarnym i białym, z zielonymi elementami. Mimo wszystko, jednak jest tutaj przytulnie. Theo prowadzi mnie do salonu i siadam na wygodnej kanapie.
- Ładnie tutaj - zagaduję.
- Dziękuję. Chcesz coś do picia? Mam najlepszą herbatę z Anglii - proponuje.
Theo kocha herbatę. No, ale urodził się w Anglii, a oni wszyscy mają fioła na punkcie herbaty.
- Okej, poproszę z miodem i cytryną - odpowiadam i wstaję, żeby się trochę rozejrzeć, gdy Theo idzie do kuchni.
CDN.
Dlaczego znajduję w internecie takie dziwne rzeczy? 😳 Zac 🙈🍕
CZYTASZ
WHO OWNS MY HEART (SHEO STORY) [2]
FanfictionOpowiadanie jest drugą częścią „Wish you were here". Miłego czytania :)