4th

1.8K 146 11
                                    

Od godziny leżał na łóżku zastanawiając się, co powinien odpisać. Od wczorajszego dnia głowił się nad odpowiedzią. Podobała mu się rozmowa jaką prowadził z tajemniczym sąsiadem. Nie wiedział nic o tamtej osobie, poza doborem piosenek oraz, że jest duże prawdopodobieństwo, iż potrzebuje jakiejś pomocy.  Tak przynajmniej rozumiał wybierane cytaty przez sąsiada, a może sąsiadkę? 

W tle leciała playlista, na której nagromadził ponad dwieście piosenek. Muzyka była częścią jego życia jak pisanie. To, czego słuchał, pokazywało, kim jest.  Końcówka ołówka była doszczętnie zniszczona, ponieważ notorycznie ją żuł. Zawsze to robił, kiedy intensywnie myślał. Żadna piosenka nie okazała się dla niego odpowiednia, żeby wyrazić to, co chciał przekazać. Brzmiało nieprawdopodobnie, przecież istniało tak wiele pięknych utworów. 

Jughead usiadł na krześle przy biurku, po czym odpalił plik tekstowy. Liczył na to, że tego dnia napisze cokolwiek innego, jednak ponownie się zawiódł. Gdy tylko stworzył jakieś zdanie, po chwili je kasował. Zamknął dokument tekstowy, po czym wrócił na swoje łóżko. Przez dłuższy czas patrzył na plakat Batmana. Powiesił go tutaj, gdy miał sześć lat. Wtedy życie było o wiele łatwiejsze. 

Czarnowłosy przymknął na chwilę oczy wsłuchując się w piosenkę, która właśnie leciała z jego komputera. Przypomniał sobie czasy, gdy miał dwanaście lat i słuchał tylko brytyjskich zespołów: The Beatles, Pink Floyd, Sex Pistols, ale również Coldplay skradło jego serducho na długi czas. I oczywiście Queen, z którym nie rozstawał się do dziś, o czym mogła świadczyć piosenka Innuendo, którą kochał najbardziej. Owszem, takie kultowe utwory jak Bohemian Rhapsody czy Show must go on były dla niego również cudowne, ale to Innuendo cenił najbardziej i najczęściej do niej wracał. 

I to właśnie utwór Queen Jughead postanowił wykorzystać. Kilka słów z Innuendo było w stanie wyrazić wszystko, co chciał przekazać. Na jego twarzy znowu zagościł uśmiech. Tajemnicze wymienianie takich wiadomości było dla niego niezwykle interesujące i ekscytujące. On z niecierpliwością czekał na kolejny znak od ukrywającej się osoby w sąsiednim domu. Dlatego nie wahał się ani chwili dłużej i napisał słowa, które doskonale znał na pamięć.

"You can be anything you want to be. 

Just turn yourself into anything you think that you could ever be"*

Po przyczepieniu kolejnej karteczki do znanej mu już różowej klamerki (swoją drogą, nie znosił różowego koloru, więc musiał ją jak najprędzej wymienić) zamknął dokładnie okno w swoim pokoju. Upał był dzisiaj jeszcze większy niż zwykle, więc ciepłe powietrze nie było mile widziane, szczególnie na i tak gorącym poddaszu. 

Kolejnym punktem na liście do zrobienia na dziś była rozmowa z ciocią i wujkiem na temat przyjazdu Archiego już w ten piątek. Wuj Andrew miał tego dnia wyjątkowo wolne, dlatego leżał na hamaku i czytał książkę. Zwykle gustował w poezji, tym razem zaczytywał się w dziełach Homera. Nie do końca to współgrało z jego wizerunkiem biznesmena, którego głównym światem są liczby, ale Juggie kochał te powierzchowne "sprzeczności" w każdym człowieku i uważał je za najbardziej wartościowe.

Ciocia Irmina wieszała pranie na dworze nucąc pod nosem tylko jej znaną melodię. Jako nauczycielka miała teraz wiele czasu, ale nigdy nie narzekała na nudę. Kochała pielęgnować ogród, dbała o dom, pomagała przy różnego rodzaju festynach. Ona była definicją społeczności Lester. Wszyscy ją tutaj znali i mało kto jej nie lubił. 

- Ciociu, wujku... - zaczął Jug, po czym odchrząknął. - Mam do was małe pytanie, a raczej prośbę. Jest ktoś, kto potrzebuje pomocy....

- Kto taki, skarbie? Jak możemy mu pomóc? - spytała pani Lawton.

- Mój przyjaciel, ma na imię Archie. Ostatnio narzeka na zmęczenie Riverdale i chce gdzieś wyjechać. Myślałem, że może...

- Kiedy chce przyjechać? - spytał wujek. - Może nawet jutro jeśli chce. Będzie nam bardzo miło. 

- Odkąd Tyler i Patrick wyjechali w swoją podróż życia, w domu jest strasznie cicho i pusto. Archie może przybyć w każdej chwili - odpowiedziała ciocia z uśmiechem. 

- Chce tylko na ten weekend. Czyli nie ma problemu? 

- Jasne, że nie, Juggie. To twój przyjaciel, jest tutaj mile widziany - odpowiedział z uśmiechem pan Lawton. - Jesteś mądrym dzieciakiem, z byle kim się nie zadajesz. 

Jug podziękował wujostwu, po czym wysłał krótką wiadomość do Archiego, że będzie po niego w piątek na dworcu. Zostało mu tylko oczekiwać na wieczór, kiedy wybierze się na to nieszczęsne ognisko. Z godziny na godzinę był coraz mniej przekonany. 

Zanim jednak udał się we wspomniane przez Faydrę miejsce, wstąpił do Brain Freeze po duże lody. Gdy dotarł na pole kempingowe "Zwycięstwo" słońce powoli zachodziło, a na tafli jednego z jezior pojawiły się odcienie czerwieni i żółci.  Obóz "Zwycięstwo" znajdował się na całkiem dużej polanie i było otoczone różnymi jeziorami. Jedne były mniejsze, a inne całkiem spore, ponieważ Jughead nie mógł dostrzec drugiego brzegu.

- Cześć, myślałam, że się nie pojawisz! - krzyknęła na przywitanie Fay. - To jest Jughead - zwróciła się do swoich znajomych. - Jughead to Lea, Tamara, Marlon i Felix. 

Juggie starał sobie to poukładać w głowie: dziewczyna ze sztucznymi soczewkami, co przypominają kocie oczy to Lea. Tamara, brązowe włosy, kolczyk w wardze... i nosie... i w brwi. Marlon - blond włosy, śniada cera (ciekawe połączenie). Felix za to jest blady jak ściana i ma włosy w kolorze ciemnego blondu, które opadały mu na oczy. "Pieprzyć to, i tak ich nie zapamiętam" pomyślał Jughead. 

- Fajna czapka. Podoba mi się - zwrócił się do niego Felix. 

Pewnie tylko jego zapamięta właśnie ze względu na pochwalenie jego kochanej czapki. I oczywiście Faydrę, która nie da o sobie zapomnieć. Poza tym Juggie okazał się być bardzo zawiedziony ogniskiem. Zamiast jedzenia był głównie alkohol, jednak nastolatek nie miał zamiaru pić. Musiał być trzeźwy, żeby mieć oko na ich pijackie zachowania. Kto wie, może wykorzysta to w swojej kolejnej książce? Na pewno wspomni o nachalności Fay względem jego osoby, bo nie mogła się od niego odkleić. Z nich wszystkich ona zdecydowania była najdziwniejsza. Sytuację zdecydowanie ratował Felix, który kochał czarny humor jak Jughead. 

Jug wrócił w domu po dwudziestej trzeciej. Miał swój zestaw kluczy od ciotki. Wujostwo już spało, więc musiał się po cichu dostać do siebie. Pamiętał, aby minąć trzeszczący stopień, a gdy dostał się do swojego pokoju od razu padł na łóżko, natychmiastowo zasypiając.

* Możesz być czymkolwiek chcesz. Po prostu przemień się w to o czym myślisz, że zawsze mogłeś tym być   

Jak widzicie, zaczęłam tłumaczyć cytaty. :)

Jak wiecie, miałam małe problemy jeśli chodzi z publikacją, co opisywałam w informacji szybciej ;). Chyba zacznę pisać wszystko w Wordzie, a nie tutaj, żeby nie doszło już więcej do takich przypadków. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i do zobaczenia w piątek!

Last word | Jughead Jones Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz