Kiedy Jug obudził się następnego dnia, usłyszał głośne burczenie dochodzące z jego brzucha. Podniósł telefon, żeby sprawdzić godzinę. Zegarek w komórce wskazywał 9:17 oraz jedną nieodczytaną wiadomość. Nastolatek uniósł brew ze zdziwienia. Rzadko kiedy otrzymywał wiadomości tekstowe. Był tym rodzajem człowieka, który niby posiadał całkiem sporo znajomych, lub był znany większej grupie, jednak nie miał co liczyć na szersze zainteresowanie. Mimo wszystko, takie życie bardzo mu odpowiadało. Posiadał dogodną pozycję obserwatora, która pozwalała mu opisywać otaczającą go rzeczywistość.
Szkoda tylko, że nadal tkwiła w nim ta nieszczęsna blokada. Poprzedniej nocy siedział do drugiej, ale nie zapisał nawet jednego słowa na klawiaturze laptopa. Miał ochotę wyrzucić ukochane urządzenie przez okno.
Jughead zdecydował się w końcu na opuszczenie łóżka. Uznał, że na wiadomość odpisze później. Otworzył okno na oścież, żeby do środka dostało się trochę świeżego powietrza. Czarnowłosy zerknął na dom sąsiadów. Klamerka nadal znajdowała się po drugiej stronie. Głośne burczenie ponownie mu przypomniało, że najwyższy czas zjeść śniadanie.
Jug zbiegł po schodkach zapominając o przeskoczeniu tego ostatniego, który zaskrzypiał tak głośno, że pewnie obudził nieboszczyków na pobliskim cmentarzu. Chłopak skrzywił się na sam dźwięk, który torturował jego uszy, po czym udał się do kuchni.
- Dzień dobry, Juggie! - krzyknęła ciocia Irmina ze spiżarni, do której były otwarte drzwi. - Przygotować ci coś na śniadanie?
- Poradzę sobie, dzięki - odpowiedział nastolatek sięgając po miskę oraz łyżkę.
W kuchni ciotki zawsze panował idealny porządek, więc Jughead szybko znalazł płatki czekoladowe, które zalał zimnym mlekiem. Usiadł na krześle przy parapecie, po czym obserwował to, co dzieje się na ulicy. Niestety nic ciekawego nie zaobserwował poza tym samym kotem, który w przeciągu kilku minut zajął swoje stałe miejsce po drugiej stronie szyby.
- Za pół godziny jadę do supermarketu po większe zakupy. Chciałbyś mi może z nimi pomóc?
- Oczywiście. Będę gotowy na czas - odpowiedział Jug, po czym dostał całusa w policzek od cioci.
W rzeczywistości chłopak był gotowy w mniej niż kwadrans. Poranna toaleta szła mu niezwykle szybko. Ciocia wzięła kluczyki od Forda Fiesty i ruszyła do garażu, żeby go wyprowadzić.
Po kilku minutach oboje jechali do supermarketu. Walmart znajdował się trzy kilometry od miejsca zamieszkania państwa Lawton, jednak ilość produktów, jakie zamierzała kupić ciocia Jugheada, była tak duża, że wygodniej jest je przetransportować autem. Juggie obserwował domy, które mijali po drodze. W Lester widział mnóstwo dzieciaków, jednak nikogo w swoim wieku. Może tylko on nie miał pracy na wakacje?
Ciocia Irmina dała mu połowę listy i kazała prowadzić wózek. Rozdzielili się w poszukiwaniu wszystkich potrzebnych produktów. Nastolatek od razu zabrał się za wypełnienie całej listy. Nie lubił jednak zbyt długo chodzić po sklepie. Strasznie go to nudziło. On swoje zakupy zwykle załatwiał w kilka minut.
Jug nie mógł znaleźć konkretnej kawy zbożowej, którą napisała mu ciocia na liście. Drugi raz obchodził jeden z regałów, żeby mieć pewność, że niczego nie przeoczył. Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał go z monotonii. Przypomniał sobie również, że nie odpisał komuś godzinę temu. Odblokował telefon, po czym kliknął na ikonkę koperty.
Archie: Jak tam w Lester?
Archie: Halo, żyjesz, stary?
Jughead: Żyję. Jest interesująco. Jak w Riverdale?
Gdy kończył pisać odpowiedź, poczuł jak rączka wózka wbiła mu się w brzuch od uderzenia. Okazało się, że osoba, która w niego uderzyła również pisała SMS-a. Była to dziewczyna w krótkich, fioletowych włosach. Jej oczy miały kolor brązowy, a usta zostały pomalowane czarną szminką.
- W USA jest ruch prawostronny - mruknął Jug. - Dotyczy to również wózków w supermarketach - dodał.
- Spokojnie, nerwusie - zaśmiała się. - To nie było celowe, wybacz. Jestem Faydra O'neil. Przyjechałeś tu na wakacje? - wyciągnęła rękę w stronę czarnowłosego.
- Forsythe Pendleton Jones III - odpowiedział ściskając dłoń dziewczyny, chociaż nie miał ochoty zawierać nowej znajomości - lub po prostu Jughead. Tak, jestem tu na jakiś czas.
- Słuchaj, Jughead, jutro wieczorem jest ognisko nad wodą, niedaleko pola kempingowego "Zwycięstwo". Wpadnij o szóstej, poznasz kilka ciekawych osób z naszego miasteczka.
- Przecież mnie nie znasz - powiedział Jug przyglądając się nowo poznanej dziewczynie.
- To będziemy mieli okazję się lepiej poznać - wzruszała ramionami. - Wydajesz się być - zmierzyła go od góry do dołu - nietypowy. Lubię takich ludzi. Dzień dobry, pani Lawton - powiedziała z uśmiechem do zbliżającej się ciotki chłopaka. - Do zobaczenia, Jughead.
Fay wyminęła wózek Juga i udała się w inne miejsce sklepu. On nadal stał delikatnie zdezorientowany nie wiedząc, co powiedzieć. To było najszybsze zawieranie znajomości w jego życiu. Zwykle do Archiego ludzie lgnęli w tak szybkim tempie.
- Widzę, że poznałeś Faydrę - zwróciła się Irmina Lawton do swojego bratanka.
- Znasz ją dobrze, ciociu? - spytał ruszając za nią z wózkiem.
- Oczywiście. Jej rodzice prowadzą dużą kwiaciarnię, Fay często im pomaga. To dobra dziewczyna. - odpowiedziała.
Juggie nadal miał dziwne odczucia, co do tego spotkania. To było bardzo nie w jego stylu. Wolał się trzymać na uboczu, być w jak najmniejszym gronie znajomych. Jednak jeszcze jedna myśl pojawiła się w jego głowie: co jeśli nowe doświadczenia sprawią, że przestanie mieć blokadę pisarską?
Chłopak włożył obie słuchawki do swoich uszu. Muzyka zawsze pomagała mu przemyśleć kilka spraw. Utwór Cage The Elephant Cold Cold Cold rozbrzmiewał w jego uszach, przypominając mu o tajemniczym sąsiedzie i ciekawych liścikach. Tyle zagadek i nowości zafundowało mu Lester, a był tu zaledwie drugi dzień. Może rzeczywiście przygoda wręcz puka do jego drzwi, a on ją odrzucał mówiąc, że to nie jest "prawdziwy on". Wakacje to najlepszy czas na eksperymenty, dlatego postanowił sprawdzić ognisko, o którym mówiła Faydra. Jego przemyślenia przerwał zatrzymujący się samochód na podjeździe domu ciotki Irminy. Czarnowłosy spojrzał na podjazd sąsiadów spostrzegając Chryslera Voyagera.
Po rozpakowaniu wszystkich zakupów, wziął z kuchni dwie pomarańcze, a następnie wbiegł na górę. Tym razem był bardziej uważny i ominął trzeszczący stopień o mało się nie wywracając. Kolejna przychodząca wiadomość zatrzymała go na chwilę przed sprawdzeniem, czy otrzymał kolejną karteczkę.
Archie: W Riverdale jak zwykle to samo, tylko o wiele spokojniej.
Jughead: Czyżbyś stracił zainteresowanie u płci pięknej? Wianuszek uwielbienia się zmniejszył?
Archie: Nie o to chodzi, Juggie. Mam powoli dosyć tej monotonii. Wyskoczyłbym gdzieś do innego miasta. Gdziekolwiek.
Jughead: Pogadam z ciotką, czy nie miałaby nic przeciwko, żebyś wpadł do Lester w ten weekend.
Archie: Brzmi świetnie! Dzięki, stary.
Jug pomyślał, że krótka wizyta przyjaciela mogłaby mu pomóc rozwiązać kilka problemów. Brakowało mu czyjegoś punktu widzenia. Jednak nad tym będzie się głowił później. Juggie otworzył okno, gdzie spostrzegł kolejną karteczkę. Szybko odpiął różową klamerkę, żeby odczytać kolejny tekst.
„Help me if you can, I'm feeling down"*
*Pomóż mi, jeśli potrafisz, mam okropnego doła.
EDIT: Wprowadziłam tłumaczenie każdego cytatu ;)
Ostatni w tym tygodniu! Zapomniałam wspomnieć, że piosenki, których cytaty znajdujecie w tym opowiadaniu znajdują się w mediach. Podoba Wam się rozdział? Myślicie, że przyjazd Archiego wniesie coś nowego?

CZYTASZ
Last word | Jughead Jones
Hayran KurguJughead Jones po męczącym roku szkolnym opuszcza rodzinne Riverdale, żeby odwiedzić ciotkę w Lester podczas letnich wakacji. Oprócz zmęczenia, jakie odczuwał przez pracowite kilka miesięcy, zauważył u siebie brak chęci i pomysłów do pisania, przez c...